Na jednej z grupek branżowych na FB natrafiłam ostatnio na wpis, który skłonił mnie do pewnych przemyśleń.


Obserwując dyskusje, jakie od pewnego czasu toczą się w necie na temat #demografia , odnoszę wrażenie, że zbyt mało uwagi poświęca się temu, jak system wymusza na nas opóźnione dorastanie i wchodzenie w prawdziwe dorosłe życie. Opóźnione o lata studiów.


Jak doskonale udowadnia ten screen, dyplom to dzisiaj absolutny must have, o ile rzecz jasna nie idziesz w pracę fizyczną. I to nie jakikolwiek dyplom w odpowiedniej gałęzi nauki, tylko najlepiej od razu dyplom studiów magisterskich. Bardzo mało widzę ogłoszeń na stanowiska biurowe powyżej poziomu junior, gdzie bycie absolwentem nie jest jednym z kluczowych wymogów wobec kandydata. Jak widać, brak dyplomu potrafi zastopować karierę nawet tym, którzy mają już duże doświadczenie w branży. Jest to efektem dewaluacji wykształcenia wyższego, jaka nastąpiła po czasach komunizmu i transformacji ustrojowej.


Za komuny zlikwidowano opłaty za studiowanie i utworzono sporo nowych szkół wyższych, co dało masom dostęp do edukacji wyższej. Ponieważ władze PRL stawiały na szybki rozwój kraju, potrzebowano sporej rzeszy ludzi wykształconych, zdolnych objąć specjalistyczne i kierownicze stanowiska. Absolwenci uczelni mogli więc liczyć na dobrą pracę, co zostawiło w zbiorowej świadomości naszego narodu przekonanie, że dyplom = życiowa wygrana. Zwłaszcza, że darmowe studia wciąż pozostawały średnio/trudnodostępne dla mieszkańców prowincji ze względów logistyczno-finansowych (trzeba było dojechać na egzaminy wstępne na uczelnię, potem załatwić sobie stancję, potem mieć za co się utrzymać w dużym mieście itd.).


Lata transformacji ustrojowej były dla edukacji wyższej w naszym kraju prawdziwym gamechangerem. W czasach wysokiego bezrobocia, młodzi wychowani w przekonaniu, że skończyć studia to jak wygrać z rakiem, w posiadaniu dyplomu upatrywali nieraz jedynej szansy na jakiekolwiek zatrudnienie. Rynek nie pozostał głuchy na ich przekonania i jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać prywatne uczelnie, będące i wówczas, i dziś, fabrykami dyplomów, gdzie wystarcza w zasadzie minimum wysiłku, by zostać magistrem. W bardzo krótkim czasie namnożyło się więc w naszym kraju absolwentów i studia przestały być atutem, a stały się warunkiem sine qua non.


I takie postrzeganie dyplomów trwa do dzisiaj. Pracodawcy wyżej cenią papierek, niż faktyczne kompetencje. Młodzi, którzy chcą pracować umysłowo, chcąc nie chcąc muszą iść na studia i pół biedy, jeśli są to studia zaoczne, które umożliwiają połączenie pracy z nauką. I teraz, jeśli przeciętny absolwent opuszcza mury alma mater w wieku 24-25 lat, to zanim znajdzie sobie dobrą pracę i będzie gotów zakładać rodzinę, będzie już w okolicach trzydziestki. (UWAGA: Ponieważ wpis jest o studiach, świadomie nie uwzględniam tutaj innych czynników, które wpływają na dzietność.) Tymczasem optymalny wiek na prokreację u obu płci to lata dwudzieste.


Ogólnie to myślę, że ta swoista „bańka edukacyjna” to jest coś, nad czym rzeczywiście można i należy pracować, zarówno na poziomie społeczeństwa, jak i państwa. Jak? Choćby promując i dotując, jak w Niemczech, edukację zawodową na poziomie szkół średnich. Prawda jest taka, że do większości prac umysłowych na start spokojnie wystarczy dyplom technika, a całe późniejsze doświadczenie i tak przyjdzie w czasie praktyki zawodowej. Niestety, obecnie technika, tak jak i zawodówki, to w wielu przypadkach przechowalnia dla patusów. Myślę, że dobrym krokiem byłoby też wprowadzenie opłat za studia dzienne na mniej przydatnych, z punktu widzenia funkcjonowania państwa, kierunkach, o co dzisiaj było zesrańsko w tym wpisie ( https://www.hejto.pl/wpis/krzysztof-s-wstal-i-wybral-debilizm-najgorsze-mozliwe-polaczenie-nam-probuje-zas ). Takie opłaty, które wbrew temu, co niektórzy mogli pomyśleć, wcale nie musiałyby oscylować w granicach 100k rocznie (tak jak nie kosztują tyle studia zaoczne), mogłyby ograniczyć liczbę tych studentów, którzy idą na gównokierunki, bo nie wiedzą, co ze sobą zrobić i są ciśnięci o studia przez rodziców, albo chcą sobie po prostu robić przez 3-5 kolejnych lat studenckie bajlando.


