@jajkosadzone Kiedyś aplikowałem do pewnego towarzystwa ubezpieczeniowego. Byłem na rozmowie. Po kilku dniach dzwoni ich sekretarka (byłem akurat w pracy) i mówi rozchichrana:
To był jej oryginalny sposób poinformowania mnie, że mnie przyjęli. Strasznie dziwne. Ale to nie koniec!
Akurat byłem zajęty, coś tam kończyłem, więc nie pobiegłem od razu do szefa, żeby mu powiedzieć, że pakuję mandżur i nara. I całe szczęście. Może godzinę później dzwoni ta sama babka, tym razem po głosie wyczuwam wielki stres i jakaś jakby bliska płaczu:
-
Niestety, muszę odwołać.
-
Ale dlaczego, godzinę temu mówiła pani, że mnie przyjęliście.
-
Tak, ale prezes powiedział, że jednak nie przyjmiemy pana.
Każdy komu opowiadam tę historię komentuje, że babka miała coś z głową. Musiała mieć, bo to były najdziwniejsze rozmowy jakie miałem. Normalnie jakby mnie ktoś sprankował, żebym się zwolnił z pracy.