1455 + 1 = 1456


Tytuł: Ultraprzetworzeni ludzie. Dlaczego wszyscy jemy rzeczy, które nie są jedzeniem... i czemu nie możemy przestać?

Autor: Chris van Tulleken

Kategoria: popularnonaukowa

Wydawnictwo: Marginesy

Format: e-book

Liczba stron: 448

Ocena: 3/10


Książka jest raczej słaba merytorycznie…


Już tłumaczę dlaczego: książka jest w całości pisana pod tezę, a wszystkie przedstawione informacje są tak sprytnie manipulowane żeby tylko to potwierdzić.


Co więcej, książka jest po prostu broszurką reklamową dla systemu klasyfikacji żywności NOVA, który nie tylko że jest krytykowany przez środowisko naukowe, ale nawet na pierwszy rzut oka prostego człowieka widać że coś z nim jest nie tak.


Najbardziej urzeka mnie, że w książce występują dwie praktycznie wykluczające się wzajemnie tezy które zamiennie są stosowane do wyjaśnienia tego zjawiska, w zależności od tego które akurat pasuje emocjonalnie do opisywanej anegdotki.

Są to: (będę się do nich odwoływał jako “punkt 1” i “punkt 2”)

1. “W dzisiejszych czasach jemy coś co nie jest i nigdy w historii nie było jedzeniem. Konsumujemy związki które zostały wytworzone w nowoczesnych laboratoriach, wpychamy do gęby sztuczne produkty inżynierii chemicznej, a spychamy na margines prawdziwe jedzenie, naturalne pożywienie, produkty które jedli nasi przodkowie przez miliony lat i do których wyewoluowaliśmy.” Trzeba przyznać że jest to świetnie wzbudzający emocje truizm. Włos się jerzy na głowie, ciężko się z tym stwierdzeniem kłócić, a nawet i nagle człowieka łapie motywacja pt “TO JA BĘDĘ JADŁ NATURALNIE”. Generalnie dobieranie argumentów pod takie zrywy emocji było w książce obrzydliwie nadużywane, ale poczekajcie aż przejdę do… holocaustu.

2. Skład chemiczny jedzenia nie ma ŻADNEGO znaczenia. Suma wartości odżywczych, soli, błonnika, tłuszczu, węgli - to wszytko NIC NIE MÓWI o jedzeniu które jemy, oraz na nic nie wpływa. Zwracanie na to uwagi jest błędem, używanie wskaźników które to podsumowują (jak Nutri-Score) jest błędem, i jedyne na co powinniśmy patrzeć to wskaźnik NOVA zaproponowany przez profesorka z Brazylii w sposób tak arbitralny że aż pomyślicie że upraszczam i spłycam, gdy już go przedstawię.


Więc oto przedstawiam.

Skrót klasyfikacji NOVA:

Grupa 1. Żywność nie przetworzona - owoce, nasiona, bulwy, mleko, jaja, mięso, grzyby, itp.

Grupa 2. Składniki kulinarne - W jakiś sposób obrobione, zazwyczaj spożywane z produktami grupy 1. Ta grupa jest uznawana za pozytywną… bo jeśli ktoś kupuje dużo produktów z tej grupy to znaczy że musi je zużywać do gotowania, a wiec zdrowo je xd Jest w tym jakaś logika, nie powiem xD Przykłady: cukier. No jak kupujesz dużo cukru to raczej już nie kupujesz drożdżówek, które są przetworzone, wiec to dobrze, co nie? Kolejne przykłady: oleje roślinne, masło, smalec, ocet, mąka, miód (tego ostatniego nie rozumiem w sumie).

Grupa 3. Przetworzone rzeczy z grupy 1, poddane konserwacji, oraz uzupełnione produktami z grupy 1. W sumie to większość domowego jedzenia łapie się właśnie tutaj, ale też i kupne rzeczy w puszkach, słoikach, czy butelkach.

