Pół roku temu, na moją siostrę została zaciągnięta chwilówka, oraz zawarta umowa na abonament z telefonem, który został szybko sprzedany w lombardzie. Sprawca jest nam doskonale znany, nawet w lombardzie oddał na swoje normalne dane. A jak wziął? Otóż po prostu wykorzystał naiwnie okazane zaufanie. Więcej nie mówię, bo to jej prywatna sprawa.
W każdym razie. Sprawa została oczywiście zgłoszona. I tu zaczyna się karuzela naszego fantastycznego systemu prawnego.
Po 3 miesiącach ktoś w prokuraturze w końcu wziął te papiery do ręki i "rozpoczął bieg sprawy". Fest szybko. Niestety prokuraturze w Częstochowie nie spodobało się, że to ona ma się zajmować tą sprawą, bo choć oskarżony to mieszkaniec Częstochowy, to została zgłoszona w prokuraturze właściwej zamieszkaniu mojej siostry. Stwierdzili zatem, że nie będą tego prowadzić, bo sprawca "robił to przez internet, więc nie można stwierdzić gdzie popełnił przestępstwo".
Postanowili zatem rozpocząć tzw "spór kompetencyjny" i oddać sprawę tej drugiej prokuraturze. Niestety, drugiej prokuraturze się ten stan również nie spodobał i powołała się na inny przepis, że przesłanki wskazują, że miejscem popełnienia jest Częstochowa, bo tam mieszka ten typek i tam sprzedał telefon w lombardzie.
Od 3 miesięcy dostajemy papierki "do informacji", którymi przerzucają się obie prokuratury w tym sporze. Żadna nie chce jej wziąć i postanowili sobie k⁎⁎wa jego mać korespondencję wymieniać. Dzisiaj znów przyszło pismo, że ta Częstochowska nie uznaje decyzji i nie będzie tego brać i c⁎⁎j. Obie w tym samym tonie sobie piszą i powołują się na kolejne i kolejne postanowienia sądów, trybunałów i dupereli.
Czyli po pół roku od przestępstwa i jego zgłoszenia, po 3 miesiącach od zajrzenia do papierów, jesteśmy na etapie, że sprawa nawet nie została rozpoczęta, bo się dwie jednostki postanowiły kłócić kto ma to robić.
Pierdolona patologia.
#zalesie