W tym roku święta wypadają u teściów. Ma też być szwagier. W środę wyszło że ich córka ma covida. Ja stwierdziłem, że w takim wypadku nie powinni jechać bo to absolutny dick move - zwłaszcza że starzy ludzie tam będą też. Powiedziałem, że jak oni tam będą, to ja nie jadę, bo nie mam zamiaru zdychać na urlopie na cokolwiek. I jest trochę draka, bo teściowie sapią, trochę na żonie szantaż emocjonalny uprawiają. Żona jednak bardziej po mojej stronie stoi i pewnie dzisiaj nigdzie nie pojedziemy.
Myślicie, że przesadzam i mimo ryzyka powinienem jechać? Tu nawet nie chodzi o covida. Tak samo bym zareagował jakby było dowolne innego zakaźne gówno.
Trochę #zalesie, bo wychodzi że ludzie co z chorobą zakaźną jadą do innych są ok, a ludzie co nie chcą się syfem zarazić są jebniętymi paranoikami. Ale mi nie szkoda. Razem z żoną pogramy z ziomeczkiem, który sam siedzi na emigracji i nie ma z kim spędzić świąt.