#donoesieniazputpolski

47
11
#neuropa #bekazpisu #polityka #jebacpis #donoesieniazputpolski
Streszczenie ostatniej afery gdzie partyjniacy wiadomej partii zabili człowieka żeby Czarnek mógł sobie w TVP na elgiebety pomarudzić.
Miałem o tym nie pisać, choć krew mnie zalewała. Ale skoro piszą o tym już duże media, to chyba nie ma co udawać, że sprawa nie jest już publiczna. Opowiem tę historię od początku. Będzie trochę przeklinane.
Krzysztof F. zatrudnił się w urzędzie marszałkowskim w Szczecinie w 2004 roku. Sześć lat później, zachodniopomorskim marszałkiem został Olgierd Geblewicz z PO. Zarówno za Geblewicza, jak i za trzech poprzednich marszałków, nikt nie miał do pracy F. zastrzeżeń. Facet przez te prawie 20 lat pełnił różne funkcje. Był m.in. pełnomocnikiem marszałka ds. uzależnień. A także aktywistą LGBT.
Latem 2020 roku okazało się, że Krzysztof F. molestował seksualnie nastoletniego chłopca i częstował marihuaną nastoletnią dziewczynę. Sprawa wyszła na jaw pod koniec sierpnia. We wrześniu F. został aresztowany i postawiono mu zarzuty. Zwolniono go także z urzędu marszałkowskiego. Śledztwo zostało objęte tajemnicą, co jest w takich sprawach procedurą normalną, bo chodzi o dobro ofiary. Proces trwał nieco ponad rok. W grudniu 2021 roku F. został skazany na prawie 5 lat więzienia.
Równolegle toczyła się "kariera" pewnego pozbawionego moralności propagandzisty imieniem Tomasz Duklanowski (na zdjęciu z Krzyżem Kawalerskim, otrzymanym o Adriana). Kariera w pisowskiej Polsce jedna z wielu. Ot, stały autor w należącej do Partii Gazecie Polskiej. Człowiek, który bez problemu umie rzygać całą tą "totalną opozycją" i co tam w SMS-ie na dany dzień dostanie. Facet, który na polityczne zawołanie Nowogrodzkiej z dupy wyciągnął aferę korupcyjną, w którą miał być zamieszany marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Dowodów do dziś nie przedstawił, co nie przeszkadza mu od 3 lat domagać się dymisji Grodzkiego. I Duklanowski tak sobie przez lata szczuł, pisał co mu kazali i generalnie szmacił się dla reżimu, aż go dostrzeżono. W lutym 2021 Duklanowski w nagrodę za wierność i brak kompasu moralnego zostaje wicenaczelnym reżimowego Radia Szczecin. Wkrótce awansuje na naczelnego. Pozostaje to zapewne bez związku z faktem, że jest kuzynem Marka Duklanowskiego, radnego Partii ze Szczecina i prezesa szczecińskich Wód Polskich.
Mija rok od skazania F. Pod koniec grudnia 2022, Duklanowski puszcza artykuł, którym próbuje zasłużyć na ciepłego SMS-a z Warszawy. W tekście "odkrywa" sprawę Krzysztofa F., opisuje ją tak jakby dopiero co miała miejsce, jakby była ukrywana przez układ polityków PO i jakby tylko dzięki jego dziennikarskiej robocie ujrzała światło dzienne. A że F. przewinął się w kampanii prezydenckiej Trzaskowskiego, to wiadomo, Trzaskowski też jest umoczony, w ogóle umoczona jest cała Platforma, normalnie wszyscy tam kryją pedofila, zupełnie jak w Kościele. Duklanowski to wierny aparatczyk medialny, więc słowem nie wspomina, że Krzysztofa F. nikt nie bronił. Wręcz przeciwnie: środowisko zadziałało sprawnie i jak należy. W momencie, w którym Duklanowski "odkrywał aferę pedofilską", F. od roku siedzi w więzieniu.
Oczywiście Duklanowski jest zbyt głupi, by umieć coś takiego zorganizować samemu - w akcji bierze udział dużo partyjnych mediów. Operacja jest starannie zaplanowana, o czym może świadczyć, że TVP Info puszcza "omówienie" artykułu Duklanowskiego dwie minuty przed samym artykułem. Zaczyna się absurdalna kampania dezinformacyjna. I tu dochodzimy do najbardziej obrzydliwego aspektu całej sprawy.
Bowiem tej szmacie nie wystarczyło, że można tą sprawą uderzać w Trzaskowskiego i marszałka Geblewicza, o nie. Bowiem Duklanowski dowiedział się, że ofiarą był syn posłanki PO Magdaleny Filiks. Posłanki aktywnej, punktującej Partię za jej autorytaryzm. Oraz byłej szefowej KOD-u. I Duklanowski, doskonale wiedząc, że sięga właśnie rynsztokowych standardów moczarowskich gadzinówek, opisał ofiary tak, że każdemu z dostępem do internetu zajęło dokładnie 20 sekund ustalenie, że chodzi o syna posłanki Filiks. Wiem, bo mi to tyle zajęło, choć ręce mi się trzęsły z wkurwu.
Aż do momentu publikacji, o krzywdzie jaką Krzysztof F. wyrządził synowi posłanki, wiedziała najbliższa rodzina, współpracownicy, paru prawników, prokuratorów i sędziów. Dzięki Duklanowskiemu, dowiedziała się o tym cała Polska.
Ruszyła machina. Kolejne artykuły w Radio Szczecin, w należącym do Orlenu szczecińskim Głosie, w ogólnokrajowych mediach Partii oraz na kontach partyjnych aparatczyków - wszędzie specjalnie opisywano sprawę tak, by wszyscy wiedzieli, że chodzi o posłankę Filiks. Na Twitterze prym wiódł niezastąpiony Dariusz Matecki, człowiek, dla którego należałoby znaleźć nowe synonimy słowa "amoralny"; oraz Oskarek Szafarowicz, 22-letni idiota, który miał niby reprezentować nowe pokolenie, a bardzo szybko dał się poznać jako dekadę młodszy klon Jakiego, Kalety czy właśnie Mateckiego. Oskarek z satysfakcją podkreślał, że ofiarą Krzysztofa F. jest syn posłanki Filiks, starannie zaznaczając jego wiek i jeszcze się do niej przypierdalając, że "od roku milczy", tak jakby miała o tym informować Pudelka.
Oczywiście ta hiena Duklanowski nie miał sobie nic do zarzucenia i latał po partyjnych studiach, pierdoląc jak to "PO ukrywa pedofila" i jeszcze na niego szczuje za "ujawnienie prawdy". Dane ofiary ciągle wisiały w jego gówno-artykule na stronie Radia Szczecin. Oraz na dziesiątkach innych sakiewiczówek.
Nie umiem sobie wyobrazić, jak wyglądało życie nastoletniego chłopaka, który był ofiarą seksualnego molestowania. Tym bardziej nie umiem sobie wyobrazić, w jakie piekło zmieniło się jego życie, gdy nagle wszyscy dookoła dowiedzieli się o jego krzywdzie. Zamknijcie oczy i przypomnijcie sobie jak mieliście 15 lat. I wyobraźcie sobie swoich kolegów i koleżanki. I że wszyscy wiedzą.
Zainicjowany przez Duklanowskiego hejt zaczął się pod koniec grudnia. W połowie lutego chłopak odebrał sobie życie, o czym posłanka Filiks poinformowała na Twitterze w piątek wieczorem. Za kilka dni skończyłby 16 lat.
Tomasz Duklanowski ma 51 lat. Gdyby nie Partia, byłby nikim i chłop doskonale to wie. Dlatego dla Partii jest gotów zrujnować życie nastoletniemu chłopcu, tylko dlatego, że jego matka jest z innej partii. A że jest moralnym wrakiem, to jeszcze nie ma sobie nic do zarzucenia. Dariusz Matecki ma 34 lata i wtyka swój łysy łeb wszędzie tam, gdzie można na kogoś poszczuć. Nie ma dla niego świętości, stąd szczucie na skrzywdzonego nastolatka jest dla niego czymś naturalnym. Oskarek Szafarowicz ma 22 lata, szczuł na chłopaka, który mógłby być jego młodszym bratem. Że Oskarek jest pierdolonym idiotą, wiedzieliśmy od dawna. Że oprócz tego potrafi w trymiga przyjąć pozycję internetowej hieny - wiemy od grudnia.
Posłanka Filiks poinformowała o śmierci swojego syna wczoraj wieczorem. Wszystkie wspomniane wyżej hieny udające polityków i dziennikarzy, zdążyły już pokasować swoje tweety. Prokuratura bada śmierć syna posłanki z artykułu 151, czyli "doprowadzenie do samobójstwa". Oczywiście prokuratura jest ziobrowa, więc żadna odpowiedzialność żadnej z tych szuj nie spotka. Zresztą: mamy wszelkie powody, by uważać, że to właśnie z prokuratury informacja o tożsamości ofiary w ogóle wyciekła.
W takim żyjemy kurwa kraju.
Jak wiadomo ja tu tylko kopiuję. Oryginalny autor jest na FB. https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid0QJhJqe9NAJaJSgVbqbvwUoAqss6CXwHruAemdf9TF73Qo9ifefZ5Bxb8fivyopvdl/
25cc5dc8-78e3-470e-855c-0d07b61fc7a5
7d9a9ff6-c899-427d-995a-0b470e102c4c
d1b45a8a-76fc-4888-a596-5887d43ea9ad

