Zawsze jak dostanę zaproszenie do rekrutacji (po skasowaniu Linkedina częstotliwość znacząco się zmniejszyła, ale raz na kilka miesięcy coś się pojawia, głównie od znajomych/przełożonych z poprzednich miejsc pracy) na ciekawe stanowisko to powtarza się u mnie jeden schemat. Najpierw ekscytacja, dużo motywacji i chęci, po czym jak dojdzie do etapu aktualizacji CV — kompletne zwątpienie. I nawet nie chodzi o to, że mi się nie chce, tylko nagle moje doświadczenie wydaje mi się nieciekawe.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak rozłożę sobie to na czynniki pierwsze to wiem, że to uczucie jest raczej bezpodstawne — pracuje w swojej naprawdę wąskiej działce już prawie dekadę, mam "prestiżowe" firmy doradcze w CV (co w mojej branży jest zazwyczaj plusem), stosunkowo często występuje na konferencjach branżowych i mam jakąś tam rozpoznawalność, na rozmowach merytorycznych zazwyczaj wypadam bardzo dobrze, ale mimo wszystko syndrom oszusta mnie kompletnie paraliżuje do tego stopnia, że w większości przypadków rezygnuje z rekrutacji. Od rana siedzę nad aktualizacją CV i mam ochotę się poddać (bo czuje się jak kompletny debil), chociaż potencjalnie czekałaby mnie tylko jedna rozmowa z osobą, która chce mnie zatrudnić, a warunki też są spoko (na papierze ciekawszy projekt i około 40% więcej pieniędzy niż otrzymuje teraz).
Podobno syndrom oszusta jest dosyć powszechny — jak sobie z nim radzicie?
#gownowpis #zalesie #pracbaza
