innym razem, jak miałem 10 lat, poszedłem do kolegi. Była zima, a jakieś pół kilometra od jego domu były stawy. Chcieliśmy sprawdzić, czy da się po nich ślizgać xd
Wybraliśmy się - mój kolega bał się wejść, więc chciałem mu udowodnić, że nie ma czego. Wszedłem na lód, przeszedłem jakieś półtorej metra i oczywiście ten się pode mną załamał.
Te stawy były w takim miejscu, że nikt by nie usłyszał wołania o pomoc, a przez to, że to jest górzysty teren, zanim mój kolega dobiegł by do domu, to byłoby po mnie.
Znowu, nie wiem jakim cudem nie utonąłem, bo może byłem blisko brzegu, ale miałem na sobie grubą, długą kurtkę, która momentalnie nasiąkła. I to bardzo ograniczało moje ruchy.
Ale z pomocą kolegi udało mi się chwycić brzegu. Potem resztę dnia spędziłem u niego w garażu czekając aż moje ubrania będą w miarę suche xd Rodzice o niczym się nie dowiedzieli, opowiedziałem im to jak byłem już na studiach xd