Grupa 4. Żeby produkt trafił do grupy czwartej, oznaczanej na czerwono, musi… Składać się z pięciu składników xDDDDDD Nie, to nie żart. Dokładnie w ten sposób profesor Monteiro stworzył swoją skalę. Tak więc książka opowiada o różnych “strasznych” procesach przetwórstwa żywności żeby finalnie za złe uznać wszystko co ma pięć składników lub więcej, kropka. Dodatkowym opisem tej grupy jest że te produkty są tanie, gotowe od razu do spożycia, wyglądają apetycznie, mają atrakcyjne opakowanie, i często kampanie marketingowe. Przykłady: napoje gazowane, energetyki, ciastka, czekolada, lody, cukierki, słodycze, pizza z biedronki, hamburgery, zupki błyskawiczne.


Powiecie tak: “no zaraz, ale przecież produkty z grupy 4 to sam syf z tego co przedstawiłeś w przykładach”. Jeśli tak uważasz to masz racje, ale patrz punkt 2 powyżej: Te produkty nie są zdaniem autora szkodliwe przez to co zawierają, ani przez ilość wartości odżywczych, tylko przez sam fakt należenia do grupy 4, który może wynikać z ilości składników.


Dajcie mi wyjaśnić to jeszcze raz, bo to ważne.


Gość wpakował produkty (o których wiemy że są niezdrowe, bo chociażby dlatego że większość z nich jest zajebana cukrem, dziwnymi dodatkami i tłuszczami trans) do grupy produktów szkodliwych, i teraz mówi że są szkodliwe DLATEGO ŻE SĄ W TEJ GRUPIE. Cała podstawowa zasada forsowana przez pierwsze 150 stron tej książki to właśnie to. Że produkt szkodzi BO JEST W GRUPIE KTÓRĄ NAZWANO ULTRAPRZETWORZONĄ, CO BRZMI STRASZNIE, A NIE ZE WZGLĘDU NA JAKIEKOLWIEK WŁAŚCIWOŚCI FIZYCZNE/CHEMICZNE/BIOLOGICZNE/ODŻYWCZE. Nieźle, co?


Oczywiście tak durny system jest krytykowany w środowiskach naukowych w sposób dosyć bezlitosny. Jak sobie z tym poradzić w książce będącej bezmyślną broszurką reklamową pisaną pod tezę? Ano w sposób Goebbelsowski: wybrać te krytyczne opinie które są pisane przez osoby związane w jakikolwiek sposób z żywnością przetworzoną (np pracowali dla ha tfu Nestlé) a następnie wytknąć im to. W ten sposób można zbudować super aurę oblężonej twierdzy gdzie krytyka systemu NOVA to ostatnia desperacka próba ratowania biznesu przez złe koncerny.


Przejdźmy do rozdziału który bardzo fajnie pokazuje w jaki sposób pisana jest książka.


Żeby ładnie zdemonizować dzisiejsze dodatki do jedzenia przenieśliśmy się w czasie do drugiej wojny światowej, podczas której Niemcom zaczęło brakować tłuszczu do jedzenia. Był to ponoć poważny problem, który trzeba było jakoś rozwiązać. Na szczęście jakiś niemiaszek wpadł na pomysł jak przerabiać parafinę (będącą odpadem z produkcji ropy naftowej) w pierwszy na świecie syntetyczny tłuszcz jadalny. (Tutaj śmieszna dygresja że to było opisywane w atmosferze punktu 1, czyli jedzenia rzeczy które nigdy nie były jedzeniem, ale z tego co zrozumiałem w książce to ostateczny produkt zaliczał się do organicznych kwasów tłuszczowych tych samych co w tkance zwierzęcej, ale teraz patrz punkt 2 - to nie ma znaczenia czym był, albo z czego się składał, ważne że był zły). No więc mamy pięknie nakreślone kto tworzy sztuczne jedzenie - NAZIŚCI! I TO Z ROPY! Mało Ci? No to śmiertelność takiego masła została ustalona przez… średnią długość życia członka załogi ubota w boju, wraz z liczbą 60 dni. Nie było powiedziane wprost że “od tego masła umrzesz w 60 dni”, nie. Było mistrzowsko powiedziane że dłużej żyć nie musisz, a to rozbudza wyobraźnie nawet lepiej.


