Ale czasami (no dobra, często) mam ochotę wszystko pierdolnac i kupić sobie kawałek ziemi na zadupiu i żyć prymitywnie poza społeczeństwem.
powiedzmy taki domek z 60m2, większy barak ale dobrze ocieplony i z jedną ścianą przeszkloną tak żebym miał ładny widok na pola i jakieś pagórki. Może jeziorko.
mógłby być offgrid, zrobiłbym sobie fotowoltaike z magazynem energii, w zimie grzanie koza z wkładem ceramicznym na drewno z okolicznego lasu. Jakby zabrakło energii w baterii to chuk z tym, siedziałbym przy świecach.
trochę internetu ze starlinka.
upieklbym sobie sam chlebek, coś na kanapkę, nie potrzebuje frykasów.
woda z własnego ujęcia , jak jest prąd to z pompy a jak nie to ręcznie.
kupilbym więcej pola, na łąki, wziąłbym parę koni na emeryturze pod opiekę, z 500zl sztuka można by kasować a to jak są na wolnym wybiegu to roboty w lato prawie nic, więcej w zimę bo siano trzeba dawać. A tak to by sobie biegały cały dnie po łące a ja bym te 2500zl miał na życie.
ile może kosztować życie jak prądu nie trzeba , trochę drewna na zimę, jakiś serwis wszystkiego i tyle co na proste jedzenie. Co mi więcej potrzeba.
nie piję, nie palę, w d⁎⁎ie bym wszystko miał.
ehhh #mamdosc

