#mojahistoria

4
3
Witam. Trochę mi się zeszło z pisaniem drugiej części #mojahistoria
Największą kontrowersją było to kim jest przegryw. Zostawmy to już. Zacznę używać zmyślonych imion. Zapraszam na cz2.
Cz2.
Wraz z moim kolegą M (niech będzie Mariusz) zapisaliśmy się na siłownię w domu kultury. 
Wcześniej czytaliśmy dużo magazynów dla kulturystów. 
Z czasem wyrobiliśmy sobie pewną rutynę. Na siłkę zabieraliśmy mleko w proszku zrobione z mlekiem zamiast wody jako odżywkę :) 
Pewnego razu zauważył nas gość z tej siłowni i pyta co to jest a my mu, że domowej roboty odżywka hehe. 
Na siłowni był magnetofon na kasety i leciała muzyka. 
My w tamtym czasie słuchaliśmy wszystkiego ale w znacznej mierze Trance /techno i taką kasetę mieliśmy. 
Włączyliśmy naszą kasetę. Jednym z utworów było: Avalon - Eleven Asko. 
W kulminacyjnym momencie utworu gdzieś ok 5 minuty do kaseciaka podszedł największy paker na siłowni, ksywa "Kurczak" i wyłączył naszą kasetę:)
Na siłownię przychodzili jeszcze jacyś małolaci z pobliskiego domu dziecka. 
Ćwiczyli nieporadnie ale jak chcieli pomocy to każdy im pomagał. 
Pewnego razu zdjęli ciężar tylko z jednyj strony drążka i z automatu gryf poleciał na obciążoną stronę. Pech chciał, że było tam duże lustro na pół ściany. 
Rozległ się głośny brzydzę i lustro rozbili się w drobny mak. 
Zrobiła się niezła inba ale, że byli z domu dziecka to kierownik im to darował. 
Nasze początki na siłowni byly trudne i nieporadne. To były czasy gdzie na siłowniach nie było lalusiów i każdy ubierał się jak chciał. Więc mieliśmy t-shirty i spodenki "bombery". 
Po jakimś czasie zauważyłem, że moje ciało wyglada duzo lepiej a pod t-shirtem odznacza się klatka piersiowa. Nóg za dużo nie ćwiczyliśmy bo jak pisałem wcześniej mieliśmy niezłe mięśnie od jazdy rowerem
No i nastąpił przypływ pewności siebie.
Czułem się dużo lepiej. W szkole koledzy mieli lekkie zdumienie ale dalej traktowali mnie jak wcześniej. 
Zmiana nastąpiła już niedługo. 
Raz szkolny WF mieliśmy na siłowni. Mieliśmy nowego nauczyciela. Tako byczek zaraz po studiach. 
No i na tych zajęciach on podniósł sztange z obciążeniem 100kg pare razy. I kolega Rafał też raz czy dwa. 
Mieliśmy już wtedy 17 lat, prawie 18. Od dużo ćwiczył na siłowni, był najsilniejszy w klasie. 
Wszyscy zrobili wow i nałożyli sobie na gryf 50kg. 
50 kg to ja wtedy robiłem w seriach. Może nie jest to za dużo ale jednak. 
Mój największy prześladowca nałożył sobie 50kg i z trudem wycisnął raz. Wstał potem dumny jak paw. Próbaowali też inni i też raz lub dwa wyciskali. 
Na koniec ja się położyłem na ławeczce. Podniosłem ciężar i wziąłem wdech i bez mrugnięcia okiem zrobiłem 10 szybkich powtórzeń. 
Wstałem bez zadyszki i widziałem zdziwione spojrzenie wszystkich. 
Tydzień czy dwa po tym wydarzeniu cała klasa była na dużej przerwie na stołówce. 
Jakiś nauczyciel powiedział mi na korytarzu, że mamy zastępstwo na boisku i żebym zawołał chłopaków. 
Wchodzę zadowolony, że nie bedzie fizyki na stołówkę i mówię, że mamy zastępstwo. 
Wtedy moj gnębiciel Adam mówi:
- Spierdalaj frajerze
Ja na to:
- Sam spierdalaj
Podleciał do mnie i złapał mnie za chabety, ja z automatu jego również. 
Myślę sobie jest słabszy a mi już wszystko jedno. 
Cała szkoła się patrzy w tym dziewczyny z innych klas (liceum). 
