czemu, skoro są pochodzące z roślin lub śluzu żab neurotoksyny umożliwiające zabicie dowolnego organizmu w jakichś absolutnie wariacko krótkich minutach, ludzie nie wierzą, że może być roślinny odpowiednik takiej currary czy jadu kiełbasianego, które nas uzdrowią skutecznie zamiast farmaceutyków?
czemu nie propaguje się już ziołoznawstwa i nie traktuje na równi z farmakologią?
Czemu na każdym kroku neguje się i wręcz zabrania sprzedawania skutecznych i udowodnionych już wcześniej preparatów roślinnych (przynajmniej w UE) np ashwagandha czy lukrecji nie wspominając o psylocybach?
Ja rozumiem że ludzie nie powinni sami na sobie testować wywarów z muchomora (co i tak robią i nawet dowożę takiemu znajomemy muchomory :)) lecz całkowite praktycznie sprowadzenie ziołolecznictwa do szamaństwa jakoś mi nie pasuje
#zdrowie #medycyna #pytanie


