@HolQ Pracuję między innymi z anglosaskimi dzikusami (wliczają się w to Anglicy, Szkoci i Walijczycy) od 2013 mniej lub bardziej regularnie. Niektórzy mają w uzębieniu taki bajzel, jakby dla rozrywki gryźli odpalone petardy. Do tego nieraz słaba znajomość angielskiego (nagminne mylenie "you're" z "your" na przykład), zerowa znajomość języków obcych, zaś tzw. angielski humor w klasie robotniczej obsesyjnie krąży wokół męskiego krocza. Żadne tam Monty Pythony i lord Cundelbury, nic z tych rzeczy - pindol i jaja są wszechobecne jak w kreskówkach Walaszka. Rozumiem już Łysiaka, który w jednej ze swoich książek stwierdził, że "najlepsze co można zrobić z Anglikiem, to dać mu w mordę".
No i ten wszechobecny syf w brytyjskich miastach, miasteczkach i wioskach. Całej winy nie da się zrzucić na kolorowych imigrantów z mambo-jumbo krajów, rodowici w niczym nie są lepsi. Przyjedzie taki na weekend do Krakowa (najpopularniejszy jeśli chodzi o zwiedzanie Polski) lub Gdańska i nadziwić się nie może, że tak czysto wszędzie jest.
@AdelbertVonBimberstein Z chłopską mordą się urodziłem i nic z tym nie zrobię, ale wstydzić się jej nie zamierzam. A już na pewno nie przed jakimś szpetnym jak listopadowa noc kuzynkojebcą z malarycznej wyspy, który mówi "oi mate, you got sum fokin fag to spare?" i spluwa zamiast przecinka.