Trzymam go mocno na wyprostowanych rękach. Jestem od niego o parę cm wyższy. 
Po chwili on próbuje mnie uderzyć głową. Zrobił to bardzo szybko, nie byłem na to przygotowany. Jednak zabrakło mu tych paru centymetrów i nie udało mu się trafić w mój nos. 
Zacisnąłem pieści na jego piersi jeszcze mocniej i tak stoimy dobre parę sekund. 
On mówi:
- Puść mnie
Wtedy odepchnąłem go gwałtownie, aż zrobił krok w tył. 
Po widziałem do chłopaków, że idziemy na zastępstwo i wyszedłem, zostawiając go tam. 
Myślałem, że będzie część druga na boisku albo później ale jakież było moje zdziwienie gdyż nic takiego nie miało miejsca. 
Adam od tej pory aż do końca szkoły mnie unikał. 
Po prostu udawał, że mnie nie ma. Skończyło się wszystko. 
To również spowodowało wzrost mojej pewności siebie. 
Spotkałem go po latach gdy zwalniałem się z korpo. Wchodzę do pionu prezesa a tam on siedzi. 
Przywitaliśmy się z uśmiechami i przyjął moje wypowiedzenie. 
Wtedy to już było za mną i miałem dobry dzień gdy opuszczałem wieżowiec. 
Cz.3 
Ja wcześniej wspominałem jeździliśmy co roku na Mazury. 
Jezdziłem z wujkiem i jego rodziną. 
Rozbijaliśmy namiotu u rolnika ma polu, nieopodal jeziora. 
Na wyjazdy te jezdzili też chłopaki, dzieci sąsiadki tegoż wujka. 
Jeden z nich przywiózł amfetaminę. 
Nigdy wcześniej tego nie próbowaliśmy i on się zawinął na dyskotekę nad jeziorem a my zostaliśmy przy ognisku. 
Znajomy miał zwidy, widział dziki podchodzące do nas i ze strachu schowaliśmy się do namiotów i do rana czekaliśmy aż kolega wróci z tej dyskoteki. 
Później przez dłuższy czas nie miałem styczności z narkotykami. 
Na następne wakacje pojechałem tam z moim przyjacielem Mateuszem, zabraliśmy ze sobą rowery na których w sumie prawie nie jeździliśmy. 
Pewnego wieczoru rozpaliliśmy ognisko, było wesoło. 
Podeszły do nas dziewczyny, które miały nieopodal swoje namioty. Zaczęły się przestawiać. 
Gdy jedna z nich podeszła, podała rękę i powiedziała Renata a ja wtedy spojrzałem w górę i zaniemiałem. 
Anioł, piękną dziewczyna bodoba trochę do Moniki Bellucci. 
Z miejsca się zakochałem. Nie mogłem przestać o niej myśleć całe wakacje o niej marzyłem. 
Oczywiście jak to bywa było to zakochanie się jednostronne. 
Oni chodzili na dyskoteki a jako, że ja wtedy nie umiałem tańczyć i wstydziłem się tam iść to piłem piwo, wlazłem na górę w lesie, płakałem i rozpaczałem czemu życie jest tak niesprawiedliwe. 
Chciałem się utopić w jeziorze. 
Oczywiście było to typowe użalanie się nas sobą a nie prawdziwa chęć. 
Powrót z wakacji miał być pociągiem z większego miasta odległego ok 50km od naszego jeziora. 
Pociąg był chyba o 3 czy o 4 nad ranem. Pojechaliśmy z Mateuszem rowerami. Nie mieliśmy żadnych świateł oprócz tych z tyłu. Ciemno było jak cholera, raz prawie wyjechałem do rowu na tych krętych Mazurskich drogach. 
Wpadliśmy spóźnieni na stacje a tu zdziwko bo pociąg właśnie wjeżdżał na peron. 
Ja przytrzymałem pociąg a Mateusz kupił bilety w kasie. 
W pociągu spaliśmy całą drogę. 
Po powrocie do Warszawy kupiłem na stadionie x-lecia składankę z wakacyjnymi hitami i katowałem wszystkie kawałki, które wtedy grali. 
Z Renatą pisaliśmy do siebie listy. Na tych listach zostawiała całusa odciśniętego czerwoną szminką. Czułem się jak w piosence Niemena Wspomnienie. 
"Twoimi listami pachniało w sieni ". 
