Wczoraj była mała dyskusja w wątku o szkołach i o tym czego warto sie uczyć i wielu zwróciło uwagę, że powinienem koniecznie uwzględnić matematykę. Sam tutaj mam trochę ambiwalentne odczucia, bo choć wiem że uczą myślenia, to z drugiej strony co nie uczy jak się potraktuje to poważnie? A jak się matmy nie traktuje poważnie to też się myślenia nie nauczy tylko klepania z wzroów by mieć te 30% na rozszerzonej


Ale dziś nie o tym. Dziś pytanie do Was (bez ankiety, nie żebrzę do wyzwań), co byście zmieniali w nauce matmy w szkole/liceum? O ile oczywiście cokolwiek. Bo działów matmy jest dużo, wszystkich na pewno nie da się w zadowalający sposób ogarnąć.


Mnie w nauce matematyki trochę brakuje praktycznego podejścia - pokazania w jaki sposób te wzory matematyczne wpływają na świat, by pokazać jak różnica między śmiertelnością choroby rzedu 0.5% a 2% to nie różnica do 1.5% a o 400% (zaraz przyjdą tutaj wiadomo kto :P), że w wielu przypadkech nie liczę się suche liczby, tylko tendencje - by dzieci wiedziały po co liczą pochodne i że jak liczba chorych rośnie pięciokrotnie w ciągu tygodnia to fakt że teraz ich jest tylko stu to nie jest powód do uspokojenia (znów kij w mrowisko :P), by ludzie rozumieli różnicę między procentami a punktami procentowymi skoro wszędzie otaczani jesteśmy przez statystyki. Ogólnie statystyki to temat, który jest cholernie istotny a który mnóstwo ludzi całkowicie źle czyta (mnie samemu też się zdarza) albo jest celowo manipulowanym w politycznych celach (tu przykład na przykład manipulowania przyrostem płac czy inflacją - to że średnio płace wzrosły o 5% równie dobrze może oznaczać, że 90% ludzi nie odczuło tego). Zapewne chciałbym też dodać jakieś zalążki algorytmiki - to jest bardziej uniwersalne niż tylko do pracy w IT. Ograniczyłbym natomiast kilka działów, które ktoś sobie nadrobi jak będzie potrzebował - stereometrię czy trygonometrię.


Natomiast na pewno bym się nie upierał, że to co proponuje ma sens. Ale czasem chcę napisać o czymś innym jak grzyby


#szkola #matematyka #gownowpis


Stary post: https://www.hejto.pl/wpis/czym-jestem-starszy-tym-bardziej-moj-poglad-na-temat-nauczania-poczatkowego-sie-

Komentarze (27)

PlatynowyBazant20

Jak za dobrze będą znać matematykę, to mogą ostrożniej brać kredyty. To nie dobra. 🙂

Ragnarokk

@PlatynowyBazant20

Tak, właśnie, zapominałem o procencie składanym


Acz ciekawostką jest to, że ponoć obecnie młodzież sobie dużo lepiej radzi z procentami, bo jest otoczona elektroniką którą trzeba ładować

moll

@Ragnarokk upraktycznienie matmy - ludzie nie potrafią wyliczyć sobie paneli na podłogę, albo ile paczek płytek kupić, bo z matmy robi się abstrakcję i metafizykę.

Do tego dopuszczenie dojścia do wyniku różnymi metodami.

I uczenie tego, co faktycznie jest użytkowe, plus nauka liczenia z kalkulatorem, przekładania działań na arkusze kalkulacyjne

A cała ta "abstrakcyjna" matma, co dopiero używa jej inżynier na studiach, żeby o niej zapomnieć po studiach dopiero na poziomie akademickim

pigoku

@moll and @Ragnarokk takie praktyczne zastosowania matematyki jak wyliczanie paneli czy płytek to jest zadanie na poziomie podstawówki i to wczesnej. I owszem, zgadzam się że powinno się więcej pokazywać praktycznego stosowania matematyki ale to się odbywa w ramach osobnych przedmiotów, podobne rzeczy robi się na technice, ekonomii czy biznesie czy jak tam się teraz nazywa ten przedmiot. Zgadzam się, że może powinno się do tego przykładać większą wagę, podobnie jak do nauczania praktycznej fizyki, czyli tego jak działa otaczający nas świat fizyczny. Dotyczy to również innych przedmiotów. O ile na biologii robi się dużo ciekawych rzeczy to mało kto potrafi nazwać 10-20 gatunków drzew jakie widzi przez okno czy ptaków jakie przylatują do karmnika.