Zaloguj się aby komentować

#neuropa #bekazpisu #donoesieniazputpolski
#polityka
Czas na kolejne podsumowanie afer z ostatniego tygodnia i nawet jak na standardy PiS, nie ma tego dużo xd.
#Tydzieńwreżimie 103
Orlen zanotował rekordowe 21,5 miliarda złotych zysku za rok 2022. I to jest wynik już oczyszczony z zysków wynikających z okazyjnych zakupów Lotosu i PGNiG. Pamiętacie jak na początku roku ceny na Orlenie w sposób cudowny nie spadły, mimo podniesienia podatku? I jak niektórzy się nadal zastanawiali: tłukli nas cały ten rok, czy nie? No to wiemy, że tłukli. W II kwartale Orlen nałożył marżę 26,5 dolara na baryłce, wobec 1,5 dolara rok wcześniej, więc tak jakby 17 razy więcej. Analogicznie w kwartale III (16,4 dolara wobec 3,1 - pięć razy więcej) i IV (22 wobec 4,5 - również pięć razy więcej). A co jest w tym najlepsze? Że Orlen będzie teraz przez calusieńki rok finansował partyjne eventy, a orlenowi menedżerowie będą zasilali budżet wyborczy Partii. A na koniec, tak z miesiąc-dwa przed wyborami, Obajtek w sposób cudowny obniży ceny paliw na stacjach.
A skoro już przy Orlenie: Norweski Fundusz Naftowy wpisał nasz koncern na specjalną listę obserwacyjną. Norwegowie uważają bowiem, że kupując lokalne gazety i portale, Orlen zaczął naruszać wolność prasy i prawa człowieka. Tak, jesteśmy już w tym miejscu.
A tak w ogóle, to Partia ogłosiła wielkie zwycięstwo: otóż Orlenowi udało się do zera zredukować import rosyjskiej ropy. Czego Partia nie dodaje, to że az do tego tygodnia byliśmy w czołówce unijnych państw ciągnących ropę z Rosji: oraz że to Rosja zakręciła nam ostatni kurek. Tak, ta ropa, na której nas tłukli takimi marżami, była z Rosji.
I jeszcze jedno: dyrektor Agencji Wywiadu niejaki Maciej Romanów, który był bezpośrednio zaangażowany w przekręt na respiratorach od handlarza bronią, który z kolei potem komfortowo wziął i umarł (albo i nie) - no więc ten człowiek odnalazł się w zarządzie czeskiej firmy Unipetrol. Holdingu należącego całkowicie do… Orlenu.
Różne wałki wychodziły ostatnio na jaw przy okazji dotacji z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, ale bank rozbili chyba dziennikarze RadiaZET, którzy odkryli, że w Białymstoku działa Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej, w którego władzach zasiadają: członek rady NCBiR, szwagier nadzorującego NCBiR wiceministra Jacka Żalka (to ten, który uważał, że rodzenie martwych dzieci jest spoko, bo “każde dziecko kiedyś umrze”) oraz prezes spółki, która dostała się na listę projektów z pulą dotacji 123 milionów złotych, oczywiście w NCBiR. Żalek spytany czy nie widzi konfliktu interesów, odparł, że: “nie”. Plus jest chociaż taki, że NCBiR zajęło się właśnie CBA. Minus: że CBA należy do Kamińskiego i jego wkroczenie do akcji prawdopodobnie uniemożliwi kontrole NIK i europejskiej agencji OLAF.
Tymczasem Wyborcza opublikowała nagranie rozmowy dwóch sędziów, z której wynika, że gdy córka Stanisława Piotrowicza zdawała w 2006 roku egzamin na aplikację sędziowską, jej tatuś poprosił sędziów z komisji, by wypełnili za nią pytania bez odpowiedzi. Córka Piotrowicza miała przedostatni wynik na ponad 100 osób. Dziś jest prokuratorką w PK, gdzie dostała się bez konkursu.
Tymczasem ofensywa ideologiczna trwa, jak zwykle spływając ze szczytów władzy w dół. Radni z Częstochowy jeszcze w grudniu wystosowali do Czarnka apel o zwolnienie miasta z finansowania lekcji religii, które są coraz droższe i na które chodzi coraz mniej uczniów. Czarnek oczywiście się nie zgodził i sprawa byłaby zamknięta, gdyby nie Nagła Interwencja Ziobry. Prokurator Generalny, widocznie powołując się na “ważny interes społeczny”, który wpisał sobie w ustawę 7 lat temu, zażądał, by sprawą zajęła się prokuratura. Radni z Częstochowy już dostali od okręgówki wezwanie do przedstawienia dokumentów. I cyk, każda kolejna rada miasta, która chciałaby choćby uchwalić sobie podobny apel, zastanowi się trzy razy.
Inną odnogą tej samej ofensywy jest niezmiennie kwestia zakazu aborcji. Ósmego marca, a więc w dzień kobiet, Sejm zajmie się barbarzyńską ustawą Kai Godek, która to ustawa przewiduje karanie, uwaga, za informowanie o możliwości wykonania aborcji na terenie Polski lub poza jej granicami. Równolegle, Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich, skierowało do MZ i prokuratury apel, w którym domagają się “stowego powstrzymania niezgodnej z obowiązującym prawem działalności w Polsce organizacji dostarczających matkom w sposób masowy środki służące wywołaniu aborcji farmakologicznych”. Wiecie, bo w Polsce aborcja jest ciągle ZBYT LEGALNA.
A skoro już przy aborcji, to usiądźcie. Otóż Prokuratura Regionalna w Szczecinie twierdzi, że ma uzasadnione podejrzenie, że ginekolożka Maria Kubisa “udzieliła pomocnictwa w przerywaniu ciąży wbrew przepisom ustawy”. Kubisie wprawdzie nie postawiono żadnych zarzutów, nic jej nie wyjaśniono, ani nawet jej nie przesłuchano, ale za to przy ludziach wpierdolono jej się do gabinetu, zarekwirowano telefony, laptopy oraz - siedzicie? - karty pacjentów od początku istnienia tego gabinetu. Czyli od roku 1996. I teraz od półtora miesiąca lokalni ziobryści czytają sobie bardzo wrażliwą dokumentację, dotyczącą tysięcy kobiet ze Szczecina. W tym - co podkreśla Maria Kubisa - policjantek, prokuratorek, funkcjonariuszek CBA. Ale to żadne zastraszanie, w Polsce nie ma represji, cicho tam lewaczku.
Polska dalej jest krajem bez problemów z prawem. Na przykład Prezesem Sądu Najwyższego jest pani Małgorzata Manowska, neo-sędzia. A że takich neo-sędziów, jak w każdym nie mającym problemów prawem kraju, jest w Polsce już ponad dwa tysiące, to normalni sędziowie prosili europejski Trybunał, czy mogą uznać swoich neo-kolegów i neo-koleżanek za nie-sędziów. TSUE orzekł, że, ostateczne orzeczenie musi wydać Izba Pracy w SN. I wysłał jej papiery. A neo-sędzia Manowska wzięła i te papiery, hehe, aresztowała. No po prostu nie chce ich dać izbie, która na ich podstawie może stwierdzić, że Manowska to nie sędzia, tylko jakaś ziobrowa pacynka, która akurat w budynku SN wchłania herbatę. Zero konfliktu interesów, pełna przejrzystość, przestrzeganie procedur, o co chodzi. Ale najlepsze jest to, że to jest już trzecia niemal identyczna sytuacja. W 2022 Manowska zablokowała przekazanie takich samych akt Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. A w 2021 oddawała akt kolejnej sprawy Izbie Cywilnej tak długo, aż większość w owej Izbie zdobyli neo-sędziowie, zresztą z samą Manowską na pokładzie. IC do dziś nie wykonała wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, ale teraz już po ptokach, skoro orzekać o legalności neo-sędziów mają neo-sędziowie. Bareja by tego nie wymyślił, ale Prezesowi z ZIobrą się udało.
CEBULA NA TORCIE
Choć nikt go nie pytał, Janusz Kowalski zabrał głos po wizycie Bidena w Warszawie. I oznajmił: “Ufam, że w trakcie kolejnej wizyty w USA prezydent Andrzej Duda spotka się z wielkim przyjacielem Polski Donaldem Trumpem. Donald Trump za wspieranie Rzeczypospolitej jak mało kto zasłużył na Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP.”
Oczywiście nie jestem autorem. W linku jest oryginalny fp i źródła na których autor się opierał.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid0vQJhEQaEczm9nhFe2qYLwU1E8SEpCwrrTMogmHm8AFx7kaSae6U6KGRRuoUbG1qrl/
maximilianan

@Krab skąd ja wiedziałem, że zaczniesz o magdalenki XDDDD To jest tak oklepane, że hej, a wszystko co w tym temacie jest mówione to "no przecież to oczywiste że od 30 lat istnieje plan/spisek" XD

Krab

@maximilianan

To jest tak oklepane,


a coś do sensu?

maximilianan

@Krab co mam ci odpowiedzieć na tekst w stylu "plan istnieje i ja to wiem". Rzekomy "dowód" to według ciebie istnienie partii politycznych, jak mam niby na to odpowiedzieć twoim zdaniem?

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu #polityka #neuropa #donoesieniazputpolski #wojna
Nowe podsumowanie roku od jednego z moich ulubionych felietonistów.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid02H1cLbNWRncGkjJD5j3F5196qbVf7FvF8VzwQbhmfeGQwNWHRmreVoJUBQU6jhnG2l/
#InwazjaPutina - rok.
Tak, trzydniowa “operacja specjalna” trwa już rok i końca na razie nie widać. Choć są powody do optymizmu, a Rosja zbiera legendarne baty, ogrom cierpienia ukraińskiego społeczeństwa jest niewyobrażalny. Zobaczmy, czego się przez ten rok dowiedzieliśmy.
Dowiedzieliśmy się przede wszystkim, że Putin nie żartował, gdy mówił nam przez lata o odbudowie imperium. Nie żartował też, gdy odmawiał Ukrainie państwowości i bredził o świętej wojnie z Zachodem. Niczym znany austriacki akwarelista, nie zadowolił się Krymem i połową Donbasu, nie przekonały go ani wprowadzone po 2014 roku łagodne sankcje, ani twarde zapowiedzi Zachodu, że po inwazji na stół wjadą sankcje mocne, ani tychże mocnych sankcji wprowadzenie. Nie przekonała go horrendalna liczba ofiar, jaką od pierwszych dni inwazji ponosi rosyjskie wojsko, spektakularna katastrofa sprzętowo-logistyczna podobno “drugiej armii świata”, ośmieszające Imperium ciosy, że wspomnę choćby zatopienie “Moskwy”, eksterminację 1 Pancernej Armii Gwardii czy jesienne ofensywy na charkowszczyźnie i pod Chersoniem. Nie przekonał go nawet fakt, że mimo zmobilizowania 300 tysięcy sztuk mięsa armatniego i uruchomienia nowej ofensywy, front zasadniczo stoi, a wielkim sukcesem jest zdobycie ruin małych miasteczek pokroju Sołedaru.
No krótko mówiąc, dowiedzieliśmy się, że Putin odpłynął i nie zamierza się wycofywać, a na każdą kolejną porażkę reaguje tak samo: faszyzacją Rosji, eskalacją zbrodni, łamaniem kolejnych granic totalitaryzmu i zwykłym barbarzyństwem. Fakt, nie opinia.
Dowiedzieliśmy się również, że car jest nagi. Potężna Rosja, która miała wedle niektórych samą swoją masą i “nieskończonymi zasobami” zalać Ukrainę, a kto wie czy z rozpędu i nie Polskę czy państwa bałtyckie, okazała się być znaną nam z historii Rosją, w której nic nie działa jak powinno. Na jaw wylazł cały ruski bardak, te dekady kleptokracji, fałszowania raportów i statystyk, ręczne sterowanie, brak procedur, masowa i hierarchiczna brutalność przełożonych wobec podwładnych. Wszystko to, co było przez lata obiektem żartów o głupim kacapie - wróciło i udowodniło się samo. Historie o nie strzelających czołgach, zardzewiałej amunicji, rozkradaniu pralek czy nagradzaniu rodzin zabitych żołnierzy torbami pierogów i kożuchami to przecież gotowe memy.
Putin udowodnił, że nawet on nie umie oszukać matematyki. I że żadna opowieść o potędze imperialnego oręża nie równoważy tabelek w Excelu, z których wynika, że brakuje i szybko ubywa czołgów, transporterów, MLRS-ów, a nawet zwykłych ciężarówek, że samoloty nie dają rady wlatywać w kontrolowaną przez Ukraińców przestrzeń powietrzną, że rosyjski system nawigacji Glonass jest po prostu do dupy, że żenujący brak rozpoznania przekłada się na żenująco wysokie straty, a puszczanie polem kolejnych setek mobików bez żadnego wsparcia po prostu użyźnia ukraińskie czarnoziemy. Krótko mówiąc: putinowskie bajki o sile i wstawaniu z kolan, całe to prężenie muskułów i teologia Ruskiego Miru - wszystko to zderzyło się z rzeczywistością i połamało sobie kości.
Wobec powyższego, Rosja uciekła się do swojej ulubionej metody uprawiania polityki: terroru. Przez ten rok byliśmy świadkami bezprzykładnego okrucieństwa, masowego używania powszechnie uważanej za nieetyczną broni, masowych mordów, gwałtów, zorganizowanego systemu torturowania i “znikania” cywilów, przywodzącej na myśl rok 1945 grabieży wszystkiego, z pościelą i psimi budami włącznie, celowego i systematycznego bombardowania obiektów cywilnych, nagradzania morderców i zbrodniarzy orderami, celowego niszczenia elektrowni, gazowni, wodociągów, co miało spowodować humanitarną katastrofę, szantażowania katastrofą nuklearną w Czarnobylu czy Enerhodarze, celowej próby głodzenia krajów importujących ukraińskie zboże, zatrudniania w wojsku lub prywatnej Grupie Wagnera najzwyklejszych kryminalistów, pokazowych procesów, pokazowych egzekucji i tak dalej i tym podobne.
Krótko mówiąc: Rosja w 2022 okazała się być reinkarnacją Związku Radzieckiego z 1945. Fakt, nie opinia.
Okazało się również, że Zachód wygrzebał się z jakiejś wieloletniej depresji, co dobrze oddał choćby tytuł ostatniej konferencji w Monachium: “Re:vision” - jaskrawo innej od hasła “Helplessness” z 2022, czy “Westlessness” z 2020. I choć nie zawsze i nie od razu szło to tak sprawnie jak powinno, to Zachód pokazał, że umie grać twardo. I przede wszystkim: skutecznie. Amerykanie zmontowali antyputinowską koalicję jeszcze pod koniec 2021 roku. Przekonali wyznających zdeformowany “realpolitik” uczniów Mearsheimera, że Ukrainie trzeba pomóc nie tylko z powodów moralnych (co do czego wszyscy się zgadzali), ale także że jest to w naszym, zachodnim, interesie (czego niektórzy nie chcieli zrozumieć). Dzięki temu, Zachód nie powtórzył błędu z 2014 roku i, zjednoczony jak nigdy, zrobił Rosjanom jesień średniowiecza. Ukraińcy od początku wojny ściśle współpracują z zachodnimi wywiadami, sprzęt płynie coraz szerszym strumieniem i jest to sprzęt coraz nowszy i lepszy, Unia Europejska, powszechnie wyzywana od miękkich faj, które nigdy nic nie zrobią - wzięła i zrobiła, wprowadzając aż dziewięć pakietów sankcji, które łamią rosyjskiej gospodarce nogi. Oraz, co chyba najważniejsze, dokonała historycznego zwrotu, skutecznie odcinając się od rosyjskich surowców energetycznych. Możemy spokojnie założyć, że nawet gdyby wojna skończyła się jutro, to Europa do zależności od ruskiej ropy i gazu raczej nie wróci. I dobrze.
Cytując trafnego mema: “Stuletni Joe Biden, który potyka się na prostej i nie pamięta imion swoich dzieci, przy użyciu ułamka budżetu na nasadzanie cyprysów w parkach wschodniego Iowa, rozjechał jak szmatę największego geostratega polskiej onucoprawicy, JE Włodzimierza Putina. Fakt, nie opinia.”
Oczywiście nie wszystko poszło tak gładko. Zachód przez długi czas wzdragał się przed dostarczeniem Ukrainie czołgów, prawdopodobnie przegapiając dogodny moment po jesiennych ofensywach, zapowiadany przez Scholza Zeitenwende (punkt zwrotny) materializuje się bardzo opornie, podobnie jak potężny program modernizacji Bundeswehry, Macron dalej co jakiś czas próbuje dzwonić do Putina, nie osiągając zupełnie nic, skrajna lewica i prawica w USA nawołuje do “pokoju”, Fox News regularnie realizuje w swojej ramówce interesy Kremla, samozwańczy politykier Elon Musk raz chce pomagać, a raz nie, Erdogan stawia jakiś durny opór przed przyjęciem Szwecji i Finlandii do NATO, a Orban, ku zaskoczeniu niewielu, okazał się być zwykłą onu*ą i putinowskim koniem trojańskim w Europie.
Mimo wszystko, Zachód mógł Ukrainę olać i zostawić ją Putinowi na pożarcie, a tego nie zrobił. Ukraina odwdzięcza się Zachodowi broniąc go przed ruskim imperializmem na swojej ziemi, za co płaci własną krwią.
Polacy udowodnili też, że jako społeczeństwo potrafią szybko zorganizować pomoc na wielką skalę. Już pierwszego dnia wojny ruszyły dziesiątki akcji: zapewniano uchodźcom lokale, jedzenie, leki, transport, pomoc psychologiczną, opiekę medyczną, wszystko. Chyba jeszcze pierwszego dnia wojny bez problemu ułożyłem listę kilkudziesięciu akcji pomocowych, która dotarła do 200 tysięcy odbiorców, co pokazuje skalę chęci pomocy. Co kluczowe, pomoc nieśli także wyborcy Partii z jej bastionów na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie, co miało zasadniczy wpływ na zmianę stosunku Nowogrodzkiej do wojny. Jako społeczeństwo, zdaliśmy egzamin na piątkę.
Sama Ukraina udowodniła, że nie chce być dalej postrzegana jako postsowiecki rozpiździaj, tylko jako nowoczesny kraj z zachodnimi aspiracjami. Mimo wojny, Ukraina funkcjonuje, kolej jeździ z terminowością nieznaną PKP, mimo bombardowań, system zarządzania dostawami energii działa, a poza strefami bezpośrednich walk, nie nastąpiła wielkoskalowa humanitarna katastrofa. I Ukraina pokazała jeszcze jedno: skuteczność. Coś czego wielu nie spodziewało się po rzekomo “upadłym” państwie. Ukraińskie wojsko jest diablo skuteczne, sprytnie zarządzane, mądrze gospodaruje ograniczonymi zasobami. To wszystko składa się na nowy wizerunek Ukraińca w naszej zbiorowej świadomości. To już nie pijaczyna ze Wschodu, gdzie niedźwiedzie biegają po ulicach, tylko po hipstersku ogolony i wytatuowany żołnierz w nowoczesnym, NATO-wskim sprzęcie. Oczywiście świetnie grający na emocjach Wołodymyr Zełeński, jakże inny od typowego przedstawiciela postsowieckiej polityki, tylko w tym pomaga.
Udowodniono nam również, że te wszystkie prawicowe zachwyty nad Putinem, jak to on świetnie broni tradycji, nie godzi się na imperializm, troszczy się o prawo narodów do samostanowienia i promuje ukochaną przez prawaków “politykę wielowektorową” - że to wszystko zwykła maskirowka, mająca przykryć rosyjski faszyzm. Niestety, ta wiedza nie do wszystkich jeszcze dotarła. W polskim Sejmie dalej zasiadają posłowie jawnie realizujący kremlowskie interesy, a na ich partię nadal chcą głosować setki tysięcy Polaków, a sterowana z Kremla dezinformacja hula po sieci. O nastawieniu Partii do wojny napiszę więcej jutro, ale tu zaznaczę tylko, że na polu propagandowym Partia działa dwutorowo. Z jednej strony konsekwentnie mówi o wiecznie upadającym Zachodzie to samo co Putin, a z drugiej mówi o zagrożeniu jakie ów Putin stwarza, zwykle dodając szybko “ale Niemcy”, jak choćby Prezes w niedawnym wywiadzie dla Sieci, gdzie wymyślił zagrażającą Europie “politykę bismarckowską”.
I tak minął ten krwawy rok. Ukraina już wygrała w tym sensie, że zachowała suwerenność i kontrolę nad większością terytorium oraz zadała Rosji straty niewidziane od 1945 roku, dawno przekraczając bilans obu wojen czeczeńskich i afgańskiej razem wziętych. Dokonało się historyczne zbliżenie Ukrainy z Zachodem, w tym z nami, dzięki czemu może wreszcie będzie można uprawiać normalną politykę, bez wiecznego przypominania Wołynia i walk o Lwów. Zachód zainwestował w tę wojnę już na tyle dużo, że raczej nie ma opcji, by teraz Ukraińców zostawił. Z kolei Rosja już przegrała, w tym sensie, że nie osiągnęła żadnego strategicznego celu. Chyba, że ktoś się bardzo uprze i za sukces uzna zajęcie korytarza lądowego z Donbasu na Krym, który jest niemal cały w zasięgu HIMARS-ów i którym idzie dokładnie jedna linia kolejowa, która jest w zasięgu zwykłej ukraińskiej artylerii. Nie zdobyto Kijowa, Charkowa, Czernihowa, Mikołajowa, Odessy, Zaporoża, Nikopola, Dnipro, Połtawy, Sum, ani nawet całego Donbasu. Zamiast odstraszyć NATO, wciągnięto do sojuszu Szwecję i Finlandię, sprowokowano ostre dozbrojenie wschodniej flanki i nieustającą pomoc dla Kijowa. Krótko mówiąc: porażka, którą propaganda spróbuje przykryć zdobyciem Bachmutu, o którym jeszcze rok temu nikt z Was nie słyszał.
Perspektywy na najbliższy czas są takie, że Putin uruchamia właśnie (lub, jak się coraz częściej mówi, już uruchomił) kolejną ofensywę, z której chyba jednak nic spektakularnego nie wyniknie. A wiosną lub wczesnym latem, Ukraińcy powinni przejść do kontrataku, który powinien radykalnie zmienić losy wojny. Oczywiście na lepsze. Przy odrobinie szczęścia, do końca roku Rosja ucieknie z podkulonym ogonem przynajmniej za granice sprzed inwazji. A kto wie, czy nie dalej. Bo coraz poważniej mówi się o odbiciu Krymu.
Przy odrobinie szczęścia, będzie to pierwszy i ostatni odcinek podsumowujący rok wojny.
Alky

