Powiem wam, że najwięcej w moim życiu zmieniła obserwacja.... syfu.
Zawsze po konkretnym sprzątaniu, mijał jakiś tydzień. Siedzę sobie, rozglądam się dookoła i widzę "jaki tu jest kurrr syf". Skąd on się wziął, przecież tydzień temu sprzątałem, nikogo nie zapraszałem, a i sam w domu za dużo czasu nie spędzałem.
Tu się coś przestawiło, tam rzuciło kabelek, tam ciucha, tam stoi kubek a pod nim plama. Tam jest talerzyk, obok jakaś puszka, tam dwie butelki po wodzie, tam słuchawki, tu jakiś robaczek umarł, tu miska po popcornie i parę sztuk na ziemi itp itd etc.
Małe, codzienne, niezauważalne pierdoły - składają się na srogi efekt.
I tak od tego czasu stałem się osobą którą nigdy nie byłem. Regularną. Tak bezwiednie, zawsze coś gdzieś grzebnę. Czy to jeśli chodzi o sprzątanie, czy firmę, czy życie. Skoro idę, to mogę to wziąć, niby mam wolne, ale mogę 20 minut posegregować faktury. Niby nie chce mi się trenować, ale mogę przejechać rowerkiem chociaż te 20km, to przy okazji kupię parę rzeczy na jutro i od razu przepiorę ciuszki.
Codzienne pierdoły, które tak mi weszły w krew, że nawet tego nie widzę. I jak to zmienia wszystko. Wokół jest względny porządek. Jak zabieram się za papiery do skarbówki, to w sumie wszystko sie już porobiło. Jak mam robotę w pracy na 7h dzisiaj, to nagle widzę, że w 4 się wyrobię, gdyż sporo już bezwiednie sobie porobiłem, poukładałem - nawet nie widząc. Skala, matematyka, mnożenie razy x dni, ileż to zmienia.
Niby takie proste, niby oczywiste. A jakoś nikt mnie nie oświecił, a i sam nie byłem na tyle bystry, aby na to wpaść wcześniej.
#gownowpis