Mało? No to jeszcze dopiszmy że to masło było testowane w Auschwitz, bo nikt nie wiedział czy serio nadaje się do jedzenia.


No jeśli po takiej mieszance emocji nie czujesz wstrętu do UPF (Ultra Processed Food) to ja już nie mam sił Ci tłumaczyć. Ale czy masło to faktycznie było szkodliwe? A NIE WIEM, TEGO NIE NAPISALI XDDDD


Podoba mi się też, że w paru miejscach autor napisał że schudnięcie gdy jest się grubym jest NIEMOŻLIWE bez operacji, a nawet jak się uda to MUSI BYĆ EFEKT YOYO, a tak w ogóle to otyłość jest ZAWSZE TOTALNIE POZA ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ OSÓB CIERPIĄCYCH NA NIE, i porównał do raka.


Książka totalnie pomija możliwość… Liczenia kalorii. Tak jakby to nie istniało. No po prostu nie da się. Ale z drugiej strony po co miałbyś to liczyć skoro (punkt 2) wartości odżywcze nic nie dają, nic nie wnoszą, nie mają znaczenia, liczy się tylko czy losowy profesor z Brazylii uznał że to czwarta grupa czy nie czwarta grupa. Tylko byś czas tracił.


Generalnie pierwsze 2 części książki były dla mnie okropne i ledwo przez nie przebrnąłem.


A potem?


Potem w sumie zrobiło się nienajgorzej xd


Autor omawiał szkodliwośc różnych dodatków, przywoływał ciekawe badania (chociaż nadal manipulując nimi i np w jednym opisie wspomniał kilkukrotnie o EKSPERTACH i SPECJALISTACH poddanych badaniom podczas gdy wyszukałem na necie że byli to... studenci). Opisywał wiele zbrodniczych praktyk wielkich korporacji i generalnie sypał anegdotkami jak z rękawa.


Mam ból d⁎⁎y, bo ja naprawdę bardzo chciałem się z tą książką zgadzać. Ja nadal szczerze wierzę że śmieciowe żarcie to syf, że korporacje są jednoznacznie złe, a takie Nestle to powinno pójść do rozstrzelania. Ale no ta książka bardziej sprawiła że momentami czułem się jak ich obrońca przed totalnie źle przedstawionym ciągiem oskarżeń a nie hejter, którym w sumie chciałbym być.


Nie wiem czy polecam xD Wołam @rith bo u niego w recenzji podpatrzyłem ten tytuł.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto #dietetyka #dieta

1ae1c0c7-76de-466d-9252-998567867012

Komentarze (24)

radziol

@Barcol moja przeciętna kanapka wpada w grupę 4 xD

Barcol

@radziol No właśnie to mnie denerwowało jak bardzo niespójny jest ten system. Potem było rozwinięte że generalnie ta definicja grupy 4 to jest szersza ale wo wiele bardziej zagmatwana, a potem w co drugim akapicie były rozważania czy coś jest UPF czy nie. Albo opisy jak znajomi do niego dzwonią stojąc przy ladzie i szybko pytają czy mogą coś zjeść bo nie wiedzą czy to jest UPF czy nie xd No psychiatryk. Widzisz skład, widzisz wartości odżywcze, wiesz co to za produkt, ale nie wiesz czy możesz go zjeść bo nie wiesz w jakiej grupie umieściłby go profesorek z brazylii, tak jakby jego decyzja miała wpłynąć na to czy produkt jest ok czy nie. No psychiatryk Panie, psychiatryk

wonsz

Recenzję można zamknąć jednym zdaniem:

otyłość jest ZAWSZE TOTALNIE POZA ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ OSÓB CIERPIĄCYCH NA NIE

i już wiadomo że nie warto ¯\_(ツ)_/¯

Barcol

@wonsz No no, cały rozdział 9 jest o tym że silna wola to tam chuj, jak żyjesz pośród makdonaldów to nie do Ciebie należy decyzja. Aż mi ciśnienie podniosło czytanie tego xd

