tl;dr: AI zrobiło na mnie speedrun w kategorii delete everything. Zaufałem GPT i w nagrodę wyrżnąłem cały kontener z moją kilkutygodniową pracą XD
Więc tak. Siedzę sobie wieczorkiem, piję herbatkę, dłubię w moim hobbystycznym projekcie po godzinach: automatyczne raporty z interpretacją danych publicznie dostępnych. Całość w n8n, odpalonym lokalnie na Dockerze. Czuję się jak Elon Musk, tylko z IKEA biurkiem i psem obok. A ja – totalny amator. Coś tam w Pythonie dłubię, ale ogólnie to jestem turysta w świecie kodu. GPT robi ze mnie MIDa z przymusu: raz SQL, raz JavaScript, raz PowerShell – i jakoś to się kula.
I nagle pojawia się problem – zapisywanie plików lokalnie. Pomyślałem: "easy, GPT ogarnie". No i GPT wali mi elaborat w PowerShellu. Ja ślepo: ctrl+c, ctrl+v, run. I nagle – docker rm n8n. Klik.
Kontener poszedł do piachu. W sekundę.
Moja reakcja?
( ͡° ʖ̯ ͡°)
Pytam GPT: "Ziom, czemu kazałeś mi wszystko wy⁎⁎⁎⁎⁎olić w kosmos??"
GPT: "Hehe, nie miałeś backupu? To rzeczywiście… niefortunne. Ale spokojnie, zbudujemy nowe, lepsze flow!"
XDDDDD
To był ten moment, kiedy zrozumiałem, że AI nie jest moim kolegą. To jest ten ziomek z reddita, co zawsze pisze „trust me bro”, a potem patrzy, jak płonie ci serwer.
Całe szczęście miałem odpalone n8n w przeglądarce i jak jakiś średniowieczny skryba, kafelek po kafelku przekopiowałem całą robotę.
Od teraz:
Backup po każdej zmianie,
Ograniczone zaufanie do AI (czytaj: jak do sąsiada, który mówi, że „pożyczy wiertarkę i odda”),
PTSD na widok docker rm.
Teraz już wiem: GPT to nie asystent. To trickster. Taki Loki DevOpsu, który mówi „nie bój się, kliknij jeszcze raz, zobacz co się stanie hehe”.
Mem niepowiązany ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#heheszki #truestory


