#trenujzhejto

0
126

CVI (CXLI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Krótka wizyta w krynicy młodzieżowego entuzjazmu - czyli na bulderowni. Jak tym młodym ludziom się chce tak wymieniać wiedzą, chodzić, mówić, być aktywnym, żyć w ogólności, to ja nawet nie. Jakby nie można było w ciszy łączyć się z pustką nieistnienia i cierpieniem.


Wyjście miało na celu "poruszanie się" w dowolnym znaczeniu tego słowa. Mając to na uwadze popełniłem kilka szóstek (z satysfakcjonującą łatwością!), jedną siódemkę napocząłem, a jedną - bardzo przyjemną, taką techniczną - fleszowałem.


W tym roku już żadnych ambitniejszych treningów nie będzie, zakończymy na kilku wyjściach dla porządku.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

CV (CXL) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Mała korekta licznika, bo okazuje się, że gdzieś zjadłem jeden dzień w codziennym dodawaniu i czternaście w całościowym.


Wczoraj sobie potwierdziłem, że osiągnąłem to, co chciałem we wspinaniu. Czyli od tej pory mogę rozdać szpej, a linę rozpruć i zrobić z niej sznurki na pranie.


Ale po kolei, cofnijmy się kilka-kilkanaście lat. Gdy drżałem na moich pierwszych prowadzonych V+ i wędkowałem szóstki, a czasem nawet szóstki z plusem, wrażenie na mnie robili ludzie, którzy przychodzili sobie i rozgrzewali się na drogach, na których ja wchodziłem na wędkę, albo które (później) prowadziłem z duszą na ramieniu. A potem po prostu bez wysiłku wchodzili sobie na 6b i 6c tak o, w ciągu, bez wyraźnego wysiłku, ot tak swobodnie.


Nadal jeden z (mocno przewieszonych) fragmentów "mojej" ścianki nadal powoduje we mnie radość gdy wchodzę tam nawet po czymś łatwym - ze względu na moje początki, kiedy to "tam" wchodzili tylko ci lepiej wytrenowani.


No i wczoraj był ten dzień.


Przyszedłem sobie i swobodnie (trochę przypadkiem, bo zajęli mi miejsca, gdzie zwykle się rozgrzewam) zrobiłem sobie rozgrzewkę na przewieszonym fragmencie, na "jakimś" 6a. (Kurczę, w ogóle myśl, że będę się rozgrzewał na szóstce kiedyś była nie do pomyślenia). A potem, po rozgrzewce na 6a i 6a+ zrobiłem sobie tak o, bez zadyszki, 6b, a chwilę potem z lekko mniejszym luzem, ale nadal swobodnie, zrobiłem 6c/+.


Potem spadłem kilka razy z 6c+ w innym miejscu, ale to już był trochę koniec paliwa z jednej, a wytłuszczone chwyty z drugiej strony, jest to do zrobienia, satysfakcji mi nie odbierze (w końcu wspinanie to 10% sukcesu w formie wpinania się do łańcucha i 90% sukcesu w formie spadania). Na koniec dobiłem ręce obwodem i akurat skończył się dzień.


Wracając do zdania ze wstępu: zostało mi jeszcze kilka wspinaczkowych celów, czucie się swobodnie na ściance jest przyjemnym przystankiem po drodze. Może je (cele) zrealizuję, bo na razie idzie w tę stronę, a może z czasem zmienię zainteresowanie, któż to wie? Osiągnięcia są najbardziej satysfakcjonujące, gdy wpadają przy okazji, a celem jest sam proces, inaczej skupieni na tym, kiedy i gdzie dotrzemy, przegapiamy całą drogę pomiędzy.

Statyczny_Stefek userbar
Piechur

Gratulacje Nie pamiętam, czy pytałem, ale jak często chodzisz? Robisz jakieś ćwiczenia poza tym na wzmocnienie?

Statyczny_Stefek

@Piechur Zależnie od fazy treningów jestem od 2 do 4 razy w tygodniu na wspinaniu. Na wzmocnienie co najwyżej robię aktywną regenerację, żeby wszystko się szybciej uspokajało

Zaloguj się aby komentować

Dziś 4 serie na kark bez obciążenia. Leżąc na skraju łóżka:

2x50 powtórzeń uginań na brzuchu

2x20 powtórzeń uginań na plecach


#karktreninguwart #trenujzhejto

1312

Dlaczego trenujesz kark?

