Jakkolwiek lubię czasem zjeść dla odmiany coś bezmięsnego, tak uważam, że czas kurwa najwyższy coś z tym burdelem zrobić. Od lat ustalone nazwy są sukcesywnie przejmowane przez "alternatywne" potrawy i wtedy jak ktoś podnosi głos, że spoko, ale czemu w takim razie nie wymyślą sobie swojej własnej nazwy na potrawę, tylko bezczelnie zżynają z oryginału, skoro chcą się od niego odciąć, to jest wrzask i ból dupy, że "co ci to przeszkadza", że "niech mają, przestań się kłócić" i nieśmiertelne wyzywanie od morderców-mięsożerców. Już chyba największym jebnięciem jest nazywanie hamburgerem czegoś, w czym nie ma nawet najmniejszego kawałka mięsa, tylko jakieś sprasowane trociny i grubo krojony plaster buraka i udowadnianie, że to JEST hamburger. Zresztą to samo choćby jest z naleśnikami.
Like... to że postanowisz wskoczyć do otwartego szamba nie znaczy, że możesz to nazwać leczniczą kąpielą błotną, ale niestety żyjemy w czasach, gdzie masa popaprańców dorwała się do głosu i teraz już wszystko może znaczyć wszystko i każdy powinien to akceptować.