Nie wspominam ich najgorzej, ale jak jest się z wioski i trzeba dojeżdżać do liceum/technikum albo w ogóle do miasta załatwić cokolwiek to nie robi się już tak fajnie, nie czepiam się samych autobusów choć nie pachniały zawsze idealnie ale miały swój klimacik, często się jeździło z drżącą ryja patologią, podjeżdża bus i widzisz spojrzenia tych wszystkich ludzi których nie znasz na tyle dobrze by z nimi pogadać ale wystarczająco by niezrecznje było usiąść obok siebie i jak ktoś narzeka na ciasnote w komunikacji miejskiej latem, to nie wie jak to stać 50 minut w autobusie nie mogąc po prostu wysiąść kiedy ci się odechce bo dystans który trzeba pokonać sprawiłby że dojdziesz do miasta po ostatnim kursie powrotnyn, spóźnienia zimą, stanie w piździcy na przystanku którego nie ma tylko jakiś słupek przy drodze a na nim nie da się rozczytać rozkładu a jeśli widać to nieaktualny, to tego ledwo widoczna literka przy danym kursie oznaczająca że nie jeździ w nieparzyste środy i parzyste tygodnie w wiosnę w latach nie przestępnych i chcesz jechać a to taki dzień akurat i jak debil wsiadasz do następnego pol godziny później a tu inną trasa i klops, jedziesz to innej wioski i i dzwonisz po rodziców albo znajomych i słuchasz pierolenia jakim debilem jesteś, jak można nie doczytać jak WÓŁ było napisane i jeszcze za bilet 12zł... Nie wiem jak teraz