"Kobiety, które były w parku w Kaliszu w chwili utonięcia 42-latki, nie miały wątpliwości, że można ją było uratować. Same były na spacerze z dziećmi i kiedy zauważały tonącą, wezwały służby, a także pobiegły po pomoc do pobliskiej kawiarni. - Nikt z siedzących przy kawie mężczyzn nie podniósł się. Siedzieli i patrzyli, mówili, że nie potrafią pływać. Próbowałam zatrzymywać rowerzystów, ale też odmawiali pomocy, niektórzy to nawet słuchawek z uszu nie zdjęli. 200 metrów od miejsca zdarzenia trenowali kajakarze. Pomimo naszych krzyków nie usłyszeli nas. W końcu, kiedy na nasze prośby zareagowało dwóch mężczyzn, było już za późno. Jeden z nich wszedł do wody, ale już nic nie widział - powiedziała jedna z rozmówczyń PAP."
To dlaczego same nie skoczyły jej ratować? Napiszę szczerze, że pewnie sam nie wskoczyłbym do wody by także pewnie utonąć.
#logikarozowychpaskow

