@rain
A w tym, co dziś wstawiłam chyba chodzi o to, że próbując być wiecznie zajęci odwracamy uwagę od pustki naszego własnego istnienia, zamiast stawić jej czoła.
Strasznie mi się to zdanie skojarzyło z fragmentem "Ostatniego Mezjasza" P. W. Zappfe. Autor ogółem uważał, że ludzka świadomość rozwinęła się nadmiernie. W przeciwieństwie do innych zwierząt zdajemy sobie sprawę z własnej śmiertelności. Poszukujemy sprawiedliwości i sensu w świecie, który nie wydaje się ani sprawiedliwy, ani sensowny. Żeby poradzić sobie ze świadomością własnej śmiertelności, poczuciem osamotnienia w potężnym kosmosie i poczuciem braku sensu, ludzie posługują się różnymi technikami, które zmniejszają ludzką świadomość.
Jedną z nich jest rozproszenie, które właśnie na tym polega by być ciągle zajętym (np. poświęcić się pracy; zostać aktywistą, który podporządkuje swoje życie jakiejś sprawie). Kiedy człowiek jest w takim ciągłym biegu to nie ma czasu, by myśleć o braku sensu życia i wg autora dzięki temu chroni się przed popadnięciem w rozpacz.
Zapffe uważał, że pustce istnienia tak naprawdę nie da się stawić czoła. Według niego człowiek jest biologicznym paradoksem, a ludzkie życie po prostu jest pozbawione sensu i wypełnione cierpieniem. Doszedł do wniosku, że najlepsze co można z tym zrobić to zostać antynatalistą, nie rozmnażać się i poczekać, aż ludzkość wymrze. Czyli takie dosyć radykalne rozwiązanie: nie będzie ludzi = nikt nie będzie cierpiał z powodu braku sensu życia, strachu przed śmiercią, świadomości, że inni ludzie (albo nawet szerzej inne stworzenia) też cierpią i muszą umrzeć