„Po wyborach” - errata.
- Na początku roku przedstawiłem Wam krótką serię postów pod tytułem „Po wyborach”. Wyjaśniałem, dlaczego wybory w Polsce nie są i nie będą uczciwe, dlaczego ewentualne zwycięstwo opozycji demokratycznej niekoniecznie musi oznaczać koniec Partii i powrót na tory demokratyczne oraz dywagowałem czy grozi nam scenariusz waszyngtońsko-brazylijski, czyli jakaś próba siłowego przejęcia lub utrzymania władzy.
Ale wobec utrzymujących się już kilka miesięcy wysokich wyników chłopców konfederosjan, trzeba dopisać do listy jeszcze jeden scenariusz.
- Wedle wszystkich ostatnich sondaży, Konfederosja wprowadzi do Sejmu około 50 posłów. Samo to pokazuje nam, że jako społeczeństwo dokonujemy cywilizacyjnego regresu. Pomyślmy. Około dwóch milionów z nas jest gotowe głosować na populistyczne ugrupowanie, które nie dość, że doskonale wpisuje się w realizację rosyjskich interesów (choćby poprzez konsekwentne szczucie na Unię, Zachód, “upadek moralności” itd.), ale gości w swych szeregach polityków jawnie prorosyjskich. Około dwóch milionów z nas ugrzęzło w tak głęboko w bagnie symetryzmu, że jest gotowe oddać głos na partię promującą antynaukowe brednie, jawną dezinformację, partię nienawidzącą liczących sobie miliony ludzi grup społecznych. Około dwóch milionów z nas jest na tyle leniwe, że nie poświęciło 10 minut, by poddać bajki o likwidacji podatków czy ZUS, wszechobecnym socjalizmie, dwóch samochodach i grillu pod miastem jakiejkolwiek weryfikacji. Około dwóch milionów z nas uważa, że “może i nienawidzą mojego sąsiada geja, ale przynajmniej zNaJą SiĘ nA gOsPoDaRcE”.
Tacy jesteśmy. Dwa miliony z nas. Można się rozdrabniać, a to że to faceci, a to że z małych miast, a to że samotne incele, a to że "dzieci klasy średniej", ale to rozważania czysto akademickie. Kluczowe jest to, że dwa miliony z nas daje się nabrać jak dzieci na prawicowy populizm.
Ponieważ nie zanosi się na to, by poparcie dla Konfederosji miało spaść, opcja z pięćdziesięcioma antyzachodnimi i prorosyjskimi neo-faszystami w Sejmie jest jak najbardziej realna. No i z sondaży wynika, że możliwym jest, że bez poparcia konfiarzy nikt nie zbierze sejmowej większości. Pytanie: co chłopcy z tym faktem zrobią?
- Scenariusz pierwszy jest najprostszy: koalicja z Partią. Plusy: chłopcy są wreszcie u władzy. Czyli spełniają największą obietnicę, jaką składają swoim wyborcom: że będą mieli wpływ. Oczywiście, taka koalicja nie obejdzie się bez ciepłych posadek. Skoro mający marginalne poparcie Ziobro dostał kluczowe dla trwania reżimu ministerstwo z ogromnymi funduszami oraz kontrolę nad potężnymi Lasami Państwowymi (plus udziały w drobniejszych spółkach i instytucjach), to mający solidne 10-12% konfederosjanie mogą spokojnie żądać więcej. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie wicepremiera Mentzena, Bosaka jako ministra kultury, Korwina jako marszałka seniora… Wady, z punktu widzenia Konfederosji, to ryzyko, że Partia ich powoli wchłonie i rozmontuje. Tego mogą się obawiać.
- Scenariusz drugi: koalicja z KO. Według mnie abstrakcja, ale ostatnio jest to popularna teza w środowiskach lewicowych. Otóż libkowa KO, te dzieci Balcerowicza, miałaby zawiązać koalicję z ultra-libkową Konfą, czyli Balcerowicza wnuczętami. Uważam to za mało prawdopodobne. Konfę i konserwatywne skrzydło KO może łączyć libkizm, ale to tyle. Poza tym te dwie partie dzieli niemal wszystko. Koalicja na bazie “gospodarczej” musiałaby oznaczać, że albo Konfa porzuci swoje “tradycyjne wartości”, szczucie na kobiety, UE, elgiebety, Żydów, wegetarian, ekologów, “lewactwo” i tak dalej; albo KO musiałaby wszystkie te rzeczy zacząć propagować. Jedno i drugie wydaje mi się nierealne. Obie partie zbyt wiele zainwestowały w to przez lata, by teraz dokonać zwrotu o 180 stopni. O ile Konfie więcej ujdzie na sucho, bo jej elektorat i tak łyka każde słowo z ust Mentzena, o tyle taki twist byłby samobójstwem politycznym dla KO. Konfa ma znacznie więcej wspólnego z Partią. Ideologicznie są niemal identyczni, różni ich właściwie tylko to, że konkurują o podobny elektorat. Gospodarczo: Konfa nazywa socjalistami i lewakami tak Partię jak i KO (i wszystkich innych, rzecz jasna, też). Ale nawet Mentzen nie jest tak głupi, by likwidować 500+.
