#nieruchomosci #polska #oswiadczenie #zyciepo30stce
Ogólnie to ja bym chętnie wybył z dużego miasta - pracę mam zdalną, w mniejszych miastach są też przedszkola, szkoły, do tego atrakcyjne ceny nieruchomości, więcej zieleni, można nawet sobie działkę nad jeziorem albo blisko znaleźć... Gdyby to się nie wiązało z towarzyskim samobójstwem.

Niestety w Polsce większość dobrej pracy jest w dużych miastach, więc wszyscy moi znajomi rozpierzchli się po największych centrach: Trójmiasto, Warszawa, Kraków, Łódź itp. Więc wybór miasta innego niż wojewódzkie praktycznie skazuje mnie na odwiedziny znajomych kilka razy do roku i planowanie wszystkiego miesiąc wstecz bo "a dojechać tu do was i nocleg trzeba od razu blablabla" - i mają rację. Nawet jak zamieszka się ~20km od wojewódzkiego to zaczynają się wymówki bo nie każdemu się chce jechać tyle, trzeba mieć zazwyczaj kierowcę żeby wrócić jak ktoś pije albo zostać na noc.

Trochę szkoda że tak się złożyło. Ja nie potrzebuję wydarzeń kulturalnych, na te które mnie interesują i tak muszę zazwyczaj dojechać i wziąć hotel. Zwiedzanie to też zazwyczaj wypad do innego miasta/kraju na kilka dni. Jestem mobilny, nie muszę się poruszać zbiorkomem ani w mieście ani poza nim, dojadę sobie sam.

Jedyne co mnie tak naprawdę ogranicza to dziecko które w dużym mieście ma więcej szans, szkoły, zajęcia pozalekcyjne, komunikacja miejska, wiem że tutaj ma możliwości i nie chcę wyprowadzać się na wypizdów żeby podciąć skrzydła, ale myślę że jak dorośnie to spakuję mandżur i wywalę w Bieszczady albo w ogóle jakąś dzicz w innym kraju na "emeryturkę".
Topia

Ten post jest jednym z przykładów biedy umysłowej p0laków.

Lubiepatrzec

@Voltage przeniosłem się z wojewódzkiego do powiatowego i mam lepsze zycie społeczne niż wcześniej, choć trzeba zaznaczyć, że w wojewodzkim miałem bardzo mało znajomych a teraz po prostu mało

Voltage

@Lubiepatrzec no ja jestem z powiatowego, ogólnie przeprowadzałem się kilka razy w życiu. Do powiatowego nie mam po co wracać bo już nikt tam nie został. Nie chce mi się już szukać znajomych, nie że to jest jakieś trudne dla mnie ale znów się bawić w opowiadanie o sobie i te same historie rzygam tym xD Mam fajną grupkę obecnie tu gdzie mieszkam, mam kilka grupek w innych wojewódzkich ale one są jeszcze bardziej zatłoczone i drogie.

MiernyMirek

@Voltage mnie zawsze plastikowość dużych miast odstręczala. Zawsze chciałem mieć spokój i go mam. Dzieci zamiast plątać się po przysłowiowych Złotych Tarasach mogą pójść do lasu czy nad wodę. Szkoły też są, to nie czasy sprzed 20 lat. Komunikacja miejska za darmo, połączenie autostradą czy koleją to ok 30 minut do Warszawy.

IMO nie ma się czego bać.

A znajomi, którym się nie chce dupy ruszyć ten kawałek chyba nie są warci uwagi, skoro taki szczegół ma przeszkodzić w kontaktach.

Voltage

@MiernyMirek ja jestem tym znajomym który nawet w jednym mieście rzadko kogoś odwiedza xD Zazwyczaj to znajomi wpadają do mnie, więc jak najbardziej rozumiem ludzi którym się nie chce. To nawet nie tak że kogoś nie lubię, kiedyś byłem duszą towarzystwa i mnie to zmęczyło do tego stopnia że teraz wolę sobie pochillować w domu.

VonTrupka

@Voltage stwarzasz problem z brakiem odwiedzin znajomych gdybyś zamieszkał na wygrajdowie, a to ty sam siedzisz na dupie i to ciebie odwiedzają.


