Kiedyś jako gówniarz jeździłem z dziadkiem do pracy w wakacje, dziadek miał wtedy jakoś chyba lekko ponad 65 lat, do dziś nie może usiedzieć na tyłku a już wbił prawie 80. Do rzeczy, historia krótka acz zabawna. Malowaliśmy na rusztowaniu wykusz czy jakoś tak, te takie balkoniki zabudowane. Istotną kwestią jest fakt że Henio lubi sobie wypić, w ten dzień był po „dwóch” piwkach. Kilka razy mu powtarzałem że w miejscu w którym stoi czasem się buja ta jego magiczna warszawska konstrukcja, ale wnusiu, jest dobrze, taka praca, nic się nie martw ja całe życie na rusztowaniu. I c⁎⁎j, spadł w końcu najebus wesoły, byliśmy może z 5m nad ziemią. Lecę do dziada z obsranymi gaciami, bo pewnie połamany, w najlepszym przypadku. Wyobraźcie sobie że k⁎⁎wa nic mu się nie stało. Coś tam na łokieć narzekał, ale oczywiście do znachora nie bo po co. I tak po dziś dzień pan Henio lubi sobie wypić, przekopać ogródek, pomóc przy budowie, do dziś sra na lekarzy, ma się dobrze. Teściu niech wraca do zdrowia, w razie co podeśle dziadka. Alko we własnym zakresie