Nie bardzo dziś chciało mi się iść na siłownię. Więcej nawet - gdy wczoraj kładłam się spać, to już zaczęłam się prawie że martwić, że dziś jest dzień nóg.
Trening wyszedł trochę bardziej lajtowy niż zwykle, bo znów miałam problemy ze snem, spałam tak może 4-5 godzin i ogólnie czułam się trochę rozbita. No i chciałam wcześniej go skończyć, bo potem wybierałam się do fryzjera.
W MC nie zwiększałam ciężaru, ale dodałam po 2 powtórzenia w serii. Zamiast bardzo nielubianych przeze mnie przysiadów bułgarskich (które zabierają też sporo czasu), zrobiłam 3 serie zakroków. Też ich nie lubię, ale trochę mniej.
#silownia