#przemyslenia #rozkminy #studia #uczelnie #edukacja #spoleczenstwo

61d3358f-06f8-48d8-be45-57b8ec0dd143

Komentarze (25)

Lubiepatrzec

Dodaj do tego wieloletnie obrzydzanie pracy fizycznej, bo przecież to wstyd zarobić 10 koła jako elektryk ale super zarobić 5 koła "w biurze".

AndzelaBomba

@Lubiepatrzec oj tak byczq +1. A teraz mamy sytuację, gdzie taki fizol wykończeniowiec żyje na o wiele wyższym poziomie, niż menago średniego szczebla z korpo, i za remonty klitek deweloperskich korposzczurków kasuje 50k.

Lubiepatrzec

@AndzelaBomba i ma kalendarz zajęty na dwa lata do przodu i beka z krawaciarzy 😉

Djnx

@Lubiepatrzec Po rozwodzie spotykałem się z taką jedną. Kiedyś mnie rzuciła bo pracowałem na magazynie. A ona w biurze. Pomijam fakt, że zarabiałem ponad 2 razy więcej od niej, bo pracowałem w DE na magazynach. A mieszkałem w PL i sobie dojeżdżałem, mam blisko granicy. Nie mogła przełknąć tego że byłem robolem i wstyd jej było przed koleżankami z pracy. Najlepsze jest to, że tak ogólnie całe życie pracowałem w biurach (kontroler, dokumentacja techniczna i inne) a wtedy po rozwodzie musiałem się wyprowadzić i zmienić pracę. A że 80km odemnie płacili 11k na rękę to wziąłem z pocałowaniem. Ale dla pani to był brak ambicji i wstyd No cóż

Lubiepatrzec

@Djnx straszny pustak ale takie jest postrzeganie społeczne pracy fizycznej. Zero szacunku, tylko pogarda, nawet jak śpisz na kasie.

jajkosadzone

@Lubiepatrzec

Jakosc pracy i zycia tez jest wazny.

Co z tego,ze fizyczny dostanie wiecej złotówek jak pracuje w duzo gorszych warunkach,czesto duzo wiecej godzin?

Lubiepatrzec

@jajkosadzone tym bardziej należy się zwykły szacunek za taką ciężką pracę.

Djnx

@jajkosadzone Ale to była spoko praca tymczasowa. Co jej też tłumaczyłem. Popracowałem tam ok roku, oszczędziłem ok 40k, potem Tesla 1.5 roku, kolejna duża górka zrobiona. I teraz się przebranżawiam na inną robotę. Spokojnie sobie siedzę w domku i robię różne kursy. Bo jednak stwierdziłem, że pracując w DE mogę dużo oszczędzić.

Djnx

@Lubiepatrzec Ciężko pracującymi ludźmi świat stoi. Nie rozumiem ludzi którzy oceniają innych po tym, że mają nie wiem, brudną pracę. Gdyby wszyscy tylko siedzieli w biurze to nic by nie było

cyberpunkowy_neuromantyk

@Djnx


Też tego nie rozumiem.


Gdyby nie magazynierzy, pracownicy produkcji i tak dalej, to nie miałbym czego wysyłać do klientów. Bardzo doceniam ich pracę, do której po prostu się nie nadaję.

Djnx

@cyberpunkowy_neuromantyk Praca u podstaw Często ludzie oceniają, że jak ktoś pracuje fizycznie to głupszy. Co jest błędem. Pracowałem w różnych miejscach i w różnych środowiskach. I powiem tylko tyle... nigdy nie widziałem tak osranych kibli jak w korpo. Mówię o miejscach w których pracowałem, nie uogólniam. Nawet wysnułem teorię, że oni to specjalnie robią na złość sprzątaczkom. Które były zawsze miłe i sympatyczne. I się biedne żaliły co czasem ludzie robią. Ale wracając do tematu. Poznałem buraków magistrów/inżynierów na stanowiskach i poznałem kulturalnych mądrych ludzi bez szkoły którzy robili na produkcji. I najlepsze to podśmiechujki paniczów z biura, że na produkcji to plebs robi. Zarabiali niewiele więcej niż produkcja.

Lubiepatrzec

@Djnx dokładnie ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯

jajkosadzone

O k⁎⁎wa,jak dla kogos wazniejsze od doswiadczenia zawodowego jest papierek ze studiow to ja mam jednowielkiexd w glowie xDD

Lubiepatrzec

@jajkosadzone nawet nie zaproszą na rozmowę bez papierka z uczelni

jajkosadzone

@Lubiepatrzec

Nie wiem,nigdy takiego problemu nie mialem.

Ale jak ktos w cv bardziej ceni papierek z uczelni niz realne doswiadczenie zawodowe- to jest mega zakompleksionym toksykiem i taka trz bedzie atmosfera w pracy.

