Podczas uroczego spaceru włoskimi uliczkami ostatniego dnia mojego lipcowego urlopu delikatne potknięcie spowodowało rozpad moich nabytych w promocji klapek. Ot, puścił smark azjatyckiego "szewca" i pasek oddzielił się od podeszwy. Nie pozostało nic innego, jak w najbliższym obuwniczym nabyć jakiekolwiek zamienniki. Sklep miał charakter raczej sportowy, więc padło na mało urodziwe, ale dosyć wygodne klapki nieznanej mi marki Karl Kani. Wydałam 50 euro, aby móc wrócić ze spaceru, ale pomyślałam, że klapy może sprawdzą się jako obuwie domowe.
I tak za ponad 200 zł dostałam buty, które chyba miały inne miejsce produkcji dla lewego, a inne dla prawego klapka. Już po kilku użyciach lewy zaczął odsłaniać jakieś beżowe warstwy, podczas gdy guma prawego została niezmiennie czarna. A wczoraj z prawego wyłuszczyła się od spodu gruda gumy. Użytkowane ponownie po powrocie z wakacji mniej więcej od października, gdy się zaczął sezon skarpetowy, wyłącznie w domu.
Ile kasy trzeba dziś wydać na kapcie, aby się nie rozpadły po chwili?
P.S. Trzecie zdjęcie to twarz zadowolonego designera tej fantastycznej marki.



Raz dałem 130zl za klapki ze skóry i mam je do dziś,a mają z 8-10lat. A zwykłe gumowe to tak do 30 zł i służą lata. Fakt też że buty też mi na długo starczają.