Enzo

@1312 Pytanie jest dlaczego inni trenujący na siłowni nie trenują skoro trenuje się wszystkie mięśnie. Ja trenuję żeby zwiększyć obwód i siłę.

1312

@Enzo w sumie bardzo dobre pytanie. Musze się nad tym zastanowić

Zaloguj się aby komentować

CIII (CXXVI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Trochę z konieczności dziś na bulderowni. Bez żadnego większego planu, bo teraz po prostu trzeba się dobrze bawić (nie żebym się zwykle kiepsko bawił).


Po chyba miesiącu przerwy od hali bulderowej wróciły do mnie stare myśli: ależ to jest niebezpieczne! I ogólnie... no krótkie, no. Cztery ruchy i fajrant, pffff


No ale zmęczyłem się, o to chodziło.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

CII (CXXV) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Po tygodniu regeneracji pierwsza wycieczka z liną na ścianę. Pomijając początkowe problemy, bo głowa nie chciała się przestawić na kolorowe chwyty, poszło całkiem nieźle. Celem było ogóle rozruszanie się, ale zrobienie 6b+, 6b i kilku 6a+ to bardzo ambitne i satysfakcjonujące rozruszanie się.


O, a przy okazji wychodzi na to, że wspinałem się w tym roku już przez 100 dni, czyli raz na trzy dni chodziłem gdzieś łazić albo złazić. Miło.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

El Chorro to maleńka (kilkuset mieszkańców) wioseczka w Andaluzji. Tym, którym sama nazwa jeszcze niczego nie powiedziała, pozwolę sobie trochę ją opisać w ramach #pomyslnaweekend i #turystyka


Miejsce, położone w miejscu, w którym łączą się Rio Guadalhorce (płynąca wąwozem Desfiladero de los Gaitanes) oraz nadpływający z zachodu Arroyo del Granado słynęło od dawna z dużych wezbrań wody, która podczas większych opadów potrafiła spowodować solidne spiętrzenia poniżej złączenia tych rzek. Postanowiono to wykorzystać na początku XX wieku, gdy to wybudowano łącznie trzy tamy (jedną poniżej wyjścia wąwozu i dwie powyżej) w celu wybudowania tam elektrowni szczytowo-pompowej. Dodatkowo powstała również linia kolejowa przebiegająca tunelami z północy na południe i słynna - początkowo techniczna - droga łącząca oba krańce wąwozu: Caminito del Rey.


Czy jest tam warto przyjechać? Jeśli się wspinasz - tak. Jeśli się nie wspinasz - również tak, ale na krócej.


Zaczniemy od kontynuacji wątku turystycznego: najbardziej znaną atrakcją tych okolic (i jedną ze sławniejszych całej Andaluzji) jest wspomniana Caminito del Rey. Początkowo była to po prostu techniczna droga prowadząca po chodniku wspartym na betonowych podporach osadzonych w ścianie, służąca do transportu robotników i materiałów. Nazwa pochodzi od króla Alfonsa XIII, który osobiście był ją przeszedł na początku XX wieku. Z czasem szlak utracił swoje znaczenie i stał się lokalną atrakcją, którą odwiedzali turyści i - od lat 80 - wspinacze, skuszeni możliwością zdobycia skalnych ścian wąwozu. Degeneracja (i wypadki śmiertelne) spowodowały, że lokalne władze zdemontowały początkowe fragmenty drogi, by ukrócić wędrówki tamtędy. Jak można przypuścić, był to średni pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że ludzie, którym próbowano przeszkodzić, umieli się wspinać. Z czasem pojawiły się tam osadzone zabezpieczenia w stylu via ferraty, a niektórzy wspinacze oferowali turystom nawet usługi przewodnicze. Okres od lat 90 do roku 2006 opisywany jest jako "dangerous era", z bilansem prawie 30 śmierci i 70 poważnych uszkodzeń ciała. W końcu lokalne władze postanowiły - w 2006 - odremontować tę drogę i stworzyć z niej atrakcję turystyczną, którą jest do dziś. Cena wycieczki to 10 euro (dzieci poniżej 8 lat nie wchodzą!), bilet do kupienia online; w cenie jest transfer z parkingu do punktu wejściowego i transfer z El Chorro z powrotem do wyjścia wąwozu, do parkingu. Legenda głosi, że wspinacze, którzy pojawią się tam rano, ze szpejem i potwierdzeniem ubezpieczenia, są wpuszczani za darmo, na sektor znajdujący się pośrodku. Nie sprawdzałem ani tej legendy, ani samego szlaku - w internetach jest mnóstwo fotek i filmów, każdy może zweryfikować czy to atrakcja dla niego. Ilość ludzi i pozytywnych opinii świadczy jednak o tym, że warto.


