21 polskich grzechów głównych : Kultura dezinformacji (2/21)


"Kultura dezinformacji, w wersji podstawowej, to brak zrozumienia dla wartości i wagi informacji. W wersji szerszej, równie często spotykanej, jest to celowe rozpowszechnianie informacji niepełnych lub po prostu błędnych. Kultura dezinformacji odpowiada za to, że kiedy zobaczymy gdzieś w Polsce dwie strzałki, obie prowadzące do punktu A, ale wskazujące w dwie przeciwne strony, to prędzej pomyślimy, że to my tu czegoś nie rozumiemy, niż że coś zostało błędnie oznaczone.


Kultura dezinformacji jest nam wpajana od podstawówki: któż nie pamięta z lekcji WF-u nauczyciela, który krzyczał: „Ręce nie pracują! Ręce nie pracują!”. A my wykonywaliśmy ćwiczenie, nie wiedząc, czy te ręce pracują, mimo że nie powinny, czy właśnie odwrotnie, nie pracują, a powinny. Całe życie w Polsce jest takim WF-em, na który nie mamy stroju. To jest właśnie punkt wyjścia kultury dezinformacji: nasz zwyczaj komunikowania się w sposób niejasny. Te niejasności mogą być różne, zaczynając od takich, w których jest jasne, co jest niejasne. "


#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki

Komentarze (11)

bojowonastawionaowca

I parę przykładów od autora: "Spróbujmy na początek wykąpać się w Hańczy, najgłębszym jeziorze w Polsce, na plaży w jego północnej części, od strony Dzierwan. Można się kąpać czy nie można?"

7c33d854-dc01-427c-a85e-f0fbb8a6a709
moll

@bojowonastawionaowca niby nie można, ale jak nikt nie patrzy to można, a ewidentnie ze znaku wynika, że nikt nie patrzy xD

moderacja_sie_nie_myje

@bojowonastawionaowca Można ale nie wolno.

inskpektor

@bojowonastawionaowca To jest proste przecież. Formalnie jest niestrzeżone, ale nieformalnie jest, bo przecież ktoś dał strzeżenie o zakazie kąpieli, co skutkuje tym, że formalnie nie można się kąpać, ale nieformalnie można, właśnie wtedy kiedy jest nieformalnie niestrzeżone, i tylko wtedy. Logiki nie było w szkole?

bojowonastawionaowca

Nie jest prosto na przykład na stacji benzynowej w powiecie wrzesińskim:


Przykra sprawa! Czy po to dzieci z Wrześni walczyły o polską mowę, byśmy teraz sami niszczyli własny język? Ktoś tu stoczył nierówną walkę z polszczyzną, a na polu bitwy poległy komunikatywność, gramatyka i wszelki sens. Co to ma w ogóle znaczyć? Fraza „maksymalny okres parkowania”, nie dość, że sama w sobie koszmarna (czemu nie po prostu „czas parkowania”?), to jeszcze sugeruje, że ten napis jest tylko częścią jakiejś większej całości, bo ten „maksymalny okres” brzmi, jakby był odwołaniem do czegoś, co było wcześniej. A wcześniej przecież nic nie było. Inna interpretacja chciałaby z kolei kropki po „30 minut”. Parkować można maksymalnie przez 30 minut. Kropka. To by było jasne. I dalej ograniczenie „Nie dotyczy samochodów przebywających na terenie stacji”… Tu już jest dużo gorzej, bo kogo właściwie to dotyczy, a kogo nie? Polski imiesłów lubi się łączyć z ostatnim poprzedzającym rzeczownikiem, co tutaj oznaczałoby „samochody przebywające”. Czy to ma sens? Kącik dla dociekliwych, mętlik dla zaawansowanych.

38a74886-d997-4be9-9392-d6f38b32ac33
bojowonastawionaowca

"Istnieje jednak w Polsce kraina, w której kultura dezinformacji jest nie tyle integralną częścią codzienności, co jej podstawą. Jest to „kraina, w której człowiek jest »stroną« i zamiast sprzedawać auto »zbywa« je, [w której się] nie płaci, tylko »uiszcza opłatę«, oraz »wnosi« zamiast prosić”. Tą krainą jest oczywiście biurokracja i jej niepowtarzalny język. Jeśli w tej chwili sięgniesz, Czytelniku, do najbliższej szuflady i weźmiesz pierwszy z brzegu polski dokument, będzie on najprawdopodobniej świetnym ucieleśnieniem kultury dezinformacji. Pamiętajmy bowiem, że:


brak zaskarżalności czynności zamieszczenia wykonawcy w wykazie stanowi konsekwencję charakteru tej czynności, która w żaden sposób nie wpływa na sytuację prawną wykonawcy. Z uwagi zatem na fakt, iż czynność ta nie kształtuje praw i obowiązków wykonawcy, nie istnieje potrzeba ustanowienia szczególnej drogi odwoławczej wobec takiej czynności.


Z drugiej jednak strony:


brak jest uzasadnionych jurydycznie i celowościowo względów przemawiających za ochroną informacji dotyczących wykonawcy o nienależytym wykonaniu zamówienia publicznego, co w świetle przyjętych zasad zamówień publicznych dyskwalifikuje wykonawcę z dalszego ubiegania się o zamówienie publiczne


A więc szach-mat! Jesteśmy zdyskwalifikowani.


Dialekt, który używany jest w urzędach, jest chyba najtrudniejszym dialektem polszczyzny i ma on swoją nazwę i definicję. Jest to biurokratolica, a więc odmiana języka, której celem jest niekomunikacja, czyli maskowanie treści poprzez zagmatwanie przekazu i znużenie odbiorcy"

globalbus

@bojowonastawionaowca mi się przypomina algebra liniowa ponad dekadę temu. Opisy pojęć na Wikipedii. Przełączasz na angielski i to samo jest opisane o wiele prościej. U nas trzeba napisać tak, żeby wykazać wyższość nad czytelnikiem

HolenderskiWafel

I to jest to co mnie boli najbardziej - język biurokratyczno-prawniczy. Bo że na tym znaku parkowania nie wiadomo o co chodzi, to trudno, jakiś miejski urzędnik chciał się wykazać, mała szkodliwość. Ale jak czytam przepisy prawne w stylu tych przykładów które dałeś, to mi się mózg wyłącza po 3 zdaniach

Dzemik_Skrytozerca

Zdarzyło mi się tłumaczyć na angielski dokumenty pisane językiem urzędowym. Szło łatwo póki nie dotarłem do elementu przeczacego/odmownego (taki jak w powyższych przykładach). Caly akapit do piachu.


Na szczęście współcześnie podobny rodzaj sztuki biurojezykowej jest na wymarciu.

Jarosuaf

W ZUSie mają teraz akcję "prosty język", tzn. wszystkie decyzje, pisma do ludzi itd. urzędnicy muszą pisać prosto i zrozumiałe.

pluszowy_zergling

@Jarosuaf Pamiętam jak do spółdzielni mieszkaniowej zatrudnili jakąś Panią, która ewidentnie w urzędzie miała zbyt wiele lat stażu, pierwsze pismo jej autorstwa (chodziło o przegląd gazu) było na 1.5 A4, takie kluczowe słówka jak petent, "winny", "obowiązek" , "kara" przewijały się nagminnie, co Ci ludzie po takiej pracy mają we łbach to ja nie wiem...

Zaloguj się aby komentować