Kuce od konfederosji kwiczą, że "to nie nasza wojna" i jednocześnie chrumkają, że wschodnia granica szturmowana jest przez białoruskich turystów. Ale nie są dostatecznie inteligentne, żeby połączyć ze sobą te dwie kropki xD Czego innego można się spodziewać po "partii", która zagłosowała za wprowadzeniem podatku od zbiórek no bo siem wzięła i siem pomyliła xDDD

Alky

To primo. Secundo – demokracja może wydawać się słaba i nieudolna (wiele spierających się partii, zero konretnych decyzji), a dyktatura silna i zdecydowana (jeden baćko naroda szybko podejmujący wszystkie decyzje)

— ALE —

demokracja to również merytokracja, w której gracze muszą balansować między poparciem społeczeństwa, lobbyingiem i grupami wpływu tak, by ich geszeft funkcjonował sprawnie i zyskownie dla wszystkich, a dyktatura to władza miernych ale wiernych, kolesiostwo i całkowita degrengoladą układu nerwowego państwa. Dlatego le rigczowe zbazowane tradycjonalistyczne totalitaryzmy bezustannie rozwalają sobie głupie ryje, a sp3dalony, lewacki, masoński zgniły zachód od 250 lat wgniata łby królów, papieży i dyktatorów w błoto.

Farmer111

Świetny tekst. Jest wszystko co się wydarzyło przez ten rok.

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu #polityka #neuropa #donoesieniazputpolski
#TydzienWRezimie - odcinek 102
Nowe podsumowanie tygodnia od jednego z moich ulubionych felietonistów. W komentarzach do posta na FB autor zamieścił linki do źródeł.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid021xugZCwgJs98uV91xZn1MXKuGnERMeDSUMzjEZWv3zDmBFuys61U43Pjx5scLqe5l/
Jakby kolega pytał, to konflikt z UE eskaluje. 
I cyk, Polska znowu europejskim troublemakerem. Komisja Europejska pozywa nas do TSUE w związku z wyrokami Trybunału Przyłębskiej. Komisja uważa, a ma za sobą wcześniejsze opinie TSUE w tej kwestii, że Trybunał narusza porządek prawny Unii Europejskiej, a sędziowie dublerzy nie są poprawnie wybrani, czyli zasadniczo nie są sędziami, a ich wyroki są niebyłe. Czyli zasadniczo Komisja mówi to, co wszyscy wiedzą od 7 lat, ale o co z powodów czysto politycznych nie chciała z Polską generować konfliktu. Tymczasem Polska swobodnie sobie konflikt eskalowała, co zirytowało nawet KE. Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że dokładnie 100% tego pchającego nas ku polexitowi kryzysu jest stworzone przez Partię, która w każdej chwili może to przerwać dosłownie paroma głosowaniami w Sejmie. Ale widocznie nie chce, bo woli się z Unią kłócić. Władimir Władimirowicz lubi to.
Ale hej, to nie wszystko. Europejski Trybunał Praw Człowieka zajmie się kolejną sprawą, o której od lat wiemy, że jest nielegalna, czyli kwestią ośmiu sędziów, których w latach 2016-2017 rekomendowała właściwa (czytaj: legalna) Krajowa Rada Sądownictwa, a Adrian na ukaz Nowogrodzkiej, po prostu wziął i ich nie nominował. Ważne by to dobrze zrozumieć: prezydent miał psi obowiązek to zrobić, ale tego nie zrobił, z powodu, że nie planował. Ale czymże jest prawo, gdy w kraju rządzi nieformalne politbiuro na Nowogrodzkiej.
Czy Partia się opamięta? Wątpliwe, skoro w czwartek oznajmiła, że nie planuje stosować się do środka tymczasowego ETPCz, w którym nakazuje się przywrócenie do orzekania trzech zwolnionych sędziów. Czemu Partia nie planuje się stosować? Bo uważa, że wyrok Trybunału Przyłębskiej i ziobrowego namiestnika Piotra Schaba stwierdzają, iż takie zalecenia ETPCz po prostu nas nie obchodzą. To tak jakby ktoś się zastanawiał, czy prawny polexit trwa, a wyroki Przyłębskiej o wyższości prawa polskiego nad unijnym były przypadkowe. Trwa i nie były.
Błyszczymy też w zagranicznych mediach. Adrian udzielił wywiadu BBC, gdzie spytano go m.in. o trwającą sprawę Justyny Wydrzyńskiej, której grożą trzy lata więzienia za przekazanie innej kobiecie tabletek poronnych. Dziennikarka spytała czy kara jest proporcjonalna do wyroku, na co Adrian odparł, że… jest katolikiem i obrońcą życia oraz że on bidny nic nie może, bo to Trybunał Konstytucyjny ustalił zasady, no a polska Konstytucja “wyraźnie mówi o ochronie życia”. Zmilczę już, że ani nikt go nie pytał o prywatne poglądy, ani nie wiadomo co ma katolicyzm do sprawy Wydrzyńskiej. Ale jako prawnik, prezydent mógłby wiedzieć, że w polskiej Konstytucji nie ma ani słowa o ochronie życia poczętego, co jasno sugerował swoją wypowiedzią. Tymczasem w świat poszedł prosty przekaz: w Polsce za tabletki poronne można dostać trzy lata, a głowa państwa nie widzi problemu, bo jest katolikiem. Na Zachodzie niedługo będą nas rysowali w komiksach w futrzanych czapach i na niedźwiedziach, zobaczycie.
A skoro już o tym: Forum Parlamentu Europejskiego opublikowalo właśnie najnowsze dane dotyczące antykoncepcji w Unii. No i zgadnijcie, który kraj ma najgorszy dostęp do antykoncepcji. A jak już zgadniecie, to zgadnijcie, który jako JEDYNY w ciągu ostatnich czterech lat ten dostęp zmniejszył.
Tymczasem dziś ma się odbyć inauguracja Światowego Kongresu Kopernikańskiego, na którym zainauguruje się także Akademia Kopernikańska, czyli kolejne złote dziecko Czarnka. Dowcip polega na tym, że Światowy Kongres Kopernikański to poważna konferencja naukowa, organizowana przez toruński UMK, ale Czarnek powołał swój - uwaga - Światowy Kongres Kopernikański, który TEGO SAMEGO DNIA będzie inaugurował coś innego. Na czarnkowy kongres przyjedzie m.in. znany katolicki integrysta Adrian Vermuele, promotor czarnkowego doktoratu Dariusz Dudek z KUL, znany homożerca Paweł Bortkiewicz, były senator z włoskiej faszyzującej Ligi Północnej Manuele Vescovi i jeden z etatowych ekspertów partyjnych mediów, prof. Andrzej Nowak. Cel Akademii Kopernikańskiej? Granty, granty, granty. A na czele Czarnek. Co może pójść nie tak?
Tymczasem opublikowano nowe maile Daniela Obajtka (tak, wykradziono skrzynkę nie tylko Dworczykowi), w których współpracujący z Obajtkiem prawnik Maciej Mataczyński, informuje Daniela o kwalifikacjach ludzi na stanowiska. Okazuje się, że można odpaść bo “był w 2012-2016 za czasów PO”. Można też dostać polecajkę, mimo bycia “Żydem z pochodzenia”. Jest też informacja, że kandydat jest alkoholikiem, choć niepijącym, a w Lotosie zasiada nominam i “osobisty przyjaciel Sikorskiego”. Mecenas Maciej Mataczyński reprezentował już Obajtka, a w minionym roku obsługiwał transakcję sprzedaży Lotosu Saudyjczykom. Ale wszystko w porządku, można się rozejść.
Tymczasem myśliwi, czyli największa grupa uzbrojonych cywilów w Polsce, właśnie dostali od władzy prezent. Przez Sejm przeszła właśnie ustawa, która znosi konieczność wykonywania co pięć lat badań okulistycznych i psychologicznych. Świetna wiadomość dla środowiska, które co roku generuje kilkadziesiąt incydentów z bronią palną, niekiedy śmiertelnych.
CEBULA NA TORCIE
Ordo Iuris proponuje nowe “rozwiązania”. Klauzula sumienia miałaby obejmować w farmaceutów i w sumie to chyba każdego, religia miałaby być dopisana do przedmiotów maturalnych, a prawo do rejestrowania związków wyznaniowych trzeba ograniczyć. Pomysły wygłoszono w siedzibie episkopatu.