Drugą z lokalnych atrakcji jest Via Ferrata. Startująca z okolic tunelu kolejowego oferuje bardzo ładne wspinanie, dwa mostki tybetańskie i pięćdziesięciometrową tyrolkę. Zdecydowanie warta uwagi, bardzo ładnie poprowadzona. Sprzęt do VF i bloczek do tyrolki można wypożyczyć w kilku miejscach w El Chorro - ja wypożyczałem w Finca la Campana, tam też można od razu zostawić auto w razie potrzeby. Uwaga, przy zwrocie wypożyczonego sprzętu weźcie pod uwagę sjestę!


Poza wspomnianymi okolica oferuje jeszcze kilka szlaków turystycznych, między innymi szlak prowadzący na górujący nad okolicą szczyt Huma, a także bardzo ładnie puszczony czerwony szlak Ruta Escalera Arabe, prowadząca przez schody o tej samej nazwie.


Gdyby ktoś planował zaliczyć wszystkie atrakcje, to moim zdaniem trzy dni to aż nadto, żeby nachodzić się po całej okolicy i zobaczyć wszystko, co tam jest do odwiedzenia. Widać to też po opcjach zakwaterowania: większość to są kwatery na jeden-dwa dni, gdzie się nocuje, idzie na el Caminito i znika. Jeśli chodzi o zakupy, to na miejscu (podobno) jest sklep, jest też na pewno restauracja - wszystko obliczone pod jednodniowych turystów. Gdyby ktoś chciał coś większego, to w sąsiedniej Alorze (15 minut autem) jest Mercadona, duży, dobrze wyposażony supermarket.


Ale gdyby ktoś chciał się wspinać...


(i tu wchodzę w nudniejszą część, dziękuję, można się rozejść)


El Chorro jest miejscem, w którym pojawiły się jedne z pierwszych obitych dróg na świecie. Pierwsze pojawiły się w latach 80. Sporo wspinania kumulowało się w okolicy el Caminito, obecnie sektorów jest całkiem sporo. Niestety, część z nich jest zamknięta na stałe (ze względu na zachowanie wspinaczy), niektóre są zamykane okresowo (ochrona przyrody) - to można sprawdzić o tutaj.


Poza samą wioską znajduje się kilka sektorów, z których zdecydowanie wartym uwagi jest Desplomilandia, oferująca bardzo ładne, długie wspinanie w dobrej skale i (!) wystawę północną. Niestety, poważnym minusem jest wypolerowanie skał, w przewodnikach część dróg zawiera wprost adnotację o tym, ze jest wyślizgana. W efekcie tego zupełnie odpuściłem znany sektor Frontales.


Z miejsc, które mogę polecić - bardzo warte uwagi są sektory El Corral i wspomniana Desplomilandia. Dodatkowo na El Corral i Escalera Araba (sektor Escalera Suissa) są łatwe wielowyciągówki, które warto odwiedzić.


Topo brałem z wykupionego abonamentu na 27 Crags. Nie jest to najwygodniejsza forma nawigacji, ale drogi powstają na tyle często, że warto mieć aktualną wersję wraz z opisem i ewentualnymi zastrzeżeniami (luźne kamienie, wyślizganie, zamknięcie drogi itp.)


Drogi w okolicy są bardzo ładne, oferują wspinanie w bardzo, bardzo zróżnicowanym terenie, można mieć dosłownie wszystko: od prostych czwórek aż do 9b: przewieszenia, połogi, piony, tufy, zacięcia, płyty... Skała też jest bardzo ładna, przyczepna (!) ale nie ostra (!), gdyby nie jeden pechowy chwyt, na którym w przedostatni dzień przekłułem sobie palec, nie użyłbym w ogóle plastra. Do tego wszystko jest z grubsza w jednej okolicy, więc w grę wchodzą ewentualnie krótkie transfery samochodem lub niedługie (2-3 km) spacery ze szpejem w plecaku. Drogi są bardzo dobrze obite, runouty oczywiście się zdarzają, ale w większości są w łatwym (IV-V) terenie albo w przewieszeniu, więc praktycznie nie było miejsc, gdzie musiałem się zastanawiać co się ze mną wydarzy gdybym się poślizgnął. Dodatkowo wpinki są ułożone z głową, nie ma sytuacji w których wpinka jest daleko przed i tuż za cruxem, każde z potencjalnie "lotnych" miejsc, możemy przejść skupiając się na wspinaniu, a nie na perspektywie upadku.


