@Marcus_Aurelius Pewnie, idąc takim tokiem rozumowania najlepiej jest się zabić (co swoją drogą jest bardzo ekologiczne) To oczywiście żart - użyłeś tzw. slippery slope fallacy, że jeśli zgodzimy się na A (nie podejmowanie ryzyka w obrzydliwej grze o życie kogoś, kto jeszcze nie istnieje) to automatycznie musimy zgodzić się na B (nie wolno podejmować nam ryzyka w ogóle), a to błąd logiczny.
W wypadku dziecka sprawa różni się, według mnie, od podanych przez Ciebie przykładów głównie w 2 aspektach 1. masz dosłownie wpływ na to czy to dziecko będzie istniało czy nie 2. Jeśli komuś spierdolisz życie, np. rozjeżdżając go samochodem, to (o ile nie jesteś Tomaszem Hajto, heh) Ty ponosisz konsekwencje swoich czynów, choćby po części. W przypadku dziecka to dziecko bierze na siebie konsekwencje Twoich czynów przez dosłownie całe swoje życie. Jest też bardzo duża szansa, że to życie nie będzie mu się podobało, ale to już dygresja.
Z obarczaniem Ciebie ryzykiem - nie wiem czemu miałbyś siebie obarczać nim - trochę chochoła tu zrobiłeś, bo nie użyłem takiego argumentu
Z dzieckiem, które już jest chodzi o to, że już jest i takie do adopcji już ma przejebane na starcie. Z dzieckiem, którego nie ma chodzi o to, że możesz zdecydować, żeby go nigdy nie było.
Ale generalnie wydaje mi się, że w miarę rozumiem Twój punkt widzenia. Po prostu ryzyko jest według Ciebie za małe i nagroda za duża, żeby nie próbować. W porządku