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu  #polityka   #wybory  #neuropa   #donoesieniazputpolski 
Tym razem wrzucam link na początku żeby się nikt nie przywalił że nie ma.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid02Xg2Gy22wQYaaH9ivsi2fEreuxwgZpE2UM1odbfHYANvkhAX2oh8TJhJikcqn4jQAl/
#PoWyborach - odcinek 6 - czy opozycyjny rząd ogarnie sprzątanie po Partii? Melisa w dłoń, bo jest ponuro.
Zacznijmy od stwierdzenia oczywistego, z którym niektórzy nadal nie potrafią się jakoś oswoić. Otóż ŻADEN rząd po 1989 roku nie musiał po swoich poprzednikach sprzątać tak, jak opozycja (po ew. wygranej) będzie musiała sprzątać po Partii. Mieliśmy różne rządy, które podejmowały lepsze lub gorsze decyzje, często cofane przez ich następców. Ale nikt nigdy nie musiał stawać przed koniecznością naprawy samego ustroju, bo nikt nigdy nie podważał ani owego ustroju fundamentów, ani fundamentów prozachodniego wyboru cywilizacyjnego, którego Polska dokonała po upadku PRL. Fakt, że do tej pory wystarczyło wymienić ministrów, stosunkowo niewielką liczbę urzędników, prezesów państwowych spółek, oficerów czy dyplomatów - zrodził w wielu z nas przekonanie, że “nic się nie zmienia”. A niektórzy ekstrapolują to na teraźniejszość, twierdząc, że upadek Partii także “nic nie zmieni”. Ot, przyjdą nowi ministrowie, będą kradli tak jak ci i wszyscy przed nimi, nihil novi. Nic bardziej mylnego.
Zróbmy bardzo pobieżne podsumowanie zniszczeń, jakich dokonała Partia w te 8 lat.
Media publiczne zostały po putinowsku zmienione w centralę propagandową, karmiącą Polaków bardzo toporną dezinformacją. Z jednej strony uprawia się tam komiczną propagandę sukcesu, z drugiej, puszcza się w obieg bardzo zbieżne z kremlowskimi narracje o upadającym Zachodzie, inwazji dżęderu i innych chochołach. Możemy się na to zżymać, możemy się z tego śmiać, albo sobie to normalizować. Ale fakty są takie, że miliony naszych współobywateli są od prawie 8 lat okłamywane. Nawet jeśli nowemu rządowi udałoby się TVP znormalizować (w poprzednim odcinku pisałem, czemu nie jest to takie proste), to te miliony okłamanych ludzi z nami zostanie. I przynajmniej część z nich będzie nadal w te kłamstwa wierzyła.
Podobnej urawniłowki dokonano w prokuraturze. Czyli, może przypomnę, instytucji stojącej na straży przestrzegania prawa. Ziobro dokonał w prokuraturze niespotykanej wcześniej wymiany kadrowej, jawnie budując sobie po prostu kremloidalny aparat represji. Jak wspomniałem ostatnio, w grudniu Zbyszek zadbał o to, by utrzymać wpływy w prokuraturze, nawet po upadku swoim i/lub Partii. Poza wskazaną w ostatnim odcinku możliwością, że ziobrowa prokuratura może podkładać nowemu rządowi świnie, należy wskazać również, że jej lojalność wobec Ziobry będzie utrudniała, a może wręcz uniemożliwiała, rozliczenie aparatczyków Partii za wszystkie ich przestępstwa. Od drobnych, jak dotowanie swojaków państwowymi pieniążkami, po grube, jak demontaż Trybunału Konstytucyjnego. Bez prokuratury nowy rząd będzie pozbawiony jednego z głównych narzędzi naprawy systemu.
Partia zmieniła spółki Skarbu Państwa w kleptokratyczną sieć, w wielu przypadkach bardzo podobną do tej znanej z Rosji (oczywiście w wersji ugładzonej). Niektórzy prezesi, z Obajtkiem na czele, wyrośli nam na legitnych oligarchów, z potężnymi wpływami politycznymi. Wpływami, które, być może wsparte odpowiednimi ustawami betonującymi ich status, mogą uniemożliwić ich usunięcie.
Partia w 2017 roku przejęła Krajową Radę Sądownictwa. Od tej pory Polska jest prawdopodobnie jedynym krajem zachodnim, w którym władza w pełni świadomie wrzuca w system tysiące neo-sędziów, którzy wydają setki tysięcy neo-wyroków. Po kolejnych wyrokach TSUE i ETPCz wiemy, że neo-KRS jest nielegalna. Wiemy, że to jest główny powód zamrożenia środków z KPO (36 mld euro) i potencjalnie z budżetu (76 mld euro). Wszyscy to wiedzą, a mimo to Nowogrodzka nawet nie próbuje tej sytuacji jakkolwiek uzdrowić.
Polska od 2016 roku pozbawiona jest Trybunału Konstytucyjnego. Stan na dziś jest taki, że Partia milczy na temat destrukcji TK i udaje, że sytuacja jakoś sama się znormalizowała. Tymczasem dla wszystkich ekspertów jest jasnym, że sędziowie, którzy zastąpili trójkę neo-sędziów (czytaj: nielegalnych), również są neo-sędziami (czytaj: nielegalnymi). Na dokładkę, choć Julia Przyłębska od początku sprawowała funkcję Prezesa TK nielegalnie na dwa sposoby, to od grudnia jest nielegalna także na sposób trzeci, bo nawet jej fejkowa “kadencja” dobiegła końca, a ona jakoś nie planuje ustępować.
Partia, jak nikt przed nią, wprowadziła do obiegu ogromną ilość ustaw szkodliwych, głupich, pisanych na kolanie, a niekiedy także wprost autorytarnych. Tak jak przy normalnej wymianie rządu, nowa władza musi niektóre ustawy naprawić lub cofnąć (nie zawsze zresztą słusznie), tak tutaj konieczne będzie masowe naprawianie państwa. Od “drobiazgów” pokroju przywrócenia konkursów na stanowiska w administracji, przez putinizmy typu przywrócenie jako takiej normalności choćby w prokuraturze, przywrócenie kontroli Parlamentu nad finansami publicznymi (bo Partia wyprowadziła do równoległego budżetu już kilkaset miliardów złotych długu, tak, kilkaset) po wszystkie te “reformy” Sądu Najwyższego, Trybunału, sądów powszechnych itd. To będzie ogromna robota, której ciężko będzie podołać.
Wszystkie te powyższe punkty, podane tu w formie telegraficznego skrótu, oznaczają konieczność wykonania potężnej pracy. Popatrzmy więc, czy nowy rząd takiej pracy podoła. Załóżmy, że opozycja w dowolnej konfiguracji wygrywa wybory. Że Partia wynik uznaje i oddaje władzę. Że nowy rząd jest stabilny i w jakiś sposób dogaduje się z Adrianem, by móc cokolwiek uchwalać. Gdzie problemy?
Głównym problemem jest coś, co z braku lepszego słowa nazwę “czystką”. Czy to w TVP, prokuraturze, państwowych spółkach, neo-KRS, TK, SN, administracji czy w służbach, jeśli nowy rząd będzie miał wolę i zdolność przeprowadzenia dogłębnej naprawy pisowskiej destrukcji, będzie się to wiązało z koniecznością, po prostu, masowych zwolnień. I teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że nowy rząd zaczyna w ten sposób czyścić, powiedzmy, prokuraturę. Sypią się zwolnienia, idzie wielka restrukturyzacja. I teraz, z nadal zamkniętymi oczami, wyobraźcie sobie reakcję mediów. I tych należących do Partii, które i tak od lat propagują tezy, że znienawidzona Platforma* to partia autorytarna, normalnie niemal reżim; i tych wolnych, które w pogoni za klikalną sensacją będą donosiły o - znowu: brak lepszego słowa - czystkach. Każde zwolnienie, czy to Pereiry, czy to Przyłębskiej, będzie przedstawiane jako “przejęcie państwa”. Abstrahując zupełnie od tego, czy nowa władza nie pokusi się na skorzystanie z autorytarnych narzędzi, wprowadzonych do porządku prawnego przez Partię (o czym będzie następny odcinek), faktem pozostaje, iż nawet najlepiej motywowana chęć naprawy będzie powszechnie krytykowana, także w szeroko pojętym anty-PiS, jako “zachowywanie się jak PiS”. Tak będzie, deal with it.
Weźmy taki Trybunał. Wszyscy wiemy, że zasiadają w nim nielegalni sędziowie, a Przyłębska nielegalnie nim kieruje. Co ma zrobić nowa władza? Wyprowadzić ich w kajdankach? Fizycznie nie wpuścić ich do budynku, wykorzystując w tym celu służby mundurowe? Po prostu ich ignorować i udawać, że nie istnieją, nie dając im prawa uczestniczenia w posiedzeniach? Przed kamerami? Przecież równie dobrze może sobie od razu strzelić w głowę. Nikogo nie będzie obchodziło, że Partia w dokładnie taki sposób zachowywała się w latach 2015-16, wprowadzając nielegalnych sędziów w obstawie mundurowych do budynku TK i de facto siłowo wymuszając przejęcie instytucji. Przekonanie, że oto nowy rząd zachowuje się jak Partia (w anty-PiSie) lub wprowadza autorytaryzm (według suwerena), będzie powszechne. Znalezienie dobrego wyjścia z tego impasu będzie diabelnie trudne.
A to tylko jeden TK, w którym rozchodzi się o ledwie kilka osób. Jak niby nowy rząd ma rozwiązać problem np. neo-KRS? Zwolnić? Aresztować? Stawiać zarzuty? Czy zaakceptować stan faktyczny, tym samym normalizując bezprawie, które dokonało się w roku 2017? Z jednej strony będą zarzuty o stosowanie przemocy, z drugiej o brak “grubej kreski” i powtórzenie błędu z roku 2007.
A to tylko ludzie. Są jeszcze ich decyzje. Np. neo-KRS klepnęła już ponad dwa tysiące sędziów, których legalność jest, w najlepszym wypadku, wątpliwa. Ci sędziowie wydali już kilkaset tysięcy (gdzieś widziałem liczbę 1,7 miliona) wyroków, które można kwestionować. I których przynajmniej część będzie z pewnością kwestionowana. Co ma zrobić nowy rząd? Ogłosić, że te wszystkie wyroki i decyzje są nielegalne i uznać je za niebyłe? Wyobrażacie sobie, co się będzie działo w mediach?
A skoro już jesteśmy przy neo-sędziach, warto wspomnieć, że jeśli ktoś rzeczywiście będzie chciał zabrać się za naprawianie tych wszystkich nominacji i wyroków, będzie to robił ze świadomością, że wprowadzi potężny i trwający latami chaos prawny. Tak, to Partia będzie matką tego chaosu. Nie, nikogo to nie będzie obchodziło. I nowy rząd będzie o tym doskonale wiedział. I może jednak machnąć ręką.
Sprzątania jest multum, a opór będzie powodował każdy, najmniejszy nawet, ruch. Fakt, nie opinia.
A przypomnę, że nawet jeśli z Adrianem będzie się dało JAKOŚ dogadać, to wystarczy, że nie uda się z nim dogadać w kwestii TVP, by polska infosfera była codziennie bombardowana obrazkami o “wrogim przejęciu”. Tak długo, jak prezydent będzie blokował jakąkolwiek ustawę o telewizji, tak długo miliony naszych współobywateli będą dezinformowani, że TERAZ właśnie Polska zmienia się w państwo autorytarne. Nie miejmy złudzeń, Sakiewicz, Pereira czy Holecka będą mieli dokładnie zero oporów moralnych przed kreowaniem wizji, w której “Tusk-dyktator wprowadza w Polsce standardy białoruskie”. Robili to już przez osiem lat w opozycji, a wtedy stawka i skala zniszczeń były nieporównanie niższe.
Wróćmy jeszcze na chwilę do prokuratury. Żadna naprawa nie uda się bez, choćby częściowej, odpowiedzialności karnej wobec aparatczyków reżimku. A jak niby ją egzekwować bez prokuratury? Nawet jeśli uda się to jakoś obejść (sądy mogą np. kazać prokuraturze wznawiać śledztwa, co zapewne będa robiły), to ludzie Ziobry i Barskiego mogą w nieskończoność to przedłużać. I nowy rząd wyjdzie na nieskuteczną melepetę, która, hehe, nie umie nawet postawić zarzutów Sasinowi. Zapewniam, że w mediach tzw. anty-PiS, ten temat również będzie eksploatowany do oporu.
Problem z Partią polega też na tym, że w jej szeregach nagminnym jest wybieranie lojalności wobec politbiura, ponad lojalnością wobec państwa. Próbkę tego mieliśmy w latach 2007-2015, gdzie cała paleta partyjnych aparatczyków choćby ze służb, jak najbardziej wybierała to pierwsze. Że wspomnę choćby o tym, że ludzie Kamińskiego z CBA przez lata “wyciekali” niewygodne dla PO-PSL informacje do prawicowych mediów, a potem po prostu współpracowali z dającym im podsłuchy z Sowy Markiem Falentą. A teraz pomnóżcie to przez inne sektory państwa i przypomnijcie sobie, że dziś Partia ma na sumieniu znacznie więcej, niż wtedy.
I teraz znowu zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie jesień 2024 roku. Nowy rząd jest u władzy już rok. Rok pełen walk, przepychanek, procesów, zarzutów, codziennego grzania w telewizji, że “kradno demokrację”. Wbrew temu, czego wielu z nas oczekuje, nie będzie to czas spokoju, gdy wreszcie będziemy mogli znowu nie znać nazwisk sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jak myślicie, jakie przekonanie w społeczeństwie stworzy taka sytuacja? Bo według mnie: zmęczenie. Zmęczenie, zniechęcenie, apatię. Że “mieli ogarnąć, ale znów nie ogarnęli”. Przekonanie, że opozycja, od Razem po PSL, się nie nadaje. Że nie ma pomysłu na rządzenie. Krótko mówiąc: będziemy myśleć dokładnie to, co Partia mówi nam od lat.
A przecież wszystko to, co powyżej, ograniczam tylko do NAPRAWY urządzonej przez Partię destrukcji. Czyli do powrotu do względnej normalności, w której Polska jest państwem demokratycznym, gdzie przestrzega się prawa. A chyba chcemy i powinniśmy chcieć, by nowy rząd nie tylko wracał do tego co było, ale by to poprawił, prawda? Polska przed 2015 rokiem też była daleka od ideału, a jej tekturowość wyłaziłą na każdym kroku. Oczywiście Partia tej tektury i dykty nawiozła całe wagony, ustanawiając nowe anty-standardy, ale przecież też nie zaczynała swojej destrukcji w państwie dziewiczo demokratycznym i niewinnym. Sam proces naprawiania tej demolki będzie potężnym wyzwaniem. Wprowadzenie jakiegoś wyższego standardu, czegoś lepszego niż 8 lat temu - tym bardziej.
Mam szczerą nadzieję, że to się jednak uda. Natomiast nie będę udawał, że te wszystkie problemy nie istnieją, bo istnieją. I my, jako odpowiedzialni i rozumni ludzie, musimy być ich świadomi. Nawet jeśli nowy rząd nie spełni naszych oczekiwań na innych polach, musimy pamiętać, że będzie działał w ekstremalnie trudnych warunkach. I jakkolwiek jego konstruktywna krytyka będzie jak najbardziej wskazana, musimy pamiętać też, żeby nie wpaść w spiralę pisowskiej propagandy i nie dać sobie wmówić, że działania takiego rządu będą przebiegały w oderwaniu od obecnych realiów. Nie tylko nie będą. One będą z nich wprost wynikały.
Bo najgorsze co może się stać, to gdy nowy rząd nie da rady tego burdelu ogarnąć. I wtedy, na brązowym koniu z wiadomo czego, Partia wróci do władzy krzycząc jedno wielkie “a nie mówiliśmy?”
Dziękuję za uwagę.
Wykopjestsuper