XCIV-CI (CXVII-CXXIV) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Mój pierwotny plan zakładał jedno: nie zepsuć sobie kolanka. Przypomnę, że sobie je nieco przeciążyłem dwa tygodnie przed wyjazdem (ścięgna + łąkotka), co spodowowało ujawnienie się jakiejś starej kontuzji (o której właśnie się dowiedziałem). Okres przedwyjazdowy poświęciłem na intensywną rehabilitację i miałem w sumie jeden dzień faktycznego wspinania (i to lekkiego). Zaplanowałem wspinanie według sprawdzonego rytmu: trzy dni wspinania i jeden dzień restu, max cztery drogi dziennie. To taki system, który jakiś czas temu mi się sprawdził, dzięki czemu nie muszę się zastanawiać nad tym, czy "warto jeszcze jedną drogę?" albo "czy jutro będę zmęczony?": cztery drogi i fajrant.


Niczego sobie nie zrobiłem. Owszem, zdarzały się momenty bólu, kilka razy zrobiłem ruch zanim pomyślałem, ale w większości udało się ustawić tak, że kolano pracowało w płaszczyźnie, w której nie boli. Z perspektywy powyjazdowej: mam wrażenie, że przyjechałem bardziej zrehabilitowany niż wyjechałem. Oczywiście codziennie siedziałem z coldpakiem przez chwilkę, a w niektóre dni musiałem profilaktycznie maźnąć się maścią, ale - wyszło zgodnie z planem. Osiem dni wspinania, dwa dni restu.


Jeśli chodzi o samo wspinanko - to naprawdę, naprawdę jestem usatysfakcjonowany. Do tego stopnia, że robię się nieco podejrzliwy i zastanawiam się, czy te drogi nie są jakoś wyjątkowo nisko wycenione. Zrobiłem życiówkę (w sumie wyrównałem, ale tym razem tak na poważnie): trzy razy bez problemu (i bez "a czy to na pewno tędy, czy nie obszedłem trudności?") zrobiłem porządne, prawie (lub ponad) trzydziestometrowe drogi 6b+ (VI.1+). Dodatkowo wciągałem masowo 6b i 6a+, do tego stopnia, ze na 6a+ zdarzyło mi się rozgrzewać.


Dlaczego więc nie zaatakowałem 6c? W sumie jestem przekonany, że powinno pójść, biorąc pod uwagę, że na poprzednich musiałem się posiłować, ale było to daleko od granicy "maksymalnego wysiłku". Na przeszkodzie stanął mi czas: gdy uznałem, że w sumie warto się wstawić, najpierw nie było do końca w co, bo dostępne w okolicy 6c zawierały w sobie ryzyko rozbicia sobie dupska lecąc z pierwszej lub drugiej wpinki, a potem doszedłem do wniosku, że na koniec wyjazdu nie będziemy się siłowali, życiówki robi się na świeżo, a nie ryzykując, że ambicja weźmie górę nad rozsądkiem i pogłębię sobie kontuzję. Skoro doszedłem do tego poziomu, to jest duża szansa, że mi nie ucieknie.


Za to udało się zrobić kilka wielowyciągówek:

- Three-Sixty (4+): prowadzące na Cerro de Los Hornos, zrobione trochę z ciekawości, a trochę z dostępności, na pałę, ze zbyt ciężkim plecakiem, w sumie nie było to ani najładniejsze wspinanie świata ani najprzyjemniejsze;

- Blue Line (5+): prawie 300 metrów, 12 wyciągów, bardzo ładne, "górskie" wspinanie, z wszystkimi bonusami typu "pomijanie wpinek, bo asekuracja ma chronić tylko przed śmiercią" oraz dbaniem o poprawne prowadzeniem liny na długich, "spacerowych" wyciągach w zróżnicowanym terenie,

- Rogelio (6a+): podobna długość, nieco brzydsze wspinanie, bo trochę zbyt wiele łatwych wyciągów i "transferu" przez teren w trudnościach I i II. W bonusie ostatni wyciąg w trudności III, który był nieubezpieczony i dla którego specjalnie zabrałem z domu kostki. Może i nie było to potrzebne, ale miałem odrobinkę zabawy.


