Mam koleżankę, trochę starszą ode mnie bo gdzieś koło 35 lat lub więcej lat. Jest sama od długich lat i uznała że trzeba się rozwijać. Chce zostać niezależną bizneswomen, robi jakieś coachingowe wyzwania w stylu 90 dni i innych Kołczów Majków...
Kiedyś gadam z nią i pytam, no to jaki biznes chce zakładać? Może coś na czym się zna, gastronomia, albo inne rzeczy w których robiła kiedyś... A ona mówi że nie wie, że ważna jest nazwa, biznes sieciowy i inne takie xD
To by nie było dziwne gdyby nie to że mam jeszcze dwie inne znajome w tym samym wieku które też siedzą w tych kołczingach, rozwojach osobistych, dziennikach, wyzwaniach i innych takich i są przekonane że to jest autentyczny rozwój. Jedna przynajmniej coś tam gra na keybordzie/pianinie i zna kilka języków więc można uznać to za jakiś rozwój (tzn. jakieś skille a nie tylko gadanie o rozwijaniu), ale pozostałe poza pracą szukają siebie poprzez realizację kolejnych kołczowskich programów. Afirmacje, afirmacje, afirmacje ehh...
Musi być jakiś rys psychologiczny osoby w określonym wieku które łapią sie na tego typu treści... Młodsi koledzy i koleżanki raczej są odporni na kołczów, dwóch kolegów (ledwo po 20tce) inspiruje się Endriu Tejtem, ale to raczej kwestia memów niż wejścia w kołczingową relgię.
Nawet raz była taka sytuacja że młoda koleżanka naśmiewała się z tej najbardziej nakręconej na coaching, mówiła że jakby jej płacili to mogłaby sama pleść takie głupoty i hajs na tym zarabiać...
Zoomerzy woleliby być Kizo albo kimś z Fame MMA niż biznesmenem MLM, skąd to się bierze, nie wiem. Może po prostu kwestia innego "pokolenia"...
#gownowpis