Choroba ojca postępuje nieubłaganie. Kolejny lek, niestety, okazał się nietrafiony – to już chyba piąty z rzędu. Teraz przed nim mocna chemioterapia. Biedak cierpi od 2014 roku, kiedy to nowotwór wykryto w jeszcze wczesnej fazie, a prognozy co do wyleczenia były wówczas bardzo obiecujące. Dziś guzy rozprzestrzeniły się wszędzie, a te pod czaszką uciskają na mózg, powodując różnorakie dolegliwości. Mój ojciec zawsze był prawdziwie dobrym człowiekiem, więc moje współczucie dla niego jest naprawdę ogromne. Mimo to potrafię zasnąć, ale w nocy, gdy na chwilę odzyskuję świadomość, wraca do mnie uczucie ogromnego ciężaru tej sytuacji, które zdaje się mnie miażdżyć od środka, i jest to uczucie niemal fizyczne. W nas jednak wciąż tli się wola walki, jeszcze się nie poddaliśmy. Ponieważ pracuję zdalnie, będę mógł towarzyszyć ojcu w ciągu dnia, aby nie czuł się osamotniony. Marzę o tym, aby być przy nim w chwili śmierci, aby pomóc mu przejść na drugą stronę, niezależnie od tego, czym jest ten kres życia.
#zalesie