Zakupy zrobione przed wyjazdem: nowa torba na szpej typu "duffelbag" i nowa płachta na linę też się zdecydowanie sprawdziły. Gdy wystarczy po prostu wszystko wrzucić do wora, a nie upychać w plecaku słuchając trzeszczenia szwów, jest naprawdę, naprawdę przyjemniej.


Jedyny minus to weekendy. O ile pierwszy to był weekend Święta Zmarłych (i imprez halloweenowych) i był spokojny, o tyle kolejny to było weekendzicho z wszystkimi bonusami: kamperami zastawiającymi całe parkingi (na parkingu na 30 aut stały cztery samochody i pięć kamperów postawionych tak, żeby nikt nie zaparkował, a nawet gdyby chciał - to na środku stały stoliki i leżaki), tłumami na sektorach (czasem ludzie wspinali się linia przy linii, jak na ścianie wspinaczkowej) i koncertami z muzyką na żywo do późnych godzin nocnych (ale tak serio późnych, do 3 rano). W weekendy robi się dni restowe albo idzie na trekking, zapamiętać.


Dodatkowo jeszcze podsumowanie #stefekpatrzywtalerz


Ze względu na odległość do sklepu zakupy trzeba było zrobić na dwa razy. W efekcie nie kupiłem tego, co planowałem (w Lidlu nie mieli normalnych batoników zbożowych i musiałem posiłkować się podłymi podróbami Twixów), do tego obiady (w zasadzie to większe kolacje) były zbilansowane ale dość obszerne, a do tego ostatnie dni polegały na "oj, kupiliśmy za dużo, przecież nie wyrzucimy", tak że zdecydowanie na brak jedzenia nie narzekałem. Mimo to, w porównaniu z wagą wyjściową jestem "w górę" około kilograma, z czego większość, jeśli nie całość, to zatrzymana woda i nadmiar leżący luzem w jelitach, tak szybko to się nie tyje. Trochę celowo, trochę z musu (i lenistwa) odpuściłem sobie bilansowanie i wpisywanie wszystkiego w apkę: zobaczymy co mi wyszło z takiego odżywiania się na czuja. W ciągu kilku dni powinno mi się wszystko elegancko wyrównać i uzupełnić, więc postaram się wrzucić jakąś aktualizację. Chyba że zapomnę, to nie. Albo chyba że nie będzie mi się chciało, to wtedy też nie.


Podsumowując: wyjazd wyjątkowo udany, nie spodziewałem się tak dobrych wyników, tak przyjemnego i efektywnego wspinania. Czytanie skały, korzystanie z chwytów, technika wspinania zdecydowanie poszła w górę, co na pewno jest wynikiem częstszego bulderowania i szukania nienajprostszych rozwiazań. Do tego forma zdecydowanie na plus.

15f41e60-cf40-4e7f-8508-fac8ea6e3d06
Statyczny_Stefek userbar
boogie

@Statyczny_Stefek dzięki!

Zaloguj się aby komentować

Dziś łącznie 90 powtórzeń w dwóch ćwiczeniach, czterech seriach na kark. Zachęcam do ćwiczenia tej części ciała bo przydaje się w walce i wizualnie dodaje męskości a jest zaniedbany przez większość trenujących.


#karktreninguwart #trenujzhejto

d0a4493e-bbfe-4bfe-91ab-faa9c160288f
dez_

Boli mnie od samego patrzenia. To dobrze?

MJB

Zachęcam do ćwiczenia tej części ciała

Tylko pod żadnym pozorem nie w ten sposób jak pokazuje OP. Bo o ile siłownia jest względnie bezpieczna, to to ćwiczenie jest bardzo niebezpieczne dla zaawansowanych, a co dopiero dla początkujących. Są inne, bezpieczne opcje i te polecam użyć.

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@Enzo są rozsądniejsze ćwiczenia na tą partię mięśni. nie wiem po co się pi⁎⁎⁎⁎lić ze starym kontuzjogennym gównem, ale baw się dobrze

Enzo

@BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta Robiłem to ćwiczenie tylko z podparciem rękami jak do mostka i w sumie nie wiedziałem że jest szkodliwe także odpuszczam je na rzecz innych. Dobrze że wrzuciłem ten post bo się dowiedziałem a inni przy okazji też. Ćwiczenia będę kontynuował w innej formie.