Czytalem je z wypiekami na twarzy do tego katowałem się smutymi piosenkami jak Dow Lo - So long goodbye i Air Supply All out of love i płakałem do poduszki. 
Pewnego dnia przyszedł list i okazało się, że Renata jest w ciąży z jakimś typem. 
Dla mnie to było jak wiadro zimnej wody na głowę. 
Cała miłość mi przeszła 
W między czasie jeździliśmy z Mateuszem na domówki do faceta mojej siostry. 
Domówka była w firmie w której on był ochroniarzem. Graliśmy w Duke nauem 3d po Lanie. 
Był tam podświetlany basen i fajne wypasy.
Raz była tam jego siostra, starsza ode mnie o 5 czy 6 lat. Niebrzydka kobieta ale tak z 10kg niepotrzebnego tłuszczu. 
Spodobałem się jej i zaczęła się za mną uganiać. Łapała mnie za interes i robiła aluzje. 
Uciekając przed nią niechcący walnąłem ją w brzuch klamką od drzwi. 
Tak sobie teraz myślę a co mi szkodziło spróbować. Jednak wtedy peszyła mnie jej natarczywość. 
W między czasie spodobałem się też jednej dziewczynie z podwórka Mateusza. 
Łaziła za nami, była z nami na posiadówce w jego piwnicy. 
Nakryła nas kocem i chciała się całować a że ja nigdy się nie całowałem to miałem stres. 
Pocałowała mnie ale śmierdziało od niej pomidorówką i szybko zakończyłem tę akcję jak i całą znajomość. Po paru miesiącach inna dziewczyna się we mnie zakochała. Nawet prowadziła na ten temat pamiętnik (później go czytałem). 
Nie była bardzo ładna. Takie 6/10 ale miała dobre ciało. 
Z braku laku zacząłem się z nią spotykać. Pierwsza posiadówka w piwnicy i oboje udawaliśmy, że śpimy a ja w tym czasie ją obmacywałem. Spodobało mi się.
Potem spędzałem z nią dużo czasu, ciągle się całowaliśmy (już nic mi nie przeszkadzało). 
Miała na imię Ewelina. 
Jej przyjaciółka Daria zaprosiła ją, mnie i Mateusza na nocowanie w chacie bo jej stary miał nockę w pracy. Tylko musieliśmy się zawinąć o 5 czy 6 rano. 
Oglądaliśmy film i Ewelina strasznie się do mnie kleiła. W pewnym momencie ja patrzę, że mam na spodniach mokrą plamę po jej piegogu. Spodobało mi się to. Zrobiłem jej dobrze pod kocem ręka i poszliśmy spać. 
Rano wyszliśmy z mieszkania i zaczynamy sobie opowiadać co się działo. Wiadomo, dla nas to pierwsze przeżycia tego typu. 
Okazało się, że Mateusz po ciemku nie trafił we właściwy otwór i spenetrował Darię o anala. 
Ona nic mu nie mówiła ale potem powąchał palec. 
Za parę dni umówiłem się z Eweliną u niej bo nikogo nie było u niej w domu. 
Wtedy miałem pierwszego loda. 
Najśmieszniejsze, że w jego trakcie zadzwonił telefon. Odebrałem i mówię: halo. 
A to dzwoniła Daria i pytała się czy może wpaść. 
Powiedziałem, że może przyjść za 20 minut. No i dokończyliśmy to co zaczęliśmy. 
Było wspaniale, była ciasna i chętna. Doszła bez problemów. 
Oczywiście używaliśmy prezerwatywy. 
No i byłem z nią cztery lata. 
Pod koniec zaczęły z różnych stron dochodzić mnie pogłoski, że mnie zdradza. 
Nie chciałem w to wierzyć przecież była taka zakochana. 
W końcu ją przycisnąłem aż się przyznała i powiedziała, że byłem dla niej za dobry. 
Nigdy tak nie cierpiałem. 
Czułem się zdradzony i nieszczęśliwy. Oddałem jej wszystkie rzeczy które przez te cztery lata mi dała. 
Wpadłem w kilkumiesięcznego doła i nie wychodziłem prawie z domu. 
Na tym kończy się kolejny etap mojego życia. Mam już 22 czy 23 lata. 
I w tym momencie zacznie się moje imprezowe życie. 
https://youtu.be/U7Ebom-1BQE
37fe3735-7fa3-4fed-a0ea-0e72d7b08d11
Kubilaj_Khan

