Przywoływanie Chińczyków w czołówce jest o tyle ciekawe, że oni przez jakiś czas kupowali roboty, a potem po prostu zaczęli produkować swoje. I jak to mają w zwyczaju najpierw robili jakieś ulepy, które kiepsko działały i się psuły, aby ostatecznie zrobić coś co się dalej psuje (bo każda maszyna kiedyś ulegnie awarii, vide MTBF), ale nie na tyle aby ich z automatu odrzucać.
Efekt końcowy tego wszystkiego jest taki, że mamy w PL dystrybutorów robotów przemysłowych, którzy płaczą nad koniunkturą. A że roboty nie idą, że się nie automatyzujemy, że jesteśmy w ogonie Europy i tak dalej. Mamy też małe i średnie firmy, które importują te chińskie wynalazki i je sprzedają o wiele taniej niż życzy sobie tego Japońska, Europejska czy Amerykańska czołówka reprezentowana przez firmy zrzeszone np. w FAIRP. Bo chińczyk, prawdopodobnie dotowany przez ich państwo, kosztuje mniej niż 50k.
Byłem na targach przemysłowych kilka razy. Możemy narzekać na to, że Janusze nie myślą perspektywicznie, ale jak spojrzy się na to, że po zakupie takiego robota trzeba amortyzować przez ileś tam lat, to przy bardzo niepewnej koniunkturze się im szczerze nie dziwię, że nie biegną z otwartymi portfelami żeby wywalić kilkaset tysięcy na jakiegoś cobota, który będzie składał długopisy.
Powiem więcej. Krajowi integratorzy dokładają do tego swoją cegiełkę. Jak większość biznesów w tym kraju patrzą bardzo nieprzychylnie na wszystko, co nie pochodzi z zachodu i uznanych/renomowanych firm, bo podnosi to ich ryzyko. Efekty jest taki, że wolą odsprzedawać licencje na soft i rozwiązania zza granicy, niż budować autorskie rozwiązania i bazę pod przyszłe wdrożenia na własnych rozwiązaniach.
Żeby pokazać to nawet w jeszcze bardziej jaskrawym świetle, mój pierwszy projekt z integratorem doszedł do skutku, tylko dlatego że sprzedał projekt z rozwiązaniem (made in DE), które nie dało rady zrobić prostej wizualizacji liczydła (0...N) w postaci wykresu słupkowego. Przyszedł z tym do mnie po ponad 1,5 roku od tego jak się poznaliśmy i pokazałem mu oprogramowanie, które rozwijaliśmy w firmie, budżetem który był wówczas niewielką krotnością 500+. Ile rzeczy w tym czasie obleciał na sprzęcie od dystrybutora nie wiem. Wiem tylko że skorzystał z naszej pomocy w ostateczności.
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Chińczycy, ci wielkoskalowi też patrzą na ryzyko. Mierzą firmę wielkością zatrudnienia, też patrzą skąd jest firma. Ale wciąż są Ci mniejsi, którzy kupują od chińskich integratorów. Oni będą przede wszystkim kalkulować i grać. U nich podejście do hazardu jest inne. Nie oszukujmy się, w małych wdrożeniach ryzyko biznesowe nie jest niczym innym niż zakładem, czy ten kto da niższą ofertę dowiezie czy nie.