Natomiast w matmie chodzi o to, żeby jednak myśleć abstrakcyjnie. I dlatego szybko przechodzi się od "jeżyk miał 6 jabłuszek" do wzorów i zadań bo matematyka to jest całkowicie abstrakcyjna dziedzina.

Co do klepania wzorów i zadań to tak, jest to niestety jedyna metoda (chyba że jesteś genialny) osiągnięcia sprawności w matmie. W fizyce czy chemii i innych naukach korzystających z maty również.

Umiejętność swobodnego posługiwania się matematyką wyrabia się tak samo jak umiejętność posługiwania się obcym językiem. To że przeczytasz zasady gramatyki nie powoduje że zaczynasz płynnie mówić. To się bierze z dupogodzin spędzonych na zadaniami.

moll

@pigoku tylko że po podstawówce się o tym zapomina. Ja ekonomii i biznesu nie miałam, a na podstawach przedsiębiorczości to nawet CV nas nie nauczyli porządnie pisać xD

Wiesz, do nauczenia myślenia nie potrzeba ani abstrakcyjnych wzorów, ani wielkich liczb. Miałam na studiach genialnego wykładowcę matematyki, facet z wykładami zjeździł pół świata i to, w jaki prosty sposób i na jak małym zakresie cyferek potrafił to przedstawić, to wgniatało w fotel. I właśnie tego mi brakuje w polskiej szkole - podejścia, że my mamy to zrozumieć, a nie zajebać się pilnowaniem zer i przecinków. I każdy wzór, jaki nam prezentował miał odniesienie praktyczne, a nie zawieszenie w abstrakcyjnej próżni

Ragnarokk

@pigoku

Mam raczej inne zdanie z mojego doświadczenia. Dużo dupogodzin możnaby zastąpić lepszym wytłumaczeniem tematu, pokazaniem kiedy, co i jak. Ale dla nauczycieli łatwiej kazać zrobić 69 przykładów z ćwiczeń niż się samemu postarać.


Wiadomo, nie mówię by zupełnie tego unikać.


A myślenie abstrakcyjne jest drugorzędne wobec myślenia nieabstrakcyjnego, a z nim większość ludzi ma wystarczający problem

pigoku

@Ragnarokk i ponownie @moll powtarzam, że nie będziecie umieli wypowiadać się po angielsku od samego przeczytania podręcznika gramatyki.

Dobre wytłumaczenie jest ważne ale wykłady o których wspomniałaś to brzmi jak popularyzacja nauki 😁 niestety nie przekłada się na sprawność posługiwania się językiem czy matematyka.

Ragnarokk

@pigoku

I know that, mate. But some teachers really overdo and overwork children with exercises causing them to hate the subject and as a result the learn nothing.


Ja miałem pewne problemy z matmą w liceum (nie dlatego że byłem słaby, ale szkoła była bardzo wymagająca). Wystarczyło kilka godzin korepetycji z kolesiem co umiał wytłumaczyć i nagle z średniej ocen jakieś 2.5 zrobiła się 4.


My naprawdę rozumiemy co chcesz przekazać, tylko się nie do końca zgadzamy, więc naprawdę nie musisz kolejny raz nam to tłumaczyć.

Ragnarokk

@pigoku

Tak mniej więcej się czułem jak ten koleś od korepetycji w naprawdę prosty sposób wytłumaczył mi czego ja się właściwie uczę

3a1dd845-2723-4c81-925c-e128a1db5f79
moll

@pigoku nie, to były regularne zajęcia. Ja nigdzie tu nie napisałam, że nie ma być liczenia, ćwiczenia i zadań, więc nie wiem do czego pijesz...