Wołam wszystkich plusujacych poprzedni wpis

@kukuror @orphan_tears @raw2dd4 @lgbt @herrjacuch @SzimiSzimijej @gutek @stashqo @roche @primemaster @ebenizer @gander @kruczek555 @radio20 @mirek1512 @kapitan-zegota @kvasir09 @fiati @gabor2 @wyngieljewewiosce @drakash @panna_migotka @icecrypt @sidowsky @szystah92 @augustym_bemc-walski @szkocka @YourUncle @growl @jurek @yoilan @k0201pl @klapek00 @m4g33k @scoville @shaddock @6502 @rufusvulpea @kanciak @mork @robochlop @mhldsw @kilik @Pozeracz_Parowek @hejtam @cersei @zlowrogitur @konik @more_horse_then_a_men @e5aar @vuros @emigrant_z_innej_strony_internetowej @radidadi @irbis9 @raikage @naiken @zuchtomek @Chougchento @5tgbnhy6 @still_is_not_ready_yet

Kubilaj_Khan

Wołam wszystkich plusujacych poprzedni wpis

@art. @nxo @schweppess @kubex_to_ja @rafal-2 @barabasz7312 @phil_collins @killah @DirtDiver @cebulases @bloodlust81 @paczamtylko @rottentothecore @pan_pardevv @bamse @szwester-majster @michal_g_1 @zombek @size @pornoking @szczur2k @seele @schrute @meinigel @lewis_haumilton @pankon @wombatDaiquiri @qbs @twisterro @fafiej @koccur @akman @fr3ak @arisek @kbk @sleep-devir @jan_pierre_dolle @sezonowiec @berdonzi @kapitan_krwawobrody @sebgat @kobiaszu @premier @wozny87 @koldspagetti @wielkaberta @Andrzejzupa @ssloniu @wozny87 @habemuspapau

wyngieljewewiosce

@Kubilaj_Khan


"Oczywiście używaliśmy prezerwatywy. "

Oczywiście.

