Po długim roku bezrobocia, w styczniu rozpocząłem pracę jako kurier. Początki były spoko, ale stopniowo ilość pracy i ciśnienia "z góry" rosła. Jeździłem od rana do wieczora, chodziłem wymęczony, a po nocach śniły mi się paczki. I tak przez 4 miesiące, aż stwierdziłem że już nie dam rady i się zwolniłem mimo dużych obaw...
Nie zdążyłem jeszcze się zabrać za szukanie nowej pracy, a zadzwonił do mnie szef od którego dopiero co odszedłem i mówi, że chłop o mnie pyta, bo szukają do innego przewoźnika. Wystraszony wizją kolejnego bezrobocia zgodziłem się spróbować... I jest bajka - stresu zero, ciśnienia zero, roboty mniej na lepszych warunkach.
No i właściwie chciałem tak tylko #chwalesie z #pracbaza i powiedzieć, że jak gdzieś Wam jest źle, to nie ma co siedzieć na siłę :)
