Odkąd przeprowadziłem się nad morze, to moim śmiertelnym wrogiem stały się mewy.
Tak, mewy.
Te gnojki codziennie rano wydzierały się jak opętane, a że mam sen twardy jak typowy Sebastian JP100% kiedy zawiną go na komisariat, to budziły mnie za każdym razem rano.
Z czasem przestałem je słyszeć i zacząłem się nimi interesować. Okazało się, że te raszple krzyczą, bo są zwierzętami stadnymi. Informują się o zagrożeniach, żerowiskach, porozumiewają się między sobą itp.
Zacząłem im się bardziej przyglądać, obserwować ich zachowania, itp.
Są to naprawdę inteligentne ptaki, choć przebiegłe. Dosłownie, takie cwaniaczki Sebastiany, tylko że się nie rozpruwają na psiarskich. Dodatkowo zauważyłem, że młode mają inną szatę niż dorosłe osobniki.
Po ponad pół roku obcowania z mewami, stały się to jedne z moich ulubionych ptaków. Serio.
Są dostojne, szczególnie duże osobniki, wydają różne dźwięki, od skrzeku, przez krzyk, trochę nie lubię ich charakteru, ale to czyni je idealnie przystosowanymi ptakami, do życia obok człowieka.
Głównie mówię tu o mewach serbrzystych, które chyba nad Bałtykiem są największe i najczęściej spotykane w okolicach miejskich w Trójmieście, ale dorzucam jeszcze fotke mewy śmieszki, którą ustrzeliłem dzisiaj na plaży.
#zwierzaczki #smiesznypiesek #przemyslenia
