Ehh. Wracam z wsi na Podkarpaciu z ciężką głową. Usłyszałem dzisiaj u wujka że generalnie Polska się kończy. Wujek robi zapasy drewna i weków bo przez Tuska zaraz będą ciężkie czasy. Ciotka stwierdziła że trzeba sprzedać ziemię żeby mieć za co żyć w przyszłości (nie żeby źle zarabiali, typowe zarobki na Podkarpaciu). Nastroje takie jakby miał być koniec świata. Coś mówili że wieś zniszczona przez unię i że władza zajmuje się tylko zamykaniem księży a nie rządzeniem. Oczywiście zaraz im wszystko zabiorą razem z likwidacją OSP. Wpadła kuzynka w połowę tego spotkania i opowiada że znajomi byli na marszu niepodległości i oni też pojedzie za rok bo nie zgadniecie - Tusk. W innym domu ciotka ma rudego kota i go nazywa Tusk. Jakaś mania tu panuje. Wydaje mi się że bardziej intensywna niż przy wyborach parlamentarnych. Generalnie Podkarpacie szykuje się na wojnę ale z wrogiem wewnętrznym a ludzie czują się że są zduszeni i będą musieli w biedzie żyć. Nie polemizowałem. Nic to nie zmieni. Szkoda mi ich. Kiedyś można było z nimi pogadać bez wchodzenia na politykę. Sam nie lubię tego poruszać bo każdy ma prawo do swojej opinii. Były takie czasy że bieda dotykała wielu. Dzisiaj minimum dwa auta, piękne domy. Często nowe sprzęty i dzieci na studiach w mieście a mimo wszystko słyszy się takie słowa i ci ludzie w to wierzą pomimo faktów. To nie jest jedna rodzina która tak żyje i tak dała sobie sprać mózgi. Kto wymyślił taki podział społeczeństwa i sprawił że Ci ludzie naprawdę myślą że od jutra homokomando będzie im odbierać dotacje i 800+ niech się smaży w piekle.
#polityka #podkarpackie #feels