Zaloguj się aby komentować

#mojahistoria
Ok. Jak pisałem wcześniej mam opisać swoje imprezowe, życie w Warszawie. Nie jestem Oskarkiem. Jestem byłym przegrywem. 
Ta historia nie jest po to, żeby cokolwiek udowadniać, moralizować itp.
Nie obchodzi mnie co kto o tym pomyśli, napiszę prawdę jak było nawet jak postawi mnie to w złym świetle.
Po co? Żeby było ciekawiej na portalu. Może ktoś coś z tego wyniesie, może się uśmiechnie, może zmotywuje do czegoś.
Żeby zacząć te imprezowe życie niestety musicie poznać moje życie wcześniej, żeby mieć pogląd na moje decyzje i czyny.
Rozdział 1.
Rok 1990 przeprowadzamy się z rodziną do Warszawy ze wsi.
Mam dostała pracę i mieszkanie. Mieszkanie 29mkw dla rodziny 2+2.
Cóż jako dziecko przyjmowałem wszystko jak leci.
Na wsi której mieszkaliśmy byłem normalnym dzieckiem.
W Warszawie nie chciałem wyjść na gorszego jednak to się stało samo. Dzieci są okrutne, wykorzystają każdą słabość.
Moją słabością był nieobecny ojciec. Tzn był i dobrze zarabiał ale pił (jak chyba większość facetów w latach 90), nie interesował się rodziną i później tylko mnie dołował, mówił, że nic w życiu nie osiągnę, że do niczego się nie nadaję. Nigdy mnie nie pochwali, nie powiedział, że mnie kocha itp.
To podkopało moją pewność siebie i nie miałem komu się zwierzyć ze swoich problemów.
Nikt nie pytał jak ci poszło w szkole albo czemu jesteś smutny i czy masz jakieś problemy.
Kiedyś byłem dobry w sportach, normalny.
Mój przegryw odbił się i na tym, nie potrafiłem grać w kosza. Byłem niezgrabny i wstydziłem się kolejnych ośmieszeń.
Cała podstawówka to były szturchańce, wyzwiska, naśmiewanie się itp itd.
Fizyczna strona nie była najgorsza, najgorszy był brak akceptacji, którego po prostu potrzebowałem.
Kolega, który z czasem się ode mnie odwrócił i zakumplował się z popularnymi dzieciakami.
Nie to, że było tylko źle.
Były fajne chwilę jak na boisku strzeliłem gola z przewrotki
Graliśmy z kumplami w Magię i Miecz na strychu, oglądaliśmy pornosy z wypożyczalni czy filmy pokroju Martwica mózgu, Armia ciemności itp.
Pierwszy Liroy, Kazik, techniawy czy piosenki typu "kupilem se ludzie pierdoloną Ładę".
Łaziliśmy po działkach uprawiając tzw szaber, wyprawy do schronów bombowych i robienie sobie w nich baz, lazenie po dachach, kradliśmy stare anteny aluminiowe i sprzedawaliśmy na skupie.
Robiliśmy mase głupich rzeczy, jeździliśmy "na" pociągach towarowych, "strzelaliśmy" z drutu, przerzucanie drutu przez trakcję kolejową. Rzucaliśmy gruszkami w auta z nasypu kolejowego (raz nas facet gonił i prawie złapał). Paliliśmy ogniska w lesie i piekliśmy ziemniaczki.
Zimą zjeżdżaliśmy z dużej górki na maskach samochodowych zawinietych z podbliskiego złomu. Itp, itd.
Czytałem masę książek i grałem w gry. Przeczytałem pewnie kilkaset książek, głównie sf, fantasy itp. 