Tylko żeby coś ćwiczyć to najpierw trzeba ten materiał wyłożyć. A póki w szkole kuleje wykładanie materiału, to jak ma potem iść liczenie w praktyce?

pigoku

@moll no offence oczywiście, żeby nam tu jakaś kłótnia nie wybuchła

To jest chyba nierozstrzygalny problem innego rzędu: czy szkoła ma być elitarna czy egalitarna. Przy obecnym systemie (i każdym innym sensowym poza kastowym albo feudalnym jest raczej egalitarna i wszystko uśrednia. Geniuszom wystarczy raz wyłożyć i potem już sami sobie radzą, matoły będą klepać to samo zadanie bez żadnego efektu (jeżyk miął sześć jabłuszek... itd.) W praktyce to wygląda oczywiście tak, że w miarę ogarniętymi dziećmi nikt się nie zajmuje bo pani ciśnie tych słabszych żeby podciągnęli do jakiegoś przeciętnego choćby poziomu. Ci pierwsi oczywiście się nudzą i narzekają na kolejną turę rozwiazywania nudnych zadań. Tak wygląda program przeciętnej szkoły i do jego realizacji zatrudniani są, no cóż, przeciętni nauczyciele. Takich z pasją i zdolnościami do zainteresowania jest jakiś procent zgodnie z zasadą Pratea a i ci muszą klepać program ułożony pod średnich uczniów a nie geniuszy.

Co to dużo mówić, jeżeli w ogóle dostrzegasz problem i potrafisz go opisać w sposób jak to robisz to raczej wystajesz ponad przeciętność. I w szkole się nudziłaś albo tępy nauczyciel zabił w Tobie radość z uczenia się itd. Takich przypadków jest tyle, ile inteligentnych ludzi niestety.

Jest pewnie jakaś wąska, elitarna pula szkół, gdzie ten problem udaje się rozwiązać poprzez indywidualne podejście do każdego ucznia ale sama wiesz, że nie da się tego zrobić w samorządowej szkole na 1000 uczniów ani ustawą ani programem.

moll

@pigoku aktualnie - egalitarna, fajnie jakby uwzględniała potrzeby "elitarne", ale o tym możesz pomarzyć. Musiałbyś wyjść z modelu pruskiego, wtedy masz szansę na pracę indywidualno-grupową. Grupie tłuczesz podstawy do pożygu, za to ci co się wybijają, po opanowaniu podstaw dostają dodatkowy kurs pogłębiający przedmiot/zagadnienie.

Teoretycznie do zrealizowania przy lecącej na ryj dzietności i klasach max 15-osobowych

pigoku

@Ragnarokk jak napisałem poniżej koleżance, uważam was za rozgarniętych i inteligentnych ludzi Inaczej bym się z wami nie wdawał w dyskusję :DDDD

Tylko takie postawienie problemu, że więcej powinno się tłumaczyć to jednostronne spojrzenie bo system jest zbyt złożony.

Co nie znaczy, że nie należy o tym rozmawiać, co być może gdzieś się odbije w całości dyskursu, który obecnie skupia się na ilości lekcji religii.


BTW oczywiście tak jak wszyscy nienawidziłem matematyki, historii, polskiego itd.

Piękno matematyki odkryłem czytając wykłady Feynmana (choć nie będę wracał do próby liczenia całek bo jestem za leniwy), historią się zaczytuję kupując kolejne cegły Normana Daviesa, a z polskim sobie też radzę choć mam wrażenie że trochę mi zardzewiał bo nie mam powodu do używania w mowie i piśmie. Musiałbym zacząć klepać jakiegoś bloga dla przywrócenia zdolności językowych.

pigoku

@moll tak, oczywiście masz rację bo to się wydaje prostym rozwiązaniem. Ale jest to prosta droga do tworzenia systemu kastowego od etapu szkolnej podstawówki.