28c35923-0c5c-4a6c-a2e2-7b1fd89283a4
GazelkaFarelka

@Barcol Odrobinę się zgodzę z tym w przypadku może USA, bo mam wrażenie, że w USA:

a) ludzie nie mają dobrych wzorców żywienia, jedzą to co ich rodzice, ciężko coś zmienić jak nie masz pomysłu, ciężko sobie wyobrazić żeby do obiadu zjeść np. kaszę gryczaną, jak jedyne co znasz to frytki i puree z instant ziemniaków. Coś jak ja nie mogę sobie wyobrazić co mogłabym zjeść z nie wiem, kuchni hiszpańskiej, skoro nigdy nic z niej nie jadłam i nawet nie wiem czy jest dobre i jak powinno smakować i gdzie w ogóle kupić odpowiednie składniki. Jak ktoś by mi powiedział, że powinnam od teraz jeść kuchnię hiszpańską, to nie miałabym pomysłu od czego zacząć.

b) Chyba ciężko tam kupić świeże warzywa itp., jak są to bardzo drogie, większość masz gotowego żarcia w puszkach (nie wiem, nie byłam, ale znam kogoś kto był i opowiedział mi to i owo XD)

Barcol

@GazelkaFarelka Akurat autor głównie pisuje o wyspach brytyjskich, stany jak już są przywoływane to zazwyczaj jako drobna adnotacja/ciekawostka jak u nich wyglądają statystyki :D

Chociaż imo i tak najbardziej zaskakującym/przerażającym przykładem były tereny najbiedniejsze, chociażby historia jak Nestle (ha tfu) wypuściło pływający po rzece market dostarczający kitkaty w najbiedniejsze tereny okołoamazonkowe i doprowadziło praktycznie do wyparcia lokalnej diety na rzecz tego co oni sprzedadzą.

Ale ja się zgadzam że nie wszędzie uniwersalną prawdą jest że człowiek jest kowalem swojego losu i robi z dietą co chce, w szczególności w terenach właśnie słabo rozwiniętych (jak amazonka) albo wyjątkowo słabo wyedukowanych żywieniowo (USA). Tylko że autor pisał że to w ogóle nie jest możliwe żeby siłą woli jeść zdrowo jeśli tylko masz dostęp do UPF, niezależnie od Twojego wieku i doświdzczeń, a z tym się akurat nie zgadzam xD

Jednocześnie wiem jak wrażliwe na takie rzeczy są dzieci, i w sumie to boję się o ich przyszłość.

wonsz

ciężko coś zmienić jak nie masz pomysłu

@GazelkaFarelka tymczasem ci sami ludzie doomscrollują shortsy i tiktoka przez pół dnia - no sorry ale nie. I mówię to jako osoba 182cm/110kg, różnica jest taka że ja wiem czyja to wina.

GazelkaFarelka

@Barcol To fakt, to ewidentny idiotyzm - sugeruje że mając do wyboru jakieś pyszne zdrowe danie np. pieczone mięsko z fajnym sosem i warzywami, zawsze wybierzesz zupkę chińską czy batonika. Że chętniej zjesz pizzę rozmrażaną z marketu niż prawdziwą pizzę z restauracji,. Nie trzeba być naukowcem, żeby wiedzieć że to nieprawda i nawet nie musisz ze sobą walczyć wewnętrznie, każdy sam z siebie chętniej wybierze normalny jakiś obiad.