Mialem Atari 2600, NESa, Commodore 64, Amige 600, i pentium 100. Ten pentium był wtedy dość drogi (4k) i koledzy w szkole nie wierzyliby mi, że go mam. Oni mieli 486. Jednen nawet mnie pytał o komendy w Norton Commander i jak zdałem test to był mega zdziwiony. 
Pierwszą grą był Warcraft 2, którego kolega przyniósł mi chyba na 20 dyskietkach (nie pamietam dokładnie). Diablo 1, NFS, Dungeon Keeper itp. 
Noni pierwsze GTA to było coś. 
Najgłupsza rzeczą było położenie lodówki na torach kolejowych. Tak żeby zobaczyć co się stanie. Taka głupota. Teraz bym się za to wychłostał.
Pod koniec podstawówki kumplowałem się z jednym typem i trzymaliśmy się 24/7.
Graliśmy na pc razem, ciągnęliśmy LAN do sąsiada przez dach żeby pograć w multi.
Jeździliśmy na rowerach po 20km dziennie (tempem 40km/h).
Jeździliśmy razem na wakacje na Mazury.
Z nim piłem pierwsze piwo.
Warka strong wypita na dwóch sprawiła, że obaj się nadziobaliśmy.
Mialem swój mały moment karma bitch.
Mój najgorszy gnębiciel złamał nogę w ósmej klasie i pani wyznaczyła mnie na jego pomoc.
Pomagałem mu po szkole nadrobić zaległości.
Polubił mnie, graliśmy na jego Sega Game Gear, puszczał mi swoją ulubioną muzę itp.
Jak skończyła się szkoła powiedziałem mu, że nigdy już nie przyjadę na te osiedle.
Jego mina była bezcenna.
Przez tę złamaną nogę nie dostał się do wymarzonej szkoły sportowej.
Po latach pytałem się znajomych z osiedla obok czy znają D? A oni: tego frajera?
Od tej pory codziennie bujałem się na podwórku tego kolegi. On też był gnębiony ale potrafił się postawić i pobić z kimś. Był maly i chudy. Nie miał ojca matka mieszkała z jakimś przydupasem i traktowała go ostro. 
W tamtym czasie dostałem się do technikum mechanicznego. 
Chłopaki od razu wyczuli, że jestem typem ofiary i pierwszy rok coś tam próbowali mnie gnębić ale wypróbowałem nową metodę udawania, że mnie to nie obchodzi. Byłem znudzony i nieobecny. Skoro nie ma zabawy to trochę odpuścili. 
W między czasie z tym moim kolegą M. Byliśmy znowu okradzeni (w tamtych latach to była plaga). Okradano mnie wielokrotnie, raz nawet w tramwaju przy kilkudziesięciu osobach. Podeszli i powiedzieli, że ich ziomek wyszedł z więzienia i mam dawać kasę albo kosa a ludzie (dorośli) w koło głowy w bok i udają, że nic nie widzą. Dałem im na lipę skitrane 10zł w portfelu i wysiadłem z tramwaju. Jechałem na stadion xlecia. Przez most przeszedlem z buta i poszedłem na stadion kupic parę pirackich gier na PSXa i wróciłem do domu. 
To jak okradli nas z kolegą to była ostatnia kropla. Cały miesiąc roznosiliśmy ulotki i odebraliśmy wyplate. Chyba ze 100zł.
Na przystanku podeszło dwóch typów i nas okradli. 
Od tej pory nosiłem w kieszeni kurtki taki mały młotek (choć nie wiem czy miałbym odwagę go użyć). No i zapisaliśmy się na siłownię w domu kultury. 
To był przełom. 
Ok myślę, że na tyle wystarczy. 
Potem było już tylko ciekawiej. Mam już 16 lat i zaczyna być lepiej. 
Podoba się? Mam kontynuować?
df768d1f-84f8-44fd-9552-06ac1d30f651
Orphan_Tears