- Scenariusz trzeci: Konfa nie formuje z nikim koalicji i pozwala Partii i KO gryźć się przez kilka miesięcy, po czym rozpisane zostaną nowe wybory, w których chłopcy dostaną jeszcze lepszy wynik. Ryzykowne, bo lepszy wynik wcale nie jest pewny. To Partia będzie dalej kontrolowała aparat państwa i z pewnością użyje go do niszczenia i przekupywania konfiarzy. A ktoś tak doświadczony jak Tusk może równie dobrze przyjąć podobną taktykę i nie tarzać się z Prezesem w błocie, tylko pozwolić mu się powoli wykrwawić. Zwycięzcą takich przedterminowych wyborów może być równie dobrze KO. Poza tym: w tym scenariuszu de facto wracamy do jednego z dwóch poprzednich, tyle że pół roku później.
- Scenariusz czwarty, szwedzki: otóż Konfa może postąpić podobnie jak skrajna prawica w Szwecji. Szwedzcy Demokraci nie weszli w koalicję z rządem Kristerssona i nawet nie wzięli żadnego ministerstwa. Ale to od ich głosów zależy co rządowi uda się uchwalić. Przekładając na polskie, Konfa może nie być częścią koalicji, ale bronić mniejszościowy rząd Parti przed wotum nieufności, podtrzymując go tym samym przy życiu. W zamian, Konfa może oczekiwać uchwalania ich radykalnych ustaw. W tym scenariuszu Partia stanie przed wyborem: upadek rządu lub kompromis i jeszcze ostrzejszy skręt w prawo. Wszystkie konfiarskie fantazje o powrocie do tradycyjnych wzorców, obalaniu lewackiej Unii, odbieraniu praw homoseksualistom, kobietom, ateistom, ekologom i cyklistom - wszystko to będzie mogło być realizowane rękami trzymanej za cojones Partii. Najlepsze dla Konfy jest to, że nie poniesie za to prawie żadnej odpowiedzialności, bo przecież rząd będzie trzymała Partia. Przy odrobinie sprytu i konsekwencji, taki układ można trzymać bardzo długo, może i całą kadencję. Konfa będzie pokazywała swoim kucom, że jest sprawcza (“zmusiliśmy PiS do przyjęcia kolejnego postulatu”), a Partia utrzyma władzę. Efekt: konfiarskie rojenia zaczną wchodzić w życie, a my zrobimy kolejne dwa kroki na wschód. W końcu po stronie władzy będą już dwie formacje jawnie polexitowe (Konfa i ziobryści) oraz jedna niby nie, ale jednak na koniec zawsze wychodzi, że jednak tak, czyli Partia. Masa krytyczna może być po prostu przekroczona.
- Nie ukrywam, że za najbardziej prawdopodobne uważam scenariusze pierwszy lub czwarty. Czyli putinowska piąta kolumna w rządzie. No nie jest kolorowo.
- Jeśli są tu jacyś fani Korwina, Mentzena, Bosaka i ich poglądów na państwo i gospodarkę - uprzejmie proszę darować sobie przekonywanie mnie, że to jakaś merytoryczna opozycja, która “po prostu chce niskich podatków” i żeby nie czytać ich wyrwanych z kontekstu. Fascynowałem się Korwinem, gdy połowa z Was robiła jeszcze pod siebie, znam każdy Wasz argument, you can’t even hurt my feelings. I nie trudźcie się z udowadnianiem, że Konfa nie jest formacją prorosyjską. Zamiast tego zróbcie dwa kroki w tył i przeczytajcie co mówią jej liderzy. Jeśli jesteście gotowi głosować na kogoś, kto tak zieje nienawiścią i propaguje takie hurtowe ilości fejków, bo poświeci Wam przed oczami laserem “końca socjalizmu”, to drugi akapit jest właśnie o Was.
#jebacpis #jebackonfe #polityka #wiadomoscipolska #putinowskapolska
(Tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)