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@Enzo sporo ludzi robi/robiło to ćwiczenie, ale to nie oznacza że jest ono dobre i bezpieczne. Powoływanie się na Tysona i jakichś ludzi robiących je wygląda na błąd przeżywalności, bo po latach nikt już raczej nie będzie pamiętać że ktoś w ten sposób się rozjebał.

Zaloguj się aby komentować

Każdy plan treningowy dla początkujących typu FBW, który nie zawiera izolacji na tylny akton naramiennego, mimo zawierania takowej na środek, jest do d⁎⁎y. Tył naramiennego to gamechanger w każdej pozie bokiem i tyłem, a ponadto mięsień posturalny.

#hejtokoksy #silownia #kulturystyka #trenujzhejto

saradonin_redux

Xd


Gamechangerem w pozie bokiem u początkującego jest stopniowo zmniejszający się bebzon. Tylny akton naramiennego zwykle jest wówczas najmniejszym zmartwieniem

Zaloguj się aby komentować

XCIII (CXVI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto


#stefeksiewspina


Ostatnie wyjście przed wyjazdem i jednocześnie pierwsze wspinaczkowe po kontuzji. Kolano działa, ale widzę, że będę musiał unikać części ruchów. Na obwodach było całkiem spoko, ale tam miałem pełną kontrolę nad tym gdzie chcę postawić stopy. Prawdziwy teren może to boleśnie zweryfikować i zdegradować mnie do roli samobieżnego punktu asekuracyjnego.


W zasadzie to samo podejście pod skały może to zrobić, bez wspinania nawet.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

XCII (CXV) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto


#stefeksiewspina


Ciężko nazwać to wspinaniem, ale w sumie trening wspinaczkowy i w miejscu, gdzie się ludzie wspinają więc...


Kolano nadal odpoczywa, ale na szczęście sprawne (przynajmniej częściowo) ramiona pozwoliły mi się doszczętnie zniszczyć na chwytotablicy, kampusie i po prostu na drągu. I odpychając się od gleby.

Statyczny_Stefek userbar
boogie

@Statyczny_Stefek a byłeś już w tej Hiszpanii?

Zaloguj się aby komentować

XCI (CXIV) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto


#stefeksiewspina


Zaległy wpis z poniedziałku. Ale w sumie mi się nie spieszy. Pamiętacie, jak w piątek pisałem, że miałem wspaniały dzień wspinaczkowy, wszystko wchodziło, siłowe przechwyty jak miodzio i w ogóle? No, to wola i motywacja pozostały wysokie, ale najwyraźniej opakowanie nie nadążyło. Kolano powiedziało "przerwa".


Co prawda w poniedziałek poszedłem kontrolnie się pobawić - i wszystko się da, legancko, tego. Może i z przeprostowanym lekko kolanem, może i bez ruchów skrętnych, ale obwody - bo akurat i tak miałem je w planie - zrobiłem bardzo ładnie (szczególnie że gdy noga nie nadąża, to trzeba kompensować rękoma, nie?).


Rąk na szczęście nie popsułem, ale zrobię sobie tak z tydzień przerwy od używania kolana w niecnych celach. Rąk mi nie urwało, więc na kampusie dam radę sobie sprawić ból, tag pompeczkowy też się nie obrazi.


A tak to, cóż: nic tragicznego się nie stało, trochę przeciążenia, trochę opuchnięte, trochę dowiedziałem się, że moja bujna, rowerowa przeszłość mogła mi załatwić uszkodzenie łąkotki (które się trochę zaktywizowało), więc teraz w domu smaruję, chłodzę, rehabilitacja i magiczne lasery, prądy i hipnoza (#pdk) - i czekamy sobie. Już w sumie nie boli jak chodzę (albo czasem kłuje), więc powoli, powoli.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

XC (CXIII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto


#stefeksiewspina


Tak to można chodzić. Udało się wyjść zaraz po pracy, o 15:00. Cała bulderownia pusta, a do tego były świeże przekrętki.