Aczkolwiek fakt, że autor jest brytyjczykiem, może też wiele tłumaczyć - jeśli wierzyć memom i żartom, może w UK faktycznie smaczniejsza będzie zupka instant XD

Barcol

@GazelkaFarelka Ty, no w sumie XDD

38e8bf14-d313-4529-9b0f-dd7578d22ca9
Szara_Kaseta

@GazelkaFarelka To jest o tyle zabawne że właśnie ta najbardziej podła dieta jaką dzisiaj można sobie wyobrazić (frytki i instant puree z ziemniaków) to jest dosłownie to co jedli tak wychwalani przez tych wszystkich pseudo speców nasi przodkowie. Micha z grochem dzień w dzień albo ziemniaki w kółko do śmierci kiedy się skończyły (Irlandia). Wydaje mi się ze te wizerunki suto zastawianych stołów i umięśnionych wikingów trochę spaczyły ludziom postrzeganie tego jak jadło się w ,,starych dobrych czasach"

saradonin_redux

A mnie wkurwiłeś tą książką, że zaraz wyrzucę skyrka i skoczę do maka*

Barcol

@saradonin_redux A jutro w newsach: makdonald zamknięty z powodu dziwnych zpachów spalenizny ( ͡° ͜ʖ ͡°)

saradonin_redux

@Barcol XD
albo nie, bo w maku mi śmierdzi karmą dla psa - nie żartuję, w auchan na dziele z karmą zapach jest 1:1 jak w maczku, niczym klon od araba


PS. a nie bo dziś cywetą

Barcol

@saradonin_redux Raz trafiłem na taką karme dla psa w maku właśnie. Burgery trzeba było wyrzucić :/

Ja dziś jesienny grzaniec w postaci FB Tobacco. Wydawało mi się, że pamiętam, że wypowiadałeś się o nim negatywnie, ale teraz nie mogę znaleźć faktycznej recenzji xd

GazelkaFarelka

@Barcol tak myślałam, że mam jakieś deja vu, że gdzieś już coś podobnego czytałam

Barcol

@GazelkaFarelka W sumie mogłem wspomnieć w pierwszym akapicie że kiedyś wrzucałem około 80% tego tekstu xd

rith

@Barcol nice, widać postarane ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Barcol

@rith Starałem się w miarę na bieżąco robić notatki żeby faktycznie mieć co napisać, bo inaczej zapomniałbym argumentów i zostawił puste 3/10 z adnotacją że nie wiem czemu xd

Cerber108

O kurde, ale rzeźnia. Czyli kategoria 1.

Mr.Mars

@Barcol Bardzo wnikliwa ocena książki.

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@Barcol w sumie sam tytuł książki jest tak ch⁎⁎⁎wy, że mnie zniechęciłby do czytania.

Szara_Kaseta

Szarlatani od żywieniowego voodoo zawsze będą wmawiać że należy jeść jak w czasach kiedy średnia długość życia wynosiła 30 lat a dorosły mężczyzna ważył 40 kilo (nasi zdrowi praprzodkowie). Bo przyznanie że dzisiejsza żywność jest lepsza niż kiedykolwiek a przede wszystkim dostęp do niej i jej zróżnicowanie może i było by zgodne z prawdą, ale czy napisałbyś o tym dobrze sprzedającą się książke?

GazelkaFarelka

@Szara_Kaseta Co to znaczy "jedzenie jak nasi przodkowie"? Weźmy tylko ostatnie 12 tys. lat. To są społeczności z kompletnie różnych regionów świata - od mroźnej tundry po żyzne niziny Mezopotamii czy Egiptu, od społeczności bez zorganizowanych struktur społecznych - wolnych grup łowców-zbieraczy, którzy "robili" tylko na swoją rodzinę, po pierwsze miasta i cywilizacje, gdzie garstka elit zmuszała poddanych do dorabiania się garba, dzielenia się owocami swojej pracy i spijała śmietankę. Od społeczności żyjących z dala od mórz, na górskich glebach ubogich w jód, borykających się z chorobami tarczycy, po społeczności wyspiarskie.

Szara_Kaseta

@GazelkaFarelka Właśnie o to chodzi, człowiek zawsze jadł to do czego tylko miał dostęp, bo dostęp był ograniczony czy to przez miejsce czy uwarunkowania społeczne. A teraz?. Mam ochote na Kimchi? Jest w lodówce. Carbonara? Prosze cie bardzo, Pad Thai? Jadłem w zeszłym tygodniu. A potem widze taką książke gdzie autor mówi ze kiedyś to było jedzenie, teraz nie ma XD

Zaloguj się aby komentować