Ostatnia lekcja w piątek po południu
Julka leży na ławce, Antek w kącie ziewa,
a reszta klasy bezmyślnie w zeszytach bazgrze.
Kompletna rezygnacja we mnie już dojrzewa,
jak wszyscy na skoki sekundnika baczę.
Oczekiwaniem wezbrawszy, zamarł gabinet.
Moje myśli utworzywszy kolejne pętle,
zastygły; gapię się w tę samą książki stronę.
Ostatnie pięć minut zdaje się przedpieklem.
Boże, niech jakiś anioł tutaj do klasy zstąpi,
zamiotłszy skrzydłem sprawi, że nuda ustąpi;
spojrzeniem setek oczu wygna beznadzieję.
Może nastoletnie serca żywo zapłoną,
chęć do nauki w nich nagle zaistnieje
i wiedzę o imiesłowach uprzednich wchłoną.
Jest to coś w rodzaju #poezja, co wykorzystane zostanie zarówno w bitwie #nasonety w kawiarence #zafirewallem, jak i podczas powtórki w klasie ósmej
O! Ja docenię mocno rytmiczność sonetu, jego szamponowatość, skoro to takie 3 funkcje w jednym wytworze, piszę ten komentarz również po to, żeby zająć kilkanaście sekund z tych ostatnich, najdłuższych pięciu minut tygodnia.
Złotowłosa...
@KatieWee fajny sonet ale wcale mnie tu nie zawołało
Zaloguj się aby komentować