No i wszystko wchodziło, tak jak powinno: sflashowałem jedną siódemkę, jedną zrobiłem w drugiej próbie, jedną zrobiłem prawie do topu (bo nie, nie będę skakał do olbrzymiego oblaka będąc trzy metry nad materacem), dołożyłem do tego kilka fajnych i technicznych szóstek. Dwie i pół godziny sytego bulderowania.

Statyczny_Stefek userbar
boogie

@Statyczny_Stefek na mojej sali, na automatach nie zmieniło się nic chyba już ze 2 miesiące... Teraz nie wiem, zaczynać nowy projekt, czy olać bo zmienią (może) tydzień xD Trochę irytujące, że nie ma jakiegoś plany / kalendarza co i kiedy planują zmieniać.

Zaloguj się aby komentować

LXXXIX (CXII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Rzadko kiedy mi się tak źle wspina jak dziś (wczoraj). Nic nie wchodziło, a do tego przyszło, mimo późnej pory, strasznie dużo ludzi - i to młodych. I nie przeszkadza mi wiek, ale to, że zwykle przychodzą w grupach, obsiadają problemy i albo trzeba się wpychać w kolejkę, albo łapać to, co jest wolne. A do tego gdy jest tyle grupek, to robi się za głośno.


Dopiero po godzinie, gdy postanowiłem po prostu wspinać się po tym, co jest dostępne i co wchodzi, jakoś zaczęło się robić lepiej. Wciągnąłem nawet problem przygotowany na ten tydzień, czujny na początku, siłowy na końcu. Na sam koniec nawet - nie wiem jakim cudem - zaczęły mi wchodzić siłowe ruchy w przewieszeniu.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

LXXXVIII (CXI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Ależ się upodliłem! Wydawało mi się, że w sumie nic takiego, ale zacząłem od mocniejszych wstawek z typową (pięciominutową) przerwą, ale pod koniec, gdy już zszedłem na łatwiejsze problemy, skończyło się to sporą ilością prób z mniejszym restem. Owszem, siódemka wpadła fleszem, to sobie zapisuję. Znalazłem jednak kilka łatwiejszych problemów, które wymagały uwagi i kilku prób (i szczotkowania).


Znowu wspinanie w towarzystwie młodzieży, podziwiam zacięcie, wygląda na to, że kamienie już się rozpędziły i lawina jedzie sama. Nawet były wstawki w palczaste krawądki, ciekawe czy dziś boli.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

LXXXVII (CX) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Czy jeden dzień przerwy między sesjami bulderowymi może być wystarczający? Nie, nie może. Niby człowiek wiedzioł, ale się łudził.


Nie był to najprzyjemniejszy dzień mojego wspinaczkowego życia: już na samym początku przedramiona powiedziały, że nie chcą się bawić i planowane wstawki w trudne problemy zakończyły się po dosłownie kilku i wymusiły nie pięcio, a dziesięciominutowe resty.


W końcu nie miałem wyboru i musiałem przerzucić się na coś prostszego, ale robionego trochę bardziej intensywnie. Do tego nawał ludzi przesuwał mnie, niczym gałąź kołyszącą się na falach, na coraz to nowsze problemy, bo nie lubię wspinać się ani tam, gdzie trzeba stać w kolejce, albo - i to tym bardziej - tam, gdzie jest ryzyko, że ktoś zaraz wstawi się tuż obok mnie albo wręcz (!) pode mną (serio!), chcę się skupić na wspinaniu, a nie na przypominaniu innym jak działa grawitacja.


Dzień skończył się solidnym zmęczeniem tych mięśni, które były zaplanowane, teraz czas na zasłużone dwa dni fajrantu.


A, trzydziestoletnia "młodzież", która ze mną chodzi na ściankę, robi zauważalne postępy. To jest jedna z przyjemniejszych rzeczy - patrzeć jak ludziki naturalnie (lub po ewentualnych drobnych uwagach) zaczynają ustawiać się pod profil drogi, przesuwać środek ciężkości i wspinać się bardziej elegancko: mniej siłowo, bardziej technicznie.

Statyczny_Stefek userbar
boogie

@Statyczny_Stefek jak przebijesz 40tkę to 3 dni może być mało xD

Statyczny_Stefek

@boogie ale czyją czterdziestkę?

boogie

@Statyczny_Stefek swoją :)

Zaloguj się aby komentować

LXXXVI (CXI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Wpis za przedwczoraj, trochę opóźniony (szczególnie, że dziś najprawdopodobniej pójdę znowu).