@GordonLameman gdybym miał do wyboru budowę potęgi polski a swój majątek to bym wybral sprzedaż polski za spokojne mieszkanko we Włoszech z własną ziemia. Polska jest stworzona do okradania i tak niech skonczy ojebana do zera

Xianth

Na hejto masz tylko 5 pierwszych tagów w poście przez co tag #powyborach nawet nie istnieje. Seria zacna ale postaraj się jakoś ułatwić dostęp i sledzenie

Tran_Soptor

@Xianth Ograniczenie 5 tagów jest totalnie bez sensu. Z tagów które umożliwiają śledzenie postów z tego fanpage zostaje tylko #donoesieniazputpolski. Oczywiście musiałem go zapisać z błędem i skopiować potem parę razy żeby się zorientować xd.

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu  #polityka   #wybory  #neuropa   #donoesieniazputpolski 
Oczywiście nie jestem autorem. Ja tu tylko wrzucam na hejto.
#powyborach - odcinek 4 - czy Partia uzna wynik przegranych wyborów?
Nie wiadomo. Dłuższe czytanie na poranek.
Zacznijmy od tego, że Partia jak najbardziej może wybory przegrać. Co więcej, wszystkie ostatnie sondaże to pokazują. Jak wskazałem w poprzednim odcinku, Partia ma jeszcze w zanadrzu koalicję z Konfederosją, możliwość przekupienia kilku posłów i posłanek innych klubów, a nawet - choć to mniej prawdopodobne - możliwość zawarcia koalicji z kimś innym. Do tego należy doliczyć, że sondaże nie pokazują bonusu, jaki Partii dają zmiany w kodeksie wyborczym, który to bonus bardzo ciężko oszacować. A na dokładkę zmiany te de facto umożliwiają wyborcze fałszerstwa. Podtrzymuję swoje zdanie, że do fałszerstw raczej nie dojdzie, no ale trzeba się z tym liczyć, bo furtkę sobie otwierają.
Niemniej jednak, Partia dalej jak najbardziej może przegrać. W tym miejscu mała dygresja: otóż wbrew powszechnej po stronie demokratycznej opozycji opinii, Partia nie jest niezwyciężona. Na przykład w 2015 roku Partia rzeczywiście wygrała ze znaczącą przewagą (38% wobec 24% dla PO), ale o tym, że miała większość zadecydowały stosunkowo niewielkie liczby głosów. Lewicy zabrakło wtedy 68 tysięcy głosów, by wejść do Sejmu (jako koalicja miała próg 8%). Korwinowi 36 tysięcy. Metoda d’Hondta działa tak, że głosy spod progu premiują przede wszystkim partię z najlepszym wynikiem. Gdyby Lewica i Korwin dostały te 100 tysięcy głosów, Partia nie miałaby większości, prawdopodobnie nawet z Korwinem. Tak czasem bywa. Nie ma co udawać, że oni tych wyborów nie wygrali i to z bardzo dużą przewagą. Ale też trzymajmy się rzeczywistości i nie mówmy o tym, że Prezes jest niezwyciężony. Jest, bo przegrywał wcześniej wielokrotnie, a w 2015 dostał ledwie 235 miejsc. Zresztą tyle samo co cztery lata później. Partia więc jak najbardziej może przegrać, co od miesięcy pokazują sondaże. A dokładniej: mieć pierwszy wynik, ale nie być w stanie zmontować większościowej koalicji. No i rodzi się pytanie, którego raptem kilka lat temu nikt w Polsce nie musiał na poważnie zadawać: czy Partia ten wynik uzna? Niestety, jest kilka czynników, które nie pozwalają mi być w tej sprawie optymistą.
Po pierwsze: Partia jest jedyną dużą formacją polityczną w Polsce, która od lat kwestionuje wyniki wyborów. Partyjni funkcjonariusze z Prezesem na czele, rozpowszechniali fake newsy o fałszowaniu wyborów już w 2011 roku . Apogeum osiągnięto w trakcie wyborów samorządowych w roku 2014, gdy Partia uruchomiła ogromną kampanię dezinformacyjną, zrównującą demokratyczną Polskę z państwami autorytarnymi. Prezes mówił w Radio Maryja, że “Wybory zostały sfałszowane. Trzeba tylko ustalić dokładnie, w jakim zakresie i kto bezpośrednio za to odpowiada, bo kto jest profitentem widać gołym okiem. (...) Doszło do takiej sytuacji, która w gruncie rzeczy jest zmianą ustroju, bo państwo, gdzie fałszuje się wybory, nie jest już państwem demokratycznym. To początek drogi - mówiąc najkrócej - na Wschód, w sensie politycznym”. Potem powtórzył z sejmowej mównicy, że “Z tej najważniejszej w Polsce trybuny muszą paść słowa prawdy: te wybory zostały sfałszowane. Ale nawet jeżeli by ktoś nie chciał w to uwierzyć, z różnych względów, to i tak ilość głosów nieważnych, a także to ogromne zamieszanie, które powstało w trakcie liczenia głosów, delegitymizuje te władze”. Dzień później zarzekał się, że “Do sądów trafiają protesty wyborcze, w których są dowody na sfałszowanie wyborów samorządowych”, zgodnie z kremlowską techniką dezinformacyjną, znaną jak Exhaust, dodawał do głównej narracji mające ją uwiarygodnić szczegóły. Na przykład, że w trakcie wyborów miano masowo dosypywać kart, stawiać dodatkowe krzyżyki i dowożono opłaconych ludzi do głosowania. Prezes, jak to on, stosował taktykę “wiem, ale nie powiem”, do której Partia z powodzeniem uciekała się już dobrą dekadę wcześniej (że przypomnę słynnego dziadka z Wehrmachtu), powoli budując napięcie i siejąc w głowach wyborców przekonanie, że skończyła się demokracja. Kulminacyjnym punktem tej operacji była rocznica wprowadzenia stanu wojennego. 13 grudnia 2014 roku, Prezes ogłosił coś, co dziś nazwalibyśmy polską wersją przemówienia Trumpa pod Kapitolem. Tego dnia Partia zorganizowała marsz, który miał “charakter obywatelskiego sprzeciwu (...) wobec zabiegów, które łącznie - niezależnie od tego jak to było zorganizowane, czy centralnie, czy w sposób rozproszony - były sfałszowaniem wyborów”. Oczywiście po zwycięstwie w 2015 roku, Prezes oznajmił, że to nie miało miejsca, a my zawsze walczyliśmy ze Wschódazją. Podobnie rzecz miała się w roku 2015, gdy Partia propagowała kłamstwo o “znikających długopisach”, którymi PO miało fałszować wybory.
Oczywiście żadnych dowodów fałszerstw z 2014 roku do dziś nie dostarczono, choć Partia ma ku temu wszystkie narzędzia i - bądźmy dorośli - skorzystałaby z tego jak zła. Cała opowieść o fałszerstwach była jednym wielkim kłamstwem. Dziś powiedzielibyśmy: atakiem hybrydowym, wymierzonym w polskie społeczeństwo, deal with it. Być może najlepiej wyłożył to Jarosław Mniejszy Gowin, który w TVN24 powiedział, że "absolutnie się tego [czyli tezy o sfałszowaniu wyborów samorządowych w 2014 roku] trzymam. Mówiłem jasno, nie mam na to dowodów empirycznych”. Aha, no to spoko.
Błędnym jest stwierdzenie, że “to nie ma znaczenia”. Ma i to ogromne, czego dowody widzieliśmy miesiąc temu w Brazylii, a dwa lata temu w USA. Człowiek, który w pełni świadomie kłamie na temat wyniku legalnych i uczciwych wyborów i bez żadnych dowodów zrównuje demokratyczne państwo prawa z putinoidalnymi satrapiami - jest człowiekiem, który wyborcze fałszerstwo normalizuje i dopuszcza. Narracje o wyborczych fałszerstwach były po 1989 roku domeną jakichś radykałów z dalekich - zwykle prawicowych - obrzeży polskiej polityki. Duże partie od lewa do prawa, nigdy tego fundamentu demokracji nie ruszały. Poza Partią. Jako smaczek dodajmy, że Partia jako jedyne ugrupowanie w Polsce pozwoliło sobie na organizację nielegalnych wyborów w 2020 roku, również naruszając to, co miało być nietykalne. Fakt, że Sasina nie spotkała za to żadna kara, ba, wręcz wyrósł na jednego z najważniejszych ludzi w kraju, pokazuje tylko, że w tym środowisku wybory nie są rzeczą świętą. Jeśli Prezes uzna w październiku, że wybory sfałszowano, to dla jego wyborców nie będzie to rzecz tak strasznie nowa i nie do pomyślenia.
W ten sposób płynnie przechodzimy do roku 2023. Bowiem w miarę jak rośnie pewność, że wybory nie będą uczciwe oraz obawa, że mogą być nawet sfałszowane, Partia zaczyna mówić, że owszem, mogą być, ale zrobi to potężny Tusk. Jak niedawno pisałem: nowy sposób liczenia głosów radykalnie wydłuży czas pomiędzy publikacją pierwszych wyników z małych okręgów, gdzie Partia może odnieść znaczne zwycięstwo, a publikacją wyników z dużych miast, gdzie poniesie znaczną porażkę. Między niedzielą, a wtorkiem, będziemy świadkami trwającego dwie doby spektaklu, w którym co chwila przewaga Partii będzie topniała. W takiej sytuacji bardzo łatwo o odpalenie bomby pt. “Tusk znowu kradnie wybory!”. Nie miejmy złudzeń, że gdy na Nowogrodzkiej wymyślano nowy kodeks wyborczy, to on tym nie wiedziano.
Po drugie: Partia ma dziś bardzo, bardzo, ale to bardzo dużo do stracenia. Sytuacja dziś jest diametralnie inna od tej z 2007 roku, gdy niszczenie państwa szło znacznie wolniej, było ciągle spowalniane walkami koalicyjnymi i w dodatku nagle przerwane przegranymi wyborami. Dziś sytuacja wygląda tak, że Partia ma prokuraturę, sporą część sądów, najważniejsze instytucje państwa są przejęte (TK, SN, KRS) lub spacyfikowane (RPO). Przejęte są państwowe media, które w międzyczasie rozszerzono o Orlen Press, a na dokładeczkę po cichu zwasalizowano Polsat. Struktury administracji państwowej są całkowicie obsadzone ludźmi Partii, których liczebność idzie w dziesiątki tysięcy. Wbrew popularnej u symetrysów opinii, tak nie było zawsze, bo jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobiła Partia, było zlikwidowanie konkursów na stanowiska, za czym poszła miotła na niespotykana po roku 1989 skalę. Podobna rewolucyjna karuzela zakręciła się w spółkach Skarbu Państwa, że przypomnę, iż samemu premierowi naliczono aż stu “jego ludzi”, tylko w radach nadzorczych. A przecież wymiana szła znacznie niżej i znamy dużo przypadków zatrudniania swojaków na stanowiskach dyrektorskich i niższych. Partia wreszcie doczepiła się do państwowego cycka, z którego ciągnie grube miliony, czego przykładem mogą być choćby ostatnie dotacje z programu Willa+. Dodajmy, że jest to program daleko nie jedyny. Sam Ziobro zrobił sobie z Funduszu Sprawiedliwości prywatną skarbonkę, z której zgodnie z celem wydał ledwie ⅓ środków. Ponad 60% z - usiądźcie - 681 milionów złotych, poszło “gdzieś indziej”.
Ale pieniądze to nie wszystko. Jest jeszcze władza. A tę Prezes kocha miłością wielką, podobnie zresztą jak Ziobro i paru innych reżimowych playmakerów. Jakkolwiek opowieści o “staruszku z Żoliborza”, który, chlip i wzrusz, w rozdeptanych butach walczy o Polskę dla idei, a nie pieniędzy - można włożyć między bajki, to nadal należy pamiętać, że poza motywem uwłaszczeniowym, jest jeszcze motyw władzy. U Prezesa podchodzący pod kliniczną obsesję. Warto też pamiętać, że Naczelnik skończy w tym roku 74 lata. Dla niego te wybory są “być, albo nie być”.
Po trzecie: odpowiedzialność karna. Jak wyżej, to nie jest rok 2007, tym razem Partia skumulowała sobie bardzo, bardzo, ale to naprawdę bardzo dużo spraw, za które jak najbardziej może być - i przynajmniej za niektóre będzie - ścigana karnie. Od “drobiazgów” jak ustawianie konkursów i dawanie dotacji swojakom, przez rozkręcane pod egidą państwa kampanie nienawiści, po kwestie ataku na demokratyczny ustrój - lista jest długa. I choć lubimy się biczować, że “nikt ich nie rozliczy”, to prawda jest taka, że jednak wielu rozliczonych będzie. Ale nawet gdyby ¾ z pisowców miało uniknąć jakiejkolwiek odpowiedzialności, to - i to jest ważne - żaden z nich dziś nie wie, czy przypadkiem nie znajdzie się w pechowej ¼.
Punkty drugi i trzeci łączą się szerszy argument, że Partia ma do stracenia bardzo dużo, a potencjalne konsekwencje przegranej są dla nich dramatyczne. Stawka nie była tak wysoka dla żadnego partii przed 2015 rokiem. Gdybyśmy mówili o normalnym ugrupowaniu, które gra według opisanych w prawie reguł, tyle że po prostu doi państwo mocniej od innych, moglibyśmy uznać, że dojdzie do “zwykłej” wymiany władzy. Ale niestety mówimy o ugrupowaniu, które wcale według tych reguł nie gra. Ba, ono te reguły drze, zmienia, przepisuje i wykręca. Takim, które w pierwszych miesiącach rządów dokonało niewidzianego w historii wolnej Polski skoku na instytucje ustrojowe państwa, podporządkowując je politbiuru jak w normalnej dyktaturze. Takim, które już 13 lat temu proponowało nowy projekt Konstytucji, który właśnie normalną dyktaturę by wprowadził, z niemal nieograniczonymi uprawnieniami Prezydenta. Ugrupowaniu, które nie tylko jawnie łamie prawo ustrojowe, ale jeszcze mówi, że to jest spoko i pożądane. Które przekracza kolejne linie “których przecież nie ruszą”, z jawną ingerencją w proces wyborczy z użyciem broni cybernetycznej włącznie. Co oczywiście nie koliduje ze “zwykłym” łamaniem prawa i korupcją, które uprawiane są również na nową, znacznie bardziej masową skalę.
Krótko mówiąc: upadek Partii nie będzie zwykłą wymianą jednego rządu na inny, gdzie zastąpi się ministrów, posłów i kilkaset ludzi na stanowiskach nowymi, a państwo będzie funkcjonowało dalej. Upadek Partii będzie oznaczał czyszczenie porównywalne do tego po 1989 roku. Choć, co się rozwinie w następnych odcinkach, nie będzie to zadanie proste.
Mamy zatem Motywację. Partia nie gra wedle reguł i wielokrotnie łamała te rzekomo nienaruszalne zasady. Partia nie ma moralnego problemu w kwestionowaniu wyniku wyborów, oskarżaniu opozycji o najgorsze zbrodnie (z fałszowaniem wyników i zamordowaniem prezydenta włącznie), a przeprowadzanie na Polkach i Polakach długofalowych i bezczelnych kampanii dezinformacyjnych to dla Partii chleb powszedni. Partia ma też bardzo dużo do stracenia, a porażka może dla setek jej członków oznaczać realne konsekwencje, także karne. To by odpowiadało na pytanie “Czy to jest możliwe?”. Odpowiedź brzmi: niestety tak. Zostaje nam jeszcze “jak to zrobić?”.
Na szczęście to nie jest taka prosta sprawa. Prezesowi nie wystarczy wyjść w niedzielę o 21 przed kamery i ogłosić “wygrałem, temat zamknięty, elo”. Zarówno Trump jak i Bolsonaro próbowali ukraść wybory, jednocześnie wrzeszcząc, że ich bronią. Wszystko opierało się na tzw. Wielkim Kłamstwie - czyli takim, w które ludziom aż ciężko uwierzyć, właśnie z racji na swój kaliber. Tak ogłupiony tłum myśli, że broni demokracji, w rzeczywistości właśnią ją gwałcąc. Czy u nas jest to możliwe?
Po pierwsze: na Partię nie głosują “tylko emeryci”. Przypomnę, że w 2019 roku Partia wygrała w - skupta się - każdej grupie wiekowej. Oczywiście, mocniej w pokoleniu 60+, ale nadal: w każdej. Więc uspokajającą bajkę, że, hehe, mohery przyjdo machać laską i różańcem, to możemy sobie odstawić już na półkę.
Po drugie: jak się już wspomniało, urabianie propagandowe trwa od dawna. Przypomnę, że w przekazie Partii opozycja: wyprzedała Polskę, wyprzedawała lasy, zamordowała prezydenta, fałszowała wybory, jest agentem Niemiec, jest agentem Rosji, jest agentem Brukseli, chce seksualizować dzieci, chce promować pedofilię, chce nas skolonizować Unii itd. itp. etc. I to jest suwerenowi mówione od dwudziestu lat, z czego od siedmiu z wykorzystaniem publicznych mediów. Opozycja była i jest oskarżana o najgorsze zbrodnie. Każdy sygnał, że “kradno!”, padnie na podatny grunt.
Po trzecie: nie spodziewajmy się czołgów na ulicach i komandosów w siedzibie TVN-u. Przypomnę, że zarówno w USA jak i w Brazylii, próby przewrotu dokonał tłum ogłupionych i okłamanych ludzi. I bynajmniej nie był to tłum jakichś powalających rozmiarów. Taki by się zmieścił na placu przed Sejmem, na kilka tysięcy. Nieduży. Nic nadzwyczajnego w 37-milionowym kraju.
Po czwarte: zanim ktoś powie, że “Partia musiałaby mieć w kieszeni całą policję”, przypomnę, że nie. Tak w USA jak i w Brazylii, służby nie brały udziału w ataku. One go tylko umożliwiły, bo ich tam po prostu nie było, albo było za mało. Funkcjonariusze Policji Kapitolu, którzy aktywnie pomogli motłochowi otwierając bramki prowadzące na wzgórze byli policzalni na palcach dwóch rąk. Ani Trump, ani Bolsonaro, ani Prezes nie muszą - i nigdy nie byliby w stanie - mieć CAŁEJ policji. Wystarczy, że pod Sejm skieruje się akurat tych posłusznych. Albo po prostu nikogo. Albo, że posłuszna będzie Straż Marszałkowska, podległa przecież Marszałek Reasumpcji. Wydawanie takich rozkazów wielu funkcjonariuszom byłoby ekstremalnie ryzykowne. Wystarczy więc ich nie wydać lub wydać niewielu. Możliwe.
Po piąte: bojówki. Jak to ostatnio ładnie ujął Nacjonalizm to choroba, rolą faszyzujących nacjonalistów w Polsce jest od dawna być psem na łańcuchu Partii. Mówić to czego Partia z powodów PR-owych mówić nie może, stosować przemoc wobec przeciwników Partii, wobec których przemocy nie wypada stosować policji, a także - co wiemy od jesieni 2020 roku - brać sprawy we własne ręce. Z ostatnich maili Dworczyka wiemy też, że politbiuro jak najbardziej świadomie korzysta z usług faszystów na zasadzie “hajs z dotacji za atak na opozycję”. Bąkiewicz może być akurat niszczony przez Winnickiego, który chętnie zajmie jego miejsce koncesjonowanego i opłacanego bulteriera, ale prawicowych ekstremistów, którzy się z Partią miziają i korzystają z jej parasola jest więcej. Grupy te, co kluczowe, są podatne na myślenie spiskowe i prawdopodobnie dość gładko łykną kłamstwo, że “lewaki kradno wybory, żeby nas seksualizować” czy co tam wymyślą. Te grupy nie muszą być bardzo liczne, ale może wystarczyć, że będą bardzo brutalne.
Jest jeszcze scenariusz bezmotłochowy. Albo, precyzyjniej, trybunałowy. Otóż co w zasadzie stoi na przeszkodzie, by po odstawieniu tego całego teatru ze spływającymi głosami, Prezes oznajmił, że wybory ukradziono i Partia uznaje wynik z poniedziałkowego poranka, po czym po prostu pójdzie dalej, uznając, że temat jest wyjaśniony? I tak wybrani “posłowie” normalnie przyjdą do roboty w nowej kadencji, posłów starych się nie wpuści, nowa większość klepnie rząd, który klepnie prezydent. Krótko mówiąc: zrobi się wszystko to, co zrobiłoby się, gdyby Partia po prostu wygrała wybory, tyle że ona ich nie wygra. Przecież my już dokładnie to ćwiczyliśmy od 2015 roku kilka razy. Gdy Partia wybrała trzech sędziów dublerów do TK, nikt się nie bawił w żadne cyrki, po prostu metodą faktów dokonanych wprowadzono ich do budynku w obstawie BOR-u i tyle. Jeśli komuś wydaje się to niemożliwe, to chciałbym uprzejmie przypomnieć, że akcja z TK też nie wydawała się nikomu możliwa, a jednak dokładnie tak ją przeprowadzono i my zasadniczo nic z tym nie zrobiliśmy.
I tak to mniej więcej wygląda. Partia ma motywację, by wyniku nie uznać. Ma doświadczenie przynajmniej na niektórych polach, które mogą być do takiej akcji potrzebne. Na pewno mieści się to w jej mindsecie. Niespecjalnie przekonują mnie argumenty przeciw, które sprowadzają się do “nie no weź, tego nie zrobią”, bo opierają się na przekonaniu, że na Nowogrodzkiej jeszcze przestrzega się jakichś zasad, co od dawna nie jest prawdą. Natomiast przekonują mnie argumenty, że Partia tego nie zrobi z kalkulacji. Że ryzyko takiej operacji jest zbyt wielkie, a potencjalny backfire może Prezesa zmieść z planszy. Że mimo wszystko nie będą mieli pewności jak zareagują ludzie z policji, administracji, PKW itd. Że mogą kalkulować, że lepiej przejść na jakiś czas do opozycji, niż zagrać vabanque i przegrać.
Pewne jest jedno. Że nie tak dawno temu nie musieliśmy się w ogóle nad tymi kwestiami zastanawiać. Samo to pokazuje, jak bardzo się jako państwo stoczyliśmy.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid0YKonqibRBKdrA61aTS4oqJWjoZezv1FEqe8GCkjxoiASqjtddrRdqUPZo5MFgLfel/
T1001

@Kyros chłopie takie wyjaśnienia słyszę od 91 roku i już mnie to pierdoli, takie lub podobne lamenty słyszałem już a propos każdej partii rządzącej i wiem tyle że osoba jęcząca zazwyczaj sama zajmuje się polityką a jej partia odpierdalala podobne gówno. Wielu młodych ludzi ma taki problem poznawczy, że innej partii rządzącej nie zna. Nie zalecam głosowanie na pis, sam tak nie zrobię, żebyście się nie zesrali.

Kyros

@T1001 jeszcze dodaj ze Po PiS to to samo i pora na cs a XD


Odpowiem jednak poważnie, może komuś pomoże.

Problemem twojej diagnozy jest jej powierzchowność. spłaszczając temat, można dojść do dowolnej konkluzji. Na pierwszy rzut oka taka wypowiedz wydaje się nieść jakaś wartość, w istocie będzie to wypowiedz synkretyczna, potwornie błędna, wypaczona lub odnosząca się do innej kategorii.

Jak u ciebie, odniosłeś się do młodych ludzi, bóg wie po co, choć mogę założyć iż dlatego ze nie jesteś wstanie wejść w polemikę na zadany temat.

Wypowiedzi tego typu jak twoja są bardzo częstym elementem biesiad. Padają wtedy, jak się wydaje biesiadnikom, wielkie tezy, ponadczasowe mądrości, gdy tym czasem są to zwykle truizmy, wierutne bzdury i błędne predykcje.

T1001

@Kyros "wejść w polemikę na zadany temat", ja pierdole xd, "elementy biesiady", "ponadczasowe mądrości", no tak, elokwencja to twoją mocna strona, logika już nie koniecznie, także kariera w polityce (polskiej) stoi dla ciebie otworem, nie bój nic.

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu #neuropa #polityka #donoesieniazputpolski
Zeszły tydzień upłynął oczywiście pod znakiem ministra teologii Przemysława Czarnka. A właściwie wielopoziomowej orki, jaką zafundował mu TVN24 i inne media, które krok po kroku pokazywały, jak Partia dorabia się na folwarku zwanym Polską. Program “Willa+” jest kwintesencją rządów Partii w sektorze uwłaszczeniowym. Najpierw zmienia się prawo, umożliwiając rozdawanie hajsu bez żadnego realnego nadzoru. Potem rozpisuje się konkurs, w którym niby jacyś urzędnicy coś tam oceniają, ale nie ma to najmniejszego znaczenia, bo decyzję i tak podejmuje Czarnek. Decyzję oczywiście podejmuje o przekazaniu milionów publicznych złotych swoim kolegom, członkom rządu, znajomym księżom, jakimś fundacjom-widmom, które powstały tuż przed, a niekiedy nawet już po rozpisaniu konkursu. I oczywiście środków nie przekazuje się na konkretne operacje edukacyjne, tylko na nieruchomości, które ci wszyscy koledzy, szwagrowie i księża za kilka lat będą mogli po prostu sprzedać z zyskiem, szczególnie, że niektóre kupiono od kontrolowanego przez Sasina PHN po zaniżonych cenach. A na koniec, gdy sprawa wychodzi na jaw, a w sumie to niespecjalnie starano się ją ukryć, bo i po co, skoro, hehe, prokuratura to im akurat nie grozi, Czarnek siada w radiowym studio i bredzi coś o lewakach i neomarksistach, czym próbuje przykryć fakt, że właśnie okradł Polaków z 40 milionów złotych.
Ale hej, przynajmniej Czarnek kontynuuje kremloidalną ofensywę ideologiczną i właśnie odciął polskie uczelnie od dotacji na prenumeraty renomowanych naukowych magazynów, w tym “Science” i “Nature”. Tym samym pisma te znikną z bazy ICM. Bazy, dodam, dość aktywnie używanej, bo w 2021 roku pobrano z niej 18 mln artykułów i ponad 5 mln rozdziałów książek.
Swój tydzień ma też Robert Bąkiewicz, koncesjonowany przez Partię faszysta. Partia, jak na “normalne ugrupowanie konserwatywne” przystało, w ostatnich latach dała Bąkiewiczowi 5 milionów złotych na zorganizowanie swojej telewizji i sprzęt dla swoich bojówek (np. noktowizory, quad i drony do “pilnowania demonstracji”). A tu przyszedł Youtube i faszystowską telewizję usunął za notoryczne używanie mowy nienawiści. Co ma wisieć nie utonie, jeszcze pod koniec stycznia Bąkiewicz wystąpił do KRRiT o koncesję na telewizję kablową. Tak, przesiąknięte faszystowską symboliką, antysemityzmem, homofobią, antyukraińskimi teoriami spiskowymi i innymi bzdurami Media Narodowe zniknęły z YT (w obronie stanął znany promotor chrześcijańskich wartości Zbyszek Ziobro), ale zaraz mogą być normalnie w telewizji, w dodatku dotowane przez państwo. Normalna sprawa, o co chodzi.
A żeby nikt nie miał wątpliwości, że Partia świadomie współpracuje z naśladowcami austriackiego akwarelisty, uprzejmie donoszę o nowo opublikowanych mailach Dworczyka. A w nich, datowanych na sam środek kampanii prezydenckiej 2020, Dworczyk i Pinokio ustalają sobie ramy współpracy ze środowiskiem Bąkiewicza. I na przykład proponują im stanowisko wicedyrektora Instytutu im. Dmowskiego, który zarządza Funduszem Patriotycznym. To właśnie z niego Partia finansuje nacków naszymi pieniążkami. Dworczyk stwierdza również tak: “Narodowcy już robią swoje (wypowiedzi w mediach społecznościowych i tradycyjnych), ponadto w środę będzie demonstracja pod ratuszem.” Tak, oni doskonale wiedzą, co robią.
A jakby ktoś się zastanawiał, że najniższa od II wojny światowej liczba urodzeń w 2022 roku to tylko wynik czynników zewnętrznych, nad którymi Partia nie ma kontroli, to uprzejmie donoszę, że senator Krzysztof Brejza zapytał Ministerstwo Zdrowia o wyniki Partyjnego “programu prokreacyjnego”. Ku zaskoczeniu nikogo, okazało się, że ten baśniowy program, opierający się o kuglarstwo, pseudonaukę i parareligijny szamanizm, przyniósł oszałamiające 413 poczęć w półtora roku, pochłaniając w tym czasie dobre 20 milionów złotych. Łącznie od 2016 do końca tego roku program ma kosztować 90 milionów, a wedle optymistycznych szacunków astrologów z MZ, wyjdzie z tego nieco ponad 1000 poczęć. Dla porównania: W latach 2013-2016 państwo wydało na refundację in vitro 244 miliony, z czego urodziło się 22 tysiące dzieci. Ciekawe co się stało w 2016, co nie? Pod względem diagnozowania bezpłodności, Polska zajmuje w Europie trzecie miejsce od końca, wyprzedzając tylko Albanię i Armenię. 
Najwyższa Izba Kontroli wydała miażdżący raport na temat Krajowego Instytutu Mediów. Okazało się, że ta stworzona ledwie trzy lata temu wydmuszka charakteryzowała się masowym zatrudnianiem po znajomości, podpisywaniem wielokrotnych umów z jedną osobą bez żadnego ładu i składu, wydaje wielkie pieniądze nie wiadomo na co (główny zarzut to zlecenie “badania słuchalności radia” za 28 mln złotych firmie mieszczącej się w stodole), rozporządzanie środkami bez przetargów i inne cechy charakterystyczne dla skorumpowanych kleptokracji. Budżet KIM to 60 miionów złotych, prawie dwa razy więcej niż KRRiT.
A skoro już przy NIK: sąd nakazał Obajtkowi wpuszczenie kontrolerów Izby do Orlenu. Przypomnę, że największy polski koncern energetyczny, nasz Narodowy Czempion, odmawia poddania się kontroli w związku z uzasadnionymi podejrzeniami, że wielomiliardową transakcję z Saudi Aramco przeprowadzono wadliwie. Orlen, który jeszcze niedawno bez problemu kontrolerów NIK wpuszczał, nagle zaczął wymyślać, że Izbie nie podlega. No więc mnie to w kwestii transakcji z Saudyjczykami uspokaja, serio.
Tymczasem Komisja Europejska potrąciła nam kolejne kary za funkcjonowanie nielegalnej Izby Dyscyplinarnej. Skromnie: 60 milionów. Euro.
Pamiętacie Oskara Szafarowicza? 22-letniego studenta prawa, który z dwójką znajomych stworzył “oddolną inicjatywę”, która okazała się po prostu Tik-Tok-ową wersją TVP Info, gdzie Oskarek shitpostował, mówiąc Kurskim i Pereirą, tyle że tu i ówdzie wtrącał jakiś pseudomłodzieżowy slang, a jak trzeba było to jednak po putinowsku zestawiał Tuska i Merkel z Fuhrerem? No to teraz będzie robił zasadniczo to samo, tyle że jako młodszy specjalista ds. promocji w Krajowym Zasobie Nieruchomości. Smacznej kawusi.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid02eQt9yikdAT2iHgoW6o6ita14XxCsZHDVQme9eBknb2FKc7fxYrJTrSnpkiiuM4EWl/
Tran_Soptor

@Baby Nie jestem autorem. Poza tym nie lubię tej chińskiej apki.

zmasowanyatak

@Tran_Soptor nie doczytałem do końca bo kurwica mnie strzeliła. Aaaaa ja pierdoleeee

Heyto

@Tran_Soptor Te, kawy nie pijam, ale przy piwku oglądam wiadomości w TV i wiem, że wszystko jest w porządku i jestem spokojny. A Ty tu coś nagle wypisujesz niemądrego!

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu #polityka #neuropa #donoesieniazputpolski
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid0gBKcDLg5tXuTtqbq8goUYUPy9c26FwMkQi9qKHnLtBqkxkYrTZxuBeXePcmpPF75l/
A więc tak, Partia już na całego odpaliła narrację, że Tusk, jak czytamy na okładce należącej do Partii Gazety Polskiej, "podjął grę z ludobójcą z Kremla ws. Ukrainy". I że chciał jej rozbioru. Jest to wyjątkowo grubymi nićmi szyta dezinformacja.
Zacznijmy od tego, że cała ta "ujawniona tajemnica" opiera się na dwóch wypowiedziach Radka Sikorskiego. Najpierw w październiku 2014 roku, Sikorski powiedział w wywiadzie z Politico, że gdy Tusk był z wizytą w Moskwie, Putin zaczął swoją tyradę o Ukrainie jako sztucznym państwie, które nie ma racji bytu, po czym jasno zasugerował, że Polska mogłaby wziąć udział w jakiejś formie rozbioru i "odzyskać" Lwów. W tym samym wywiadzie Sikorski powiedział, że polski rząd jasno poinformował, że nie planuje w niczym takim brać udziału, a sam Tusk na taką "propozycję" nie odpowiedział. Drugi cytat pochodzi z książki Sikorskiego, gdzie wspomina tylko o "sopockiej aluzji Putina, że przecież Lwów był polskim miastem, i podzielić się wpływami na Ukrainie”. Przypomnę, że to straszne spotkanie na molo miało miejsce w 2009 roku. Pięć lat przed aneksją Krymu i wojną w Donbasie. Mamy więc dwie jak najbardziej jawne wypowiedzi Sikorskiego. W obu wspomina o takiej prowokacji ze strony Putina (na dobrą sprawę nie wiemy, czy Putin proponował to w końcu w Moskwie czy w Sopocie) i w obu nie ma ani słowa o tym, by ówczesny rząd Tuska chciał brać w tym udział. Fakt, nie opinia.
To oczywiście partyjnemu agitpropowi nie przeszkadza. Ponieważ nie mogą przyczepić się do żadnej, choćby mglistej, wypowiedzi, że Polska, nawet bardzo hipotetycznie, chciałaby brać w takim rozbiorze udział, to wymyślili lepszą narrację. Mianowicie, że Tusk musiał wejść z Putinem w spisek, bo nie poinformował o takiej propozycji świata. Yep, to jest ten DOWUT. I z tego, jak widać na załączonym obrazku, udało się zbudować narrację o spisku.
To jest nawet wyższy poziom gęstości od innych antytuskowych teorii spiskowych. Pamiętacie? Peło ROZWAŻAŁO sprzedasz Lotosu Rosjanom. Wprawdzie nie sprzedali, ale pomysł był, można dezinformować. Peło nie chciało amerykańskich Patriotów w Polsce. Wprawdzie to przede wszystkim Amerykanie nie chcieli, a koniec końców zmienili zdanie i umowę i tak podpisano, ale to tylko fakty. Peło CHCIAŁO sprzedawać Lasy Państwowe, by spłacać żydowskie roszczenia (xD). Wprawdzie nie sprzedali, ani nawet nie stworzyli na ten temat żadnego zarysu ustawy, ale jest notatka amerykańskiego ambasadora, który twierdzi, że Komorowski powiedział coś takiego w dyskusji. Peło USŁYSZAŁO od Putina propozycję rozbioru Ukrainy. Wprawdzie powiedziano Rosjanom, że ich pojebało, a przez następne 6 lat u władzy nie wykonano w tej sprawie żadnego ruchu, w dodatku od czasu Majdanu jasno aktywnie stając po stronie Kijowa, ale widzicie towarzysze, to była po prostu tak głęboka konspiracja, że dla niepoznaki wspierano Ukrainę. Chyba jedynym zarzutem z jakim można się zgodzić, to że wypadało, by Tusk powiedział o tym prezydentowi Kaczyńskiemu, a wygląda na to, że nie powiedział. Tyle.
Grzanie tematu rzekomych rosyjskich koneksji Tuska i Sikorskiego zaczęło się jesienią, gdy na Woronicza już przeszukali tysiące godzin nagrań i tomy protokołów ze spotkań obu polityków i wyciągnęli z tego bodaj 5 zatrważających faktów typu Sikorski jarający szlugi z Ławrowem czy Merkel zacierająca ręce w trakcie przemówienia Putina (bo oczywiście w tej bajce zły Niemiec jest agentem Putina), zmontowali to w jakiś 15-minutowy materiał, potem rozciągnęli go do godziny, nazwali "Panem z Chobielina" i wydalili z siebie jako nową prawdę. I tak sobie to od jesieni grzeją, "odkrywając" jakieś straszne rzeczy, na przykład, że gdy Tusk podał Putinowi rękę, to się uśmiechał. I na podstawie tego ścieku rozwinięto teorię, jakoby rząd PO spiskował z Putinem w celu zamordowania Lecha Kaczyńskiego (co jest zwykłą operacją dezinformacyjną, którą polski rząd przeprowadza na polskim społeczeństwie), o wątek ukraiński, jakoby planowano rozbiór. Dodajmy, że narracja ta jest odpalana za każdym razem, gdy opinia publiczna zaczyna się oswajać np. z kremlowskimi koneksjami Macierewicza, czy wątkami afery taśmowej.
A teraz przekaz wzbogacono o "Sikorski zarzuca rządowi rozbiór Ukrainy, a przecież sam go chciał przeprowadzić". Chodzi oczywiście o wypowiedź Sikorskiego z Radia Zet, gdzie zapytany czy wierzy, że "rząd PiS przez moment myślał o rozbiorze Ukrainy", odpowiedział: "myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, wtedy gdy wszyscy nie wiedzieliśmy jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie". Sikorski szybko doprecyzował na Twitterze, że "chodziło oczywiście o moment zawahania w polityce wobec Ukrainy" i dodał, że "dziś poparcie dla Ukrainy jest bodaj jedyną kwestią, w której panuje w Polsce ponadpartyjna zgoda". 
Jestem pierwszym, który powie, że ta wypowiedź była idiotyczna i były dyplomata nigdy nie powinien czegoś takiego mówić, nawet jeśli tak myśli i szybko prostuje to na Twitterze, amen. I pierwszym, który powie, że nie rozumie, czemu Tusk Sikorskiego nie chce lub nie potrafi opanować. Amen².
Ale robienie z tego kolejnego Dowodu Na Wielki Spiseg to czysta dezinformacja. Jeśli ktoś szuka jakiegoś realnego przykładu polskiej inicjatywy, która mogłaby prowadzić do podziału Ukrainy, to niech sobie odświeży wypowiedź Prezesa z wizyty w Kijowie 16 marca 2022. Albo niech sobie przypomni wypowiedzi Marine Le Pen, Orbana i innych putinistów, których Partia przyjmowała na warszawskich salonach, wiedząc już doskonale o szykowanej inwazji. Le Pen wprost twierdziła, że Ukrainę trzeba Rosji oddać, a Orban to do dziś jedyny europejski lider, który w ogóle jej nie pomaga. 
Czy Partia mogła kalkulować, że Ukraina padnie? Oczywiście, kto z nas się tego nie bał? Skoro tak szacowały też zachodnie wywiady, to czemu nie mieli by tak myśleć w Warszawie. 
Ale oczywiście kretyńska wypowiedź Sikorskiego zostanie teraz użyta, by robić z platformersów ruskich agentów. A wiecie co się będzie cały czas działo równolegle? Partia będzie kontynuowała spór z UE, będzie szczucie na Niemca, Szweda i Lewaka, będzie kopiowanie kremlowskich przekazów o dżęderze prosto ze Sputnika, będzie kontynuacja antydemokratycznych "reform", które (z zachowaniem skali, przypominam) jak najbardziej upodabniają nasz kraj do Rosji, będzie dalsze mizianie się z proputinstami z całej Europy jak choćby w Madrycie dobre 7 miesięcy po inwazji, będzie wyzywanie Niemców, Francuzów, całej UE od ruskich agentów, będzie dalsze dotowanie faszystów, będzie dalsza obrona Macierewicza, będzie bierność państwa wobec takich agentów wpływu jak Braun czy Falanga, będzie bardzo podobna do kremlowskiej ofensywa ideologiczna w szkołach itd itp etc. 
A jak ktoś to pokaże, to Partia się wydrze o tym Sikorskim, przypominając na dokładkę te nieszczęsne papierosy z Ławrowem. Jest rok wyborczy. Tego szajsu będzie ci u nas na pęczki. Więc uprzejmie przypominam, że to bujda i zwykła zasłona dymna.
4d111118-6ad6-4667-9b2d-fa61faa51a92
Sweet_acc_pr0sa

@Tran_Soptor to jest juz 4 gestosc xD

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu  #polityka  #wybory   #neuropa  #donoesieniazputpolski
#powyborach - odcinek 3 - warunki brzegowe przegranej Partii, czyli czy Bosak może być wicepremierem.
Może.
Po pierwsze: jeśli po przeliczeniu Partii będzie brakowało kilku krzesełek do większości, miejmy pewność, że te głosy się znajdą. Co najmniej od wyrzucenia Gowina, wiemy doskonale, że Partia nie ma żadnych oporów moralnych przed jawnym korumpowaniem w systemie “głos za stanowisko i hajs”. Spośród 230-kilku posłów i posłanek opozycji od Lewicy po Konfederosję z pewnością znajdzie się te kilka osób, które się złamią. Szczególnie, że przy takim rozkładzie praktycznie niemożliwym będzie zmontowanie jakiejkolwiek koalicji rządzącej przez partie obecnie opozycyjne, choćby dlatego, że byłaby to koalicja 3- lub nawet 5-partyjna. Abstrakcja. Tymczasem Partia, do sformowania nowego rządu ciągle u władzy, będzie miała czym korumpować. I będzie to robiła.
Nie wystarczy, by Partia miała 229 krzesełek, deal with it.
Po drugie: koalicja z Konfą.
Chłopcy konfederosjanie mogą sobie szczekać na Twitterze, że Prezes to socjalista, ale wiadomo, że są głodni władzy, a ich skrzydło narodowe i tak od dawna się z Partią miesza, bo łączy ich wspólnota średniowiecznych poglądów. Bardzo możliwe, że jeśli to właśnie ich będzie brakowało Prezesowi do większości, konfiarze odpalą narrację pt. “lepiej wpływać na system od środka niż siedzieć w opozycji” i cyk, zadzieje się magia. Zamknijcie teraz oczy i wyobraźcie sobie ten scenariusz… Trzecia kadencja… Naczelnik jest Naczelnikiem, ale wicepremierem na przykład Krzysiu Bosak. Albo Robert Winnicki. A Grzegorz Braun ministrem. Korwin marszałkiem seniorem. Brzmi jak koszmar, ale jest to koszmar realny. I chyba nie muszę dodawać, że koalicja z ugrupowaniem, które od lat powiela ruską propagandę i nawołuje do wyjścia z UE, może się po prostu skończyć polexitem, wstrzymaniem pomocy dla Ukrainy, że nie wspomnę o takim drobiazgu jak dokręcenie światopoglądowej śruby i zupełne ugileadowienie Polski?
Uśredniłem sobie ostatnie 5 sondaży z grudnia i stycznia [19-23] i wrzuciłem w kalkulator d’Hondta. Konfederosja ma od 4 do 37 miejsc. W jednym przypadku razem z Partią ma ich 260 (sondaż CBOS, zwykle zawyża prawicy), a w drugim 228, czyli prawie. Po uśrednieniu wyników taka koalicja miałaby 223 głosy. Jest to więc scenariusz realny. Szczególnie jak sobie uświadomimy, że przepychane właśnie zmiany w kodeksie wyborczym, z pewnością Partii pomogą.
Czyli: Partia + Konfa nie mogą mieć razem więcej niż, powiedzmy 225 krzesełek. Deal with it.
Po trzecie: koalicja z kimś innym.
Nie będziemy się tu bawić w typowanie potencjalnych “zdrajców”, co by nie generować niepotrzebnej gównoburzy (przypominam, że będę takową usuwał z komentarzy). Ale powiedzmy tylko, że we wszystkich pięciu sondażach Partia może sobie spokojnie dobrać jednego, poza Konfą, mniejszego koalicjanta, by mieć większość. A w trzech wypadkach może sobie urządzić casting z dwoma kandydatami. Niezależnie od tego jakie mamy sympatie partyjne, nasi ulubieni politycy są tylko ludźmi, którzy czasem popełniają błędy. Na przykład takie, że może się im wydawać, że ograją Prezesa i zmienią Partię od środka. Nope. Albo, że lepiej zmieniać pisowski system od środka. Nope po raz wtóry.
Żeby było jasne: uważam ten scenariusz za znacznie mniej prawdopodobny niż ten z Konfą. Ale nie niemożliwy.
Reasumując: Partia musi dostać w tych wyborach solidny wpierdol, żeby nie miała jak sformować koalicji, ani ukraść nikomu brakujących posłów. Nie mamy więc co spoczywać na laurach, że “sondaże dają remis”, bo ten remis może się skończyć trzecią kadencją. Przypominam również, że te sondaże nie biorą pod uwagę zmian w kodeksie wyborczym, które pomagają Partii. Wyborczy wpierdol musi być również silny po to, by nowy rząd, jaki by nie był, był stabilny i miał mandat do czyszczenia kraju po tej szarańczy. Bo jak to się nie uda, to będzie kiepsko.
Dodałbym jeszcze jeden warunek: otóż opozycja nie może wygrać w sposób niespodziewany. To znaczy dobrze, by poparcie Partii konsekwentnie spadało, a opozycji rosło, tak by w takim sierpniu wszyscy widzieli, że Partia przegrywa. Jeśli sondaże będą pokazywały wynik dla Partii lepszy niż wyjdzie w dniu głosowania, to zaraz “okaże się”, że “Peło i lewaki ukradli wybory”. Co rozwiniemy w następnym odcinku.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid02Sse8ybYCvE3c9nqNsSh1ESKHFZ6dGtMytFf4DYJPcapj8pFckmopDp9hZaeFBCppl/
kodyak

Tak konfederacja to bardzo przekupna partia, wiedzą że to być może ich ostatnia szansa i zawsze dają dupy jak trzeba więc ciężko jest twierdzić że tym razem dnie dadzą,


Jednak myślę ze taki Braun jest jak brytyjski farage, on zawsze będzie chciał być gdzie na uboczu, będzie pierdolił kocopoly, ale realnych działań nie podejmie bo się zesra, będzie tylko pielęgnował swój elektorat który na niego zaglosuje

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu #polityka #wybory  #neuropa #donoesieniazputpolski
Żeby nie było niedomówień. Nie jestem autorem tego tekstu, ja tu tylko kopiuję.
#powyborach - odcinek 2 - czy wybory w 2023 będą uczciwe?
Nie będą, dobrego dnia.
Wczoraj opisałem w jaki sposób wybory w latach 2019-2020 nie były przeprowadzone uczciwie. Jak wymienione tam aspekty wyglądają w tym roku?
TVP - dostało dodatkowe 700 milionów na propagandę, a Kamiński załatwił im monopol w mniej więcej 1,5 miliona domostw [16][17]
Pegasus - Partia go szczęśliwie nie ma, ale nadal nie znamy tożsamości większości ofiar, co potencjalnie oznacza dużo kompromatów na opozycję, plus są oczywiście inne narzędzia inwigilacji
Nieuczciwe finansowanie kampanii - idzie pełną parą i przyspiesza.
Głosowanie Polonii - w nowelizacji kodeksu utrudnione w sposób radykalnie gorszy niż w 2020 roku
Cuda typu 100% w DPS-ach - pozostaje nieukarane, a więc możliwa powtórka
Ale oprócz tego mamy kilka nowych wynalazków, o których ostatnio pisałem [14][15]. Wynalazków, które otwierają drogę do dalszego naginania reguł gry na korzyść Partii. A także do fałszerstwa. I tu dochodzimy do ważnej kwestii, którą często poruszacie pod moimi postami.
Otóż moje zdanie jest takie, że jakkolwiek Partia jest zdolna do wyborczych fałszerstw, bo mieszczą się one w ich mindsecie, to raczej się do nich nie ucieknie. Raczej. Raz, że fałszerstwo jest ryzykowne i dość trudne do zorganizowania, a potencjalny backfire może być ogromny. Dwa, że niewykluczone, że Partia nie będzie musiała się do tego uciekać. Zastosowanie opisanych w tym i poprzednim odcinku trików, które pojedynczo mogą wydawać się względnie drobne, ale skumulowane mogą dać zwycięstwo, jest znacznie bezpieczniejsze. Szczególnie, że Partia postara się o odpowiednie rozmycie narracyjne. Zobaczcie tylko jak łatwo niektórzy łyknęli, że ta nowelizacja to działanie profrekwencyjne. Zupełnie jakby nie zwiększało frekwencji w okręgach pisowskich, a nie ograniczało np. w głosującej na opozycję Polonii. I zupełnie jakby za tym całym pierdololo o frekwencji nie przemycano tego co nazywam roboczo Klauzulą Cieszyńskiego.
I tutaj do mojego powyższego zdania o fałszerstwie dostawiam duże “ALE”. Bowiem przepraszam bardzo, ale sytuacja, w której potencjalne fałszerstwa mają być zgłaszane nie do niezależnego organu wyborczego, tylko do ministra… no więc taka sytuacja jest jak otwarcie furtki do zorganizowanego fałszerstwa. To jeszcze nie znaczy, że Partia wybory sfałszuje. Ale z pewnością to umożliwia, bo de facto likwiduje kontrolę nieprawidłowości. Możemy bowiem w ciemno zakładać, że oglądając nagrania dokumentujące fałszerstwa na rzecz Partii, Cieszyński będzie miał nagły napad ślepoty, porównywalny tylko z inkwizytorską bezwzględnością z jaką będzie tępił nagrania dotyczące opozycji. Czy to ma coś wspólnego z demokracją? Szanujmy się.
A chciałbym jeszcze dodać, że Partia intensywnie forsuje stworzenie Komisji Do Spraw Nazywania Tuska Ruskim Agentem. Zmilczę już, że ta komisja jest jakimś bantustańskim miksem prokuratury, komisji śledczej i telewizyjnego show, w którym jakiś wyszczekany 30-latek typu Kaleta będzie gotów powiedzieć każde świństwo za dobre miejsce na listach Partii. Chciałbym jednak uprzejmie donieść, że w projekcