Ja nie chcę wchodzić w kompetencje lekarzy, bo się nie znam na w ogóle na leczeniu infekcji, ale powiem Ci, że dobrze, że próbujesz się dowiedzieć czegoś na własną rękę.
Mnie jako małe dziecko leczono co roku w okresie wiosenno-letnim antybiotykami, a objawy to katar, duszności, pieczenie oczu, gardła itd. Byłem małym gówniakiem i pewnie nie umiałem się za bardzo wysłowić i opisać co mi dolega, ale kiedy kolejnej wiosny moje coroczne zapalenie oskrzeli/gardła/chujwieczego wróciło, starzy zabrali mnie do alergologa zamiast do pediatry i okazało się, nie do wiary, że mam alergię na pyłki.
Inny przykłady, już z dorosłego życia - dwukrotnie miałem złamaną rękę w nadgarstku, rozwaliłem też sobie krązki międzykręgowe w odcinku lędźwiowym kręgosłupa, urazy od zapierdalania na rowerze i niezbyt mądrego dźwiagania żelaztwa.
Pierwsze złamanie ręki (nadgarstek) - leczenie od początku do końca NFZ, SOR-Przychodnia w szpitalu - Rehabilitacja w szpitalu. Na dzień dobry po prześwietleniu gips na 2 miesiące, a potem rehabilitacja polegająca na 'dzień dobry, tam na stoliku są piłeczki i różne zabawki, niech pan sobie ściska', a potem moczenie ręki w wirówce. Efekt - ręka słaba, chuda i z ograniczonymi zakresami ruchu przez kolejne 2 miesiące.
Drugie złamanie ręki (ta sama kość w tym samym nadgarstku xD, kilka lat starszy i bogatszy o wiedzę innych ludzi z zakresu urazów i fizjoterapii)- po prześwietleniu na sorze, jak chirurg chciał mi zakładać gips, powiedziałem że nie chce i niech wypisuje receptę na ortezę, bo nie mam zamiaru 2 miesiące trzymać ręki usztywnionej. Zgodził się, w drodze do sklepu medycznego zadzwoniłem do fizjo sportowego, powiedziałem żeby wpisywali mnie jak jakieś miejsce się zwolni, następnego dnia byłem już przyjęty - pokazał co z tą złamaną ręką mogę robić właściwie od razu, powiedział że mogę i powinienem nią ruszać dopóki nie odczuwam bólu i właściwie prawie od pierwszego dnia po urazie ręka była w ruchu, codziennie rehabilitowana, więcej tę ortezę nosiłem w plecaki niż na ręce.. Po tygodniu wróciłem na siłkę i robiłem dolne partie ciała, po miesiącu również górne przy pomocy maszyn gdzie nie był wymagany ścisk i nie był wywierany nacisk na nadgarstek, po 2 miesiącach wróciłem do normalnych treningów i właściwie nie odczuwałem ŻADNYCH dolegliwości po tym złamaniu.
Podobna sprawa z kręgosłupem - od razu po rozwaleniu krążka, prosto z SORu zjechałem do fizjo, skąd po jednym zabiegu wyszedłem o własnych siłach, mimo że zalecenie lekarskie ze szpitala było 'przez tydzień leżeć i minimum ruchu i nigdy więcej treningów ze sztangami'. Taki c⁎⁎j xD W miesiąc przepuklina była opracowana i bezbolesna, a od tego czasu wzmocniłem pośladki i gorset mięśniowy tak, że wróciłem do normalnego targania sztang. Nieoperowana przepuklina może co prawda się odezwać i w moim przypadku też się odezwała, bo mnie pies pociągnął w lesie na błocie, pośliznąłem się i jakoś tak bezsensownie próbowałem się ratować przed upadkiem, że mocno się skręciłem i znowu odczułem ból w odcinku lędźwiowym. Wiedziałem już co robić i niemal od razu przystąpiłem do ćwiczeń rozluźniających i aktywujących d⁎⁎ę i brzuch, żeby odciążyć plecy, przestało boleć po 3-4 dniach, ale nie mogłem siedzieć przy biurku - pozycja siedząca wywoływała ból, który uniemożliwiał skupienie się i pracę. Poszedłem więc do lekarza, wytłumaczyłem mu, że to stary uraz, że znam ten temat, że robiłem poprzednio zabiegi u fizjo i ćwiczenia w domu i potrzebuję tylko leki rozluźniające i przeciwbólowe, żeby przez kilka dni wspomóc się w pracy. A co na to lekarz, specjalista - zwolnienie tydzień czasu, nie wstawać z łóżka, skierowanie do neurologa, blablablabla i najlepszy tekst na koniec 'fizjoterapeuci to nie lekarze i nie powinni się brać za sprawy, o których nie mają pojęcia'.
Te moje historie pokazują, że niektórzy lekarze po prostu nie znają się na robocie, patrzą wąsko, załatwiają pacjentów taśmowo, i nie analizują poszczególnych przypadków. Gdyby moi starzy sami nie wpadli na to, że mogę mieć alergię (a to były lata 90te, wówczas to jeszcze nie było takie oczywiste), to dalej leczono by mnei antybiotykami i kroplami do nosa. Gdybym w którymś momencie życia nie zainteresował się sportem i układem ruchu człowieka, to byłbym pakowany w gips i unieruchamiany na dłuższy lub krótszy czas przy każdym urazie, co koniec końców prowadziłoby tylko do jeszcze większego osłabienia i podatności na kolejne kontuzje - bo lekarze mają wiedzę sprzed 30lat i leczą na zasadzie 'skoro pana boli przy tym ruchu, to niech pan nie robi takiego ruchu no i proszę - to jest recepta na 5 leków przeciwbólowych', a fachowców, którzy faktycznie znają się na urazach traktują jak szarlatanów.