@Vakarian dwa lata temu pracowałem w Kenii ale byłem po drugiej stronie kraju od tej, którą ty odwiedziłeś. Pracowałem w Marsabit County, na południe od Jeziora Rudolfa (teraz Lake Turkana).
Mini safari zaliczyłem w parku narodowym w Nairobi.
W pracy za to miałem chwile, że czułem się jak zwierzę na safari. Nie dość, że byłem jednym z trzech białych na site, to jeszcze trzy najbliższe plemiona urządziły sobie wojenkę o wodę, kozy i wielbłądy. Było na tyle ciekawie, że dostaliśmy ochronę od rządu w postaci rezerwistów kenijskiej armii. Związane było to z tym, że ta farma wiatrowa zapewnia ok 15% zapotrzebowania kraju na prąd.
Inna sprawa to fakt, że rezerwisci byli zagrożeniem sami dla siebie bo tak znali się na obsłudze broni.