Dzień patentowania i siły: padła jedna siódemka (nie wiem jakim cudem, nie była trudna, brakowało mi przechwycenia jednego, śliskiego maleństwa - po prostu utrzymałem), zapatentowałem sobie, przynajmniej częściowo, fragmenty dwóch kolejnych siódemek i dobiłem się szóstkami. Nie wiem czy je (siódemki) ukończę, wymagają dużej uwagi na górze, a spadanie z trzech metrów na materac, na plecy, nie brzmi jak przyjemna niespodzianka. Na szczęście sam "dół" jest wystarczająco męczący, bez problemu treningowo można go zrobić po dwa razy z rzędu i wycierpieć swoje

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

LXXXV (CX) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

#stefeksiewspina


Dzisiaj (wczoraj) bulderowanko, czyli siła. Cierpienie zostało dokonane, chociaż dość daleko od tego, co nazwałbym "komfortowym" (w znaczeniu przyjemności) wspinaniem. Routesetterzy zrobili solidną przekrętkę i najwyraźniej robili na ilość, nie na jakość, więc chociaż fragmentów w odpowiedniej trudności miałem sporo, to nie miałem (i nie mam) za bardzo szans zatopować ze względu na albo fakt, że problem sięgał górnej granicy stopnia (ale na szczęście bliżej topu) albo że któryś kolejny przechwyt łączył się z ryzykiem niekontrolowanego lotu, co jednak nie mieści się w mojej strefie komfortu.


Warto zauważyć, że ponownie - trzeci raz z rzędu (i umówieni jesteśmy na czwarty) wpadł kolega z koleżanką, najwyraźniej motywacja do wspinania jest, trzeba chuchać na ten płomyczek, póki nie gaśnie

Statyczny_Stefek userbar
boogie

@Statyczny_Stefek byłeś już tej Hiszpani?

Statyczny_Stefek

@boogie jeszcze długo nie. Wkrótce

boogie

@Statyczny_Stefek czekam na zdjęcia

Zaloguj się aby komentować

LXXXIII i LXXXIV (CVIII i CIX) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto


#stefeksiewspina


Krótka, dwudniowa seria wytrzymałości siłowej (jeszcze półtora bloku, krótki rest i idziemy robić inne). Tym razem, wyjątkowo, w hejtotowarzystwie (i to dwudniowym, dumny i zaskoczony mocno!). Towarzysko w sumie niewiele się udzielałem, bo poza zrobieniem zapatentowanej siódemki (w pierwszej próbie, pierwszego dnia), skupiałem się głównie na obwodach, kampusie i próbach zrobienia sobie ze skóry na dłoniach mielonki (z sukcesem).


Drugiego dnia musiałem skończyć wcześniej, bo... nie miałem już jak trzymać chwytów tymi wygniecionymi łapami.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

LXXXII (CVII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto


#stefeksiewspina


Zaczynamy przygotowanie pod ostatni w tym roku wyjazd. Równilegle od kilku dni leci trochę przesunięta w czasie redukcja, celuję w 1kg, ale nie jestem wybredny. Plan, który mam rozpisany, zakłada wytrzymałość silową, odrobinę przerwy, siłę - i powrót do wytrzymałości siłowej. Jest na to czas, jest na to plan.


Dziś z bólem serca musiałem oderwać się od techniczno-siłowej siódemki, którą już miałem, już trzymałem top, ale ustalając pozycję do dołożenia trafiłem na ślepo w nie mój stopień. Trudno, plan to plan, skończyło się na solidnej porcji obwodów.

Statyczny_Stefek userbar
boogie

@Statyczny_Stefek gdzie jedziesz?

boogie

@Statyczny_Stefek które skałki? Barcelona czy Alicante?

Zaloguj się aby komentować

LXXXI (CVI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

 #stefeksiewspina


Wyjście na rozruszanie się po trekkingu. Trzy opisane wcześniej dni jednak dały w kość i aż do piątku profilaktycznie zrobiłem sobie rest. W czwartek były pompki, wczoraj w końcu wspinanie. Miało być lekko, skończyło się na rozpracowaniu kilku problemów i przejściu trochę poza granicę przyzwoitości - ani wystarczająco resta na siłę, ani wystarczająco mało (i łatwo) na wytrzymałość siłową.

Statyczny_Stefek userbar

Zaloguj się aby komentować

Następna