AndzelaBomba

@Lubiepatrzec ba, CV bez wykształcenia nawet nie przejdzie przez system ATS filtrujący CV po słowach kluczach

MostlyRenegade

@AndzelaBomba nie zgodzę się z tym

jajkosadzone

Najwiecej odnosnie papierka daja je⁎⁎⁎ie ludzie,ktorzy zaraz ida na emeryturę- studia to w 90% ich jedyny zyciowy sukces,bo dalej zyja wiedza i mentalnie w latach 90

Cori01

Z tego co kojarzę, studia miały ograniczyć poziom bezrobocia, ponieważ byli to zbyt duże obciążenie dla państwa gdzie w tym samym czasie w wieku 18 lat na rynek wpadała masa "niekompetentnych" ludzi, a tak studia pozwolily trochę rozłożyć ta "masę" i spowolnić właśnie to o czym wspomniałaś wchodzenie ludzi w dorosłość. Sama też pamiętam dość znaczący komentarz jednego z studentów z którym miałam j.angielski na 3 roku studiów "ja jebe, ja się tu uczę jakiś bzdur, a mój kolega bez matury co chwilę kupuje sobie nowe swiatleka do jego BMW, a mnie ledwo stać na parówki". Z dalszej rozmowy wynikło to że ten typ bez matury po prostu się dorobił za granicą a nie marnował czas na gówno studiach. Sama żałuję że tyle czasu i energii poświęciłam na studia, tylko po to, żeby nie pracować w zawodzie. Hajs który dawali mi rodzice na utrzymanie mogłam zainwestować w wkład własny i mieć przynajmniej już ten kredyt i własny kąt. Więc nie licząc wielu sytuacji w moim życiu które mnie trochę cofnęły w karierze, to studia na pewno uważam za strate czasu, choć sama tematyka bardzo mi się podobała to jednak mogłam sobie po prostu sama trochę książek poczytać w tej dziedzinie czy zrobić jakiś kurs a nie marnować prawie 6 lat na gówno papierek którego do tej pory nie odebralam.

Enzo

Ja to bym poszedł nawet dalej. Wszystkie gównokierunki płatne a te strategiczne dla państwa darmowe ale z lojalką na pozostanie w kraju na jakiś czas.

macgajster

Skończyłem technikum i oba stopnie studiów w tym samym kierunku.

Gdzieś na 3-4 semestrze inżynierki stwierdziłem, że tak naprawdę to z kierunku więcej nauczyłem się w technikum niż na studiach. Nie nauczyłem się kooperacji, bo ludzie woleli się ślizgać albo robili coś na odwal się. Nauczyłem się jak robić badania, bo z technikum to wywalono. Nauczyłem się też średnio przydatnego w życiu rachunku całkowego i różniczkowego. Wiem też, że prowadzący jak chce to uwali, włącznie ze zmianą warunków zaliczenia w ostatnim momencie.

Na plus wyniosłem tylko znajomych, ale też jest to niewielkie grono osób ogarniętych.


Jako przedłużenie młodości - spoko. Jako klucz do kariery - nie i nie jest to tylko mój problem. Jako generator problemów późnego zakładania rodziny - bardzo na tak.

potato_fairy

@AndzelaBomba To za daleko idący wniosek. Patrząc na szalone lata 90 i wcześniejsze widać, że ludzie pobierali się, robili dzieci bez względu na wykształcenie, zawód itp. Cały ten problem jest dużo bardziej złożony, żeby sprowadzać go tylko do kwestii studiów. Są składniki bardziej ogólne jak mniejszy wpływ więzi rodzinnych, a zamiast niego większy wpływ mediów masowych. Jednocześnie sprowadzanie kwestii demografii do liczb i statystyk, gdzie to jest przede wszystkim decyzja pary czy chce wejść ze sobą w związek i czy chcą mieć dzieci. Nie znam nikogo, kto by się decydował na dziecko dlatego, że sytuacja demograficzna w Polsce jest zła i wątpię, żebym takie osoby kiedyś poznał.

AndzelaBomba

@potato_fairy wiem, że są inne czynniki wpływające na dzietność i napisałam, że świadomie ich nie zawarłam we wpisie. Moim celem było pokazanie, że jednym z takich często pomijanych omawianiu problemów z demografią, ale jednak liczących się czynników, jest wymuszanie na młodych, żeby szli na studia tylko po to, żeby potem mogli w spokoju klepać faktury i raporty za 5-6k. Jest to rzecz, z którą można walczyć systemowo i nawet, jeśli miało by to tylko trochę poprawić dzietność, to imho gra wciąż jest warta świeczki.

tomasz-frankowski

Byłem seniorem, leadem, managerem a to wszystko bez dyplomu. Brak dyplomu nic nie zmienia, jeśli jesteś ogarnięty i jesteś w stanie to udowodnić

powodzenia

@AndzelaBomba ciekawe spostrzeżenie i wydaje mi się, że słuszne.

Sam mam magistra, a po studiach myślę że śmiało mógłbym robić to co robię bez żadnej szkoły lub po technikum (takim w starym stylu). A pracuję w swoim zawodzie, umysłowo jak to ująłeś.

Zaloguj się aby komentować