Na ten moment bardziej wybrzydzasz, bo chcesz zjeść całe ciasto i jeszcze mieć ciastko (´・ᴗ・ ` )


Chcesz mieć względną ciszę z widokiem na aglomerację, zamieszkaj na jego suburbiach.

Voltage

@VonTrupka mimo wszystko tych ludzi odwiedzam, jakbym się wyprowadził to problem by się spotęgował i bym w ogóle siedział na dupie a znajomi w końcu by też znudzili się próbami wyciągania mnie xD


Problem jak problem, każdy ma inne ( ͡° ͜ʖ ͡°)

VonTrupka

@Voltage a tam by się spotęgował, im bliżej kogoś mieszkasz tym rzadziej go widujesz ^^

potwierdzone empirycznie

Cybulion

@Voltage polecam taka Ostróde - male miasto, powiatowe, sa i bary mleczne i festiwal regge (ew disco polo) blisko olsztyn i wezel S7 zeby w 2h byc nad morzem lub w niecale 3h byc w wawie. Ew. Iława i masz polaczenie pociagami z cala polska. A znajomi... Wiesz w pewnym wieku są mniej ważni. Ja ucieklem z Lublina, i odmowilem powrotu. Uwielbiam mieszkac w powiatowym

Voltage

@Cybulion za każdym razem jak odwiedzam tam kogoś to miasto wydaje się coraz bardziej wymarłe, chyba dalej nie ma tam dobrego kebsa. Nie mam zresztą na Warmii i Mazurach już praktycznie nikogo, jak we wpisie wszyscy wyjechali do big5.

Dudleus

@Cybulion namówił na Ostródę. Serio brzmi dobrze

Cybulion

@Voltage wlasnie dostawili 3 nowe kebsy i co jeden to lepszy.

@Dudleus Duduś wbijaj na browara oprowadze, pokaze ci co i jak, a i robotę moge nagrac :P

moderacja_sie_nie_myje

@Voltage Zanim te Twoje dzieci dorosną to w Bieszczadach będzie już mieszkało 20 milionów Polaków którzy postanowili rzucić to wszystko w pizdu. Poza tym wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Mieszkanie w dużym mieście ma sporo plusów których nie zauważasz bo do tego już przywykłeś.

Voltage

@moderacja_sie_nie_myje nie no nie podważam tego i masz rację. Są plusy i minusy, tylko ja z większości zalet wielkiego miasta i tak nie korzystam, no poza staniem w korkach.

jonas

Przerobiłem już w życiu małe miasto (byłe wojewódzkie), Duże Miasto (okupujące czołówki rankingów jakości życia) i wieś, taką prawdziwą z sołtysem i niecałym tysiącem dusz. I najlepiej mieszka się w tej ostatniej, bo do małego miasta mam 5 minut samochodem, korków w nim nie ma, bo nie mają z czego powstać, a z jednego punktu w dowolny inny docieram w 15 minut. Taka przewrotna idea "miasta 15-minutowego" w praktyce, choć zapewne nie o to chodzi w tym sloganie. Dziecko do szkoły dowozimy na zmianę z żoną, czas operacji 10-15 minut od startu spod garażu do przyszkolnego parkingu. Jakby co, to jest jeszcze publiczna podstawówka wiejska, autobus szkolny parkuje uliczkę dalej i zbiera oraz odwozi dziatwę, ale poziom edukacji i ogólne nastawienie kadry okazały się rozczarowująco złe i przenieśliśmy do prywatnej.


Do rzeczy - najgorzej żyło mi się w Dużym Mieście: hałas, korki, wszędzie daleko, drogo, tłoczno i brudno. Z oferty kulturalnej nie miałem chęci korzystać, raz czy drugi się odważyłem i okazało się, że cała okolica wpadła na ten sam pomysł, a dodatkowo zabrali ze sobą wszystkich dalszych kuzynów i pociotków. Utknąłem w cholerycznym zatwardzeniu i kilka kilometrów do domu pokonywałem prawie półtorej godziny. Komunikacja publiczna zapchana jeszcze bardziej i to niemal niezależnie od pory dnia oraz wydarzeń z owej oferty kulturalnej. Zamieniłem więc mieszkanie w owym Dużym Mieście na kawałek ziemi we wspomnianej wsi, na którym w zeszłym roku skończyłem budować dom. Najlepsza decyzja w życiu, kryzys wieku średniego nie ma czego szukać, bo mimo 41 lat w metryce mam dokładnie to, o co mi od początku chodziło.


Aha, znajomych nie mam i nie potrzebuję, więc ten problem całkowicie mi zwisał przy przeprowadzkach w tę i nazad. Rozlazło się to jakoś po studiach i nigdy nie pochytałem z powrotem.

Voltage

@jonas ja na wsi bym raczej nie wytrzymał, aż tak nie chciałbym zmieniać otoczenia. Jestem mieszczuchem i lubię mieszczuchowe wygody, mogę mieć co najwyżej jakieś małe podwórko tylko miałbym tam pewnie prawie samą trawę i ew. mały ogródek dla kobity. Bałbym się, że na wsi dziecko będzie zbytnio oddalone od znajomych i wszędzie trzeba je będzie wozić, nawet jak blisko to nie można piwa się napić bo dziecko.


Dla mnie optymalne byłoby mniejsze miasto ale takie tętniące życiem, niestety co przejeżdżam po powiatowych to wyglądają jak miasta wymarłe, większość mijanych ludzi to starszyzna albo patologia pod żabkami (tej drugiej w wojewódzkich też nie brakuje). Jak wracam do miasta rodzinnego to jak najbardziej rozumiem decyzję o wyjeździe zaraz po liceum, bo tam nic w sumie nie ma, okej są jeziora i molo ale to dobre właśnie dla emeryta albo milionera a nie ludzi na dorobku, mało kto ma pracę zdalną jak ja. Dlatego niestety życie towarzyskie = miasto wojewódzkie lub bliska okolica czyli obwarzanek.


Zazdroszczę że Ci nie brakuje znajomych, ja niestety mimo wszystko jestem osobą która lubi sobie wyjść, pogadać, wypić piwko czy zrobić grilla, a rodziny nie mam za bardzo poza dosłownie kilkoma osobami setki km ode mnie.

jonas

@Voltage Mój młody człowiek ma kumpli na tym samym osiedlu i nie trzeba go wozić po kolegach. Bierze rower z garażu i fru na plac zabaw albo gdzieś dalej, zajmować się typowymi dla wczesnoszkolnego dziecka sprawami i hałłakować jak egzorcyzmowany demon. Ale już przykładowo z popołudniowych zajęć karate trzeba było zrezygnować, bo wymagałoby to kolejnego dojazdu po szkole i szybkiego wciągnięcia obiadu w międzyczasie. Spróbowaliśmy i jednak było to męczące dla wszystkich. Obecna szkoła zapewnia mu w ramach zajęć lekcyjnych basen, robotykę, kółko szachowe, tenisa i jakieś tam jeszcze dobroci, więc taki całkiem dziki nie będzie mam nadzieję.


Nie rób sobie tego i jeśli nie lubisz grzebać w ziemi, to nie bierz domu na głowę. Kobicie się to szybko znudzi jak zostanie z tym sama i zgadnij czyja to wtedy będzie wina, że chwasty po kolana? Ewentualnie szeregowiec, wedle jednych łączący wady, wedle innych zalety mieszkania i domu - trawnika tam niewiele, ot sralnik dla psa/kota. Ale serio, to jest bez sensu jeśli masz się męczyć z utrzymaniem domu na chodzie (jest o wiele więcej kwestii do ogarnięcia samemu, inaczej niż w bloku, kiedy to wspólnota/spółedzielna ci ogarnia za czynsz i nic cię nie interesuje). Ja to lubię, nie przeszkadza mi zabawa w złotą rączkę, nie traktuję tego jako przykrego obowiązku do odbębnienia.