Osobiście chętnie odebrałbym prawo do głosowania niepracującym, emerytom i alkoholikom ale to by był wyłom w zasadach demokracji (jaka by ona nie była) i doprowadziłby do erozji w miarę sensownie funkcjonujących społeczeństw jakie znamy z Europy.

moll

@pigoku z jednej strony - tak, z drugiej - w tym systemie nawet wśród najbiedniejszych wyłowisz talenty i masz lepsze kompetencje systemowe pod program wspierania talentów. Programy stypendialne oparte o coś takiego byłyby super trampoliną, do tego jesteś w stanie rozwinąć program mentoringu

pigoku

@moll tak, jak najbardziej. Też uważam, że marnujemy talenty i uzdolnionych uczniów zrównując ich ze średnią.

moll

@pigoku marnujemy talenty, ale o resztę też nie dbamy xD w aktualnym systemie nie masz ani premiowania bycia najlepszym, ani jakichś nawet średnich korzyści z bycia średniakiem. A w momencie kiedy słabszych równamy do średniej, ale ze średniej dajemy się wybić masz system, w którym społeczeństwo jest wyedukowane bez obrzynania talentów

wonsz

Statystyka niedługo będzie zakazana bo jest rasistowska


A matmę to na co dzień można dzieciakom w domu ogarnąć w fajny sposób, np. gdybyś miał zapłacić tyle samo za dwie pizze 30cm lub jedną 45cm to co lepiej wybrać? Z której zostanie więcej brzegów? I cyk pole i obwód koła z głowy, a jak do tego jeszcze wjedzie pitca to zapamięta to końca życia

Ragnarokk

@wonsz Ten komentarz to doskonały przykład, że trzeba uczyć statystyki. Bo to do czego pijesz to wspaniały przyykład manipulacji nimi by osiągnąc swoją polityczną tezę.


Bo tam różnica jest przede wszystkim na tym, że biedni popełniają więcej przestępstw jak bogaci, ludzie z miast więcej niż z prowincji, a do tego jest wyraźna statystyczna różnica w wydawanych wyrokach za to samo przestępstwo w zależności od pochodzenia.


Pizza też bardzo dobry przykład

l__p

@Ragnarokk matematyka to głównie rozwiązywanie problemów, nie klepanie zadanek i wzorów 😪tak więc rozwiązywać problemy!

Ragnarokk

@l__p Dlatego dodałem podstawy algorytmiki

pigoku

@l__p ale te problemy rozwiązują ci, którzy odsiedzieli wcześniej cały semestr rozwiązując raz za razem zbiór zadań z całkami

w0jmar

@Ragnarokk


to nie różnica do 1.5% a o 400%


Nauka precyzyjnego definiowania myśli.


Nawet u Ciebie to wyszło - mieszasz pojęcie %zmiany a punkt procentowy.


Dalej ograniczajmy zakres wiedzy do opanowania w podstawówce.

Bez poprawnego definiowania - wszystko leży.


No ale co ja tam wiem ... .

Yakamaz

ciężka sprawa np. ludzie rodzice potrafią się kłócić z rodzicami że dwa zakupy po siedem jadłem to to samo co siedem zakupów po dwa jabłka i czemu ich pociecha ma niezaliczone i im smutno

plemnik_w_piwie

@Ragnarokk czego brakuje? zadań z treścią i gier logicznych. Zamykam temat.

AndzelaBomba

Dużo zależy od nauczyciela. Matematyka to przedmiot, który trzeba zrozumieć, a nie wykuć i zapomnieć. I tutaj albo ktoś umie przekazać wiedzę i dobrze wytłumaczyć, i wtedy większość klasy ma 4-5, albo nie i wtedy połowa ma 2.

izopropanol

Dla mnie odstraszająca w matematyce była kompletna abstrakcyjność. W sensie nigdy nie rozumiałem do czego są całki, różniczki itp. Nigdy mi się też nie udało ich jakoś specjalnie nauczyć, dopiero w obecnej pracy okazuje się że do rozwiązania problemu trzeba coś scałkować i to się nagle staje intuicyjne.

Zaloguj się aby komentować