Jakis szalony dzień dzisiaj miałam. Jutro sprzedaję mieszkanie więc wyskoczylam zalozyc konto w tym samym banku co kupujacy żeby przelewik szybko pyknął. Po powrocie do domu i zrobieniu na szybko obiadu wybralam sie z osem żeby odprowadzic kawalek moją siostrę, którą wezwalam do popilnowania mamy. Uszliśmy może ze sto metrów i podczas mijania jednego budynku uslyszałam trzepot skrzydeł. Normalnie nie zwrocilabym uwagi bo na osiedlu jest dużo tlukacych sie gołębi ale ze jestem zaaferowana jutrzejsza transakcją i trochę odplynieta byłam myślami to odruchowo spojrzalaw w górę w kierunku dźwięku i zobaczylam "aniołka" - ptaka zawieszonego pod samiutkim dachem dwupietrowego budynku za szyję. Pierwsza myśl byla ze nie żyje ale ptak zaczal trzepotac skrzydlami w probie uwolnienia się. Wyglądało ze to jerzyk. No i nie mogłam go tak zostawić. Nie wzielam ze soba telefonu wiec wysłałam siostre żeby sobie sama szla do domu a ja sie wrocilam zeby zadzwonic na straż pożarna. Połączyło mnie z 112 i mila pani przyjela zgłoszenie i powiedziala że straz zazwyczaj w takich przypadkach szybko przyjeżdża. Zapytala czy ktoś bedzie mógł wskazać gdzie ten ptak wisi wiec poszlam spowrotem. Ptak juz sie nie ruszał więc pomyslalam ze darmo zawracalam strazakom gitarę ale chociaż trupka zdejmą żeby się nie rozkladal pod dachem. Za chwile straz przyjechala a że moja ośka to troche patologiczna jest to zaczęli sie zbierac ludzie 😁 Niektórzy przejęci losem biednego ptaszka inni pukajacy sie w głowę że jak mozna do takiej glupoty straż wzywać (straż, pogotowie i policja bywaja na naszym osiedlu regularnie, przewaznie do pijanaych patusów, miesiac temu przyjezdzali bo sie na tym samym dachu jeden z wesolych ludkow przed policja kryminalną ukrywał). Wracajac do meritum, straz zdjela ptaszka a jak tylko strazak wzial go w rękę to zwierzak zaczal się ruszać i sie okazalo ze żyje. Zastanawialam sie co z nim zrobią i jak kto glupi przypomnialam sobie ze znam dziewczyne co wspolpracuje jako wolontariuszka z przytuliskiem dla dzikich zwierząt. No i powiedzialam o tym strazakom a ci zapytali czy moga w takim razie przekazac mi zwierzaka. No i co. Pomyslalam ze zaraz zadzwonie do koleżanki ona zabierze jerzyka i gra gitara wiec się zgodziłam. I sie zaczely schody. Stoje z tym jerzykiem w jednej ręce a z telefonem w drugiej i próbuje się dodzwonić. Ta koleżanka nie odbiera. Wiec probuje w lokalnym stowarzyszeniu, dziewczyny nie mogą nie mają możliwości. Koleżanka w koncu oddzwania ale nie ma jej w miescie i wróci dopiero w nocy, daje mi na miary na to przytulisko ktore znajduje sie 120 km od mojego miasta, ale tam caly czas poczta glosowa. A ja stoje dalej z ptakiem w ręku. Jak ktos jeszcze nie wie to mam w domu 12 kotow więc boję sie go wziąć do domu ale w końcu muszę pójść chocby po to zeby zaprowadzic psa. No to ide, pies na smyczy w jednym ręku w drugim jerzyk. Nie wiem czy cos mu dac jesc czy pić. Myślę żeby dac mu wody ale wszystkie koty sie kolo mnie kręcą i on chyba je wyczuwa bo sie robi niespokojny i sie zaczyna wiercić. No to sie ucieszylam bo to znaczy ze moze juz zebrał siły i sobie poleci. Wynioslam go posadzilam na ręku wyciagnietym do góry a gościu nic, siedzi sobie oczami mruga i tyle. Jak juz bylo jasne ze sie dziada nie pozbędę zabralam go do domu, wsadzilam do pudelka i dalej zajelam sie dzwonieniem. Koleżanka dala mi namiary na inną osobę z przytuliska. Dodzwonilam sie okazalo sie ze lepiej takiego jegomoscia nie karmic i nie poić bo sie moze zakrztusic i ze go ode mnie nie odbiorą ale moga wrzucic posta to sie jakis moze transport znajdzie. Wyslalam zdjecia. Kolezanka w tym czasie skontaktowala sie z inna osoba i mi przekazała ze mozna mu dac gotowane jajko a jak oni transportu nie znajda to ona sama po pracy go do nich zawiezie. Ale zebym go wziela rano do weta zeby ocenil stan jego skrzydel. No dobra, tyle dam radę zrobić. Ale po jakims czasie sprawdzam na stronie tego przytuliska czy jest post o poszukiwaniu transportu dla jerzyka ale nic nie ma wiec pytam smsem czy zdjecia doszly i dostalam info ze moje miasto dowozi do nich zwierzeta wiec mam sie z gminą kontaktować. No i juz mam na jutro dzien pozamiatany. Jak znam zycie to miasto będzie robic problemy. A na 14 mam notariusza... 🤦 Na co mi to było. Ale ptasior przesłodki. Dobrze ze sie nie udusil na tej żyłce.
#zwierzaczki #jerzyk #czujedobrzeczlowiek