Mniejsze miasta tętniące życiem to chyba w jakiejś alternatywnej rzeczywistości albo sezonowo turystyczne mieścinki, rozdeptywane przez hordy pijanych ludzi na urlopach. Zwykłe zadupia wymierają i to jest wyraźnie widoczne bez wnikliwej obserwacji. Wybór pracodawców też często ogranicza się tam do kilku lokalnych fabryk smrodu ze śmieszno-strasznymi stawkami. Duże Miasto przyciąga firmy, bo one chcą mieć wybór siły roboczej wedle uznania, a nie polegać na garstce fachowców, którym akurat pasuje mieszkanie w pipidówce. Praca zdalna dużo tu zmienia, ale ten proces dopiero się zaczął i jeszcze nie wiadomo, czy nie umrze przedwcześnie. Mi jako gastarbeiterowi od lat Duże Miasto jest potrzebne tylko po to, żeby miało lotnisko z lotami międzynarodowymi i jakiś przyzwoity dojazd do owegoż. Poza tym mógłbym mieszkać gdziekolwiek, więc czemu nie kawał ziemi na wsi zaraz przy lesie?


Jestem raczej aspołecznym mizantropem, więc ludzi staram się dawkować sobie homeopatycznie. Ale rozumiem, że nie każdy tak ma, więc nie dla każdego jest scenariusz bieszczadzki, zwłaszcza z dzieciakami pod pachą.

Dudleus

@Voltage znajomi to zawsze argument z dupy. Znalezienie nowych to chwila moment a jeśli utracisz z obecnymi kontakt to znaczy, że nigdy nie byli go warci. Nie rób wyprowadzki poza miasto dziecku no chyba, że pójdzie do szkoły z internatem w mieście i będzie do was na weekendy jeździć. Jest też możliwość wybrania okolicy dla zamożnych to twoje dziecko będzie miało szansę się rozwinąć w innym przypadku nie. Też zależy w jakiej branży chce działać to pod tym względem warto wybrać miejsce do przeprowadzki

Voltage

@Dudleus już pisałem, po kilkakrotnej przeprowadzce nie chce mi się znów powtarzać tych samych historyjek nowym ludziom i słuchać ich, a mam naprawdę fajnych znajomych tu gdzie jestem. To wcale nie jest takie proste znaleźć dobrych znajomych którzy nie są chujami którzy sprzedadzą cię przy pierwszej okazji albo osrają bo masz chwilowe problemy.

Dudleus

@Voltage to nie masz innej opcji w życiu tylko zostać tu gdzie jesteś. Ja słaby w umiejętnościach społecznych jestem i prawie nie mam znajomych, oraz rzadko ich widuję. Więc tych smalltoków nie robię, ale myślałem, że ludzi trzeba słuchać xD znalezienie nowych ludzi to kwestia ciebie, idź na terapię czy poczytaj książki psychologiczne na temat osobowości to lepiej i szybciej będziesz sobie dobierał ludzi jakich chcesz. Ale uwierz ludzie są wszędzie, nie jest tak, że twoi znajomi są wyjątkowi i należą do promila społeczeństwa

Voltage

@Dudleus wiesz, znajomych znalazłem po przeprowadzce w pracy, więc łączy nas wiele - branża, zainteresowania, poza tym są naprawdę spoko ludźmi, no i właśnie jesteśmy z tego samego miasta. Ciężej znaleźć kogoś podobnego w zupełnie losowych okolicznościach po przeprowadzce do wypizdowa dolnego. My jesteśmy pasjonatami i możemy pierdolić o technologiach godzinami, rozmowy o dupie maryni znudziły mi się już na studiach.

Dudleus

@Voltage jak tak to fajnie i zwracam honor myliłem się, ja nie umiem łączyć pracy z życiem prywatnym dodatkowe wspólne pasje świetna sprawa.

OjciecCiesli

Ja również przeniosłem się do mniejszego miasta. A nie pracowałem zdalnie. Mieszkałem w wawie - to był masochizm. Później miasto 400k, skończyłem w miasteczku 50k. Okazało się, stać mnie na dom, prywatną szkołę dla dzieci, a nowych znajomych na tzw. codzienne sprawy i tak poznajesz na miejscu. Do pracy 5 min samochodem, korek to ma 5 aut. Do marketu blisko, coś pięknego. Polecam

Zaloguj się aby komentować