Dawaj dalej fajnie się czyta, jak możesz to zawołaj

MrBean

Przeczytałem to i zastanawiam się gdzie ten przegryw. Bo nie byłeś popularny w szkole i nie miałeś kilkunastu kolegów? Czy dlatego, że cię ktoś 2x skroił? Nie wiem może w kolejnej części coś będzie, ale póki co to z tej opowiastki wyłania się względny normik.

Kubilaj_Khan

Ok jest kolejna część. Zapraszam do czytania.

Zaloguj się aby komentować

Wiecie z czego jestem naprawdę dumny? Że kiedy przyszedł ten moment zachowałem się jak człowiek.
Pochodzę z Wrocławia, lecz tak się potoczyło że od wielu lat mieszkam i pracuję w Niemczech. Zostawiłem we Wrocku kawał życia, ale także wielu znajomych, również tych narodowości ukraińskiej. 
Kiedy wybuchła wojna, coś tam podzwoniłem po nich, okazałem wsparcie - nie angażowałem się za bardzo w temat jako, że miałem trochę problemów w życiu. Aż do czasu, kiedy pewnego popołudnia (jakoś miesiąc po inwazji) zadzwonił do mnie Władek (tu imię zmieniłem) - mój bardzo dobry kumpel i zarazem fryzjer we Wrocławiu. Gadka szmatka, co tam u ciebie itd. itp. aż wypalił w końcu czy nie byłoby takiej możliwości, czy nie mógłbym mu pomóc, on mi zapłaci. W pierwszej chwili myślałem że chodzi o jakąś pierdołę. Okazało się, że szuka kogoś kto pojedzie po jego mamę i siostrę (ojciec nie żyje), aż do Lwowa. Co się jeszcze okazało? Że chłop mając multum znajomych nie uzyskał od nikogo takiej pomocy i zdesperowany na sam koniec zadzwonił do mnie wiedząc, że już od lat nie mieszkam we Wrocławiu i jestem za granicą. Powiedziałem, żeby dał mi godzinę, oddzwonię. 
Dwa dni później byłem już w trasie ok. 1200km w jedną stronę z przystankiem we Wrocławiu po Władka. Nie poznałem chłopa, z którym jeszcze parę lat temu obskakiwaliśmy okoliczne kluby. Był strzępkiem nerwów, jednak ucieszył się jak małe dziecko kiedy zapukałem do drzwi mieszkania które wynajmował, prawie zaczął płakać. 
No to wio po rodzinkę. Podróż w Polsce przebiegała bez żadnych przeszkód. W Przemyślu musiałem zostawić kumpla i dalej już jechałem sam. Pogranicznicy nie robili żadnych problemów, cały czas też byłem w kontakcie telefonicznym z Władkiem. Kiedy dojechałem do celu, w jednym z mieszkań w bloku na obrzeżu miasta czekała na mnie mama Władka i jego młodsza siostra, które wydawały się być zaskoczone, że w ogóle przyjechałem a zarazem bardzo mi dziękowały. Co prawda nie znam ukraińskiego ale Władek tłumaczył mi wszystko przez głośnomówiący.
Jechaliśmy do Przemyśla w ciszy z powodu barier językowych, jednak czułem z ich strony wielkie przejęcie i stres. Co chwila dzwonił Władek z pytaniem czy wszystko w porządku itd. Niestety na granicy ukraińscy pogranicznicy zrobili nam kontrole auta, sprawdzanie dokumentów itd. Nie wiem czemu, ale bałem się, że mnie nie przepuszczą do Polski :D 
Tak więc, w Przemyślu znaleźlismy Władka (pomagał przy rozładunku ciężarówki z darami) i wtedy sam już nie mogłem powstrzymać łez widząc jak płacze mama Władka obejmując z całej siły syna. Oczywiście nie przyjąłem od nich żadnych pieniędzy mimo, że Władek usilnie nalegał. 
To wszystko zmieniło mnie w pewien sposób. Jakoś tak zawsze starałem się być obojętny na pewne sprawy, nie angażować się w nie. W pewien sposób dlatego, że tak mi było wygodniej żyć. Ta podróż, skłoniła mnie do pewnych przemyśleń nad własnym życiem, o tym co tak naprawdę jest w nim ważne. Dziś w pewnym sensie jestem wdzięczny Władkowi, że zadzwonił wtedy po mnie bo od tego czasu czuje się lepiej jako człowiek. 
#przemyslenia #mojahistoria #czujedobrzeczlowiek #rozkminy
voy.Wu

@Wyrocznia dobrze zrobiłeś że pojechałeś wtedy bo to zdrowy naturalny odruch, wiem że jakby nas to spotkało w Polsce to też byśmy sobie pomagali (no może nie mój sąsiad) i też by inni pomogali nam.

Jira

nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło


@Wyrocznia ja Ci powiem, że dla mnie to było strasznie porąbane. Tak jak zawsze miałem siebie za realistę który raczej zajmuje się własnym życiem i własnymi przyjemnościami, tak w momencie kiedy wybuchła wojna poczułem nagły przypływ potrzeby pomocy drugiemu człowiekowi i mimo, że nie mam wielu znajomych Ukraińców to po prostu moje serce rozrywała potrzeba bycia dla kogoś w potrzebie i od razu napisałem do jednej znajomej ukrainki w odpowiedzi na jakiś post na instagramie, że w razie gdyby ktoś potrzebował lokum tymczasowego to w mojej kawalerce się znajdzie miejsce na kanapie na pare tygodni.


Wykręciło mi poglądy życiowe mimo, że obiektywnie moje życie szczególnie się nie zmieniło.

pawel-l-1

@PaczeIok doceniam że podzieliłeś/ podzieliłaś się tym ze mną

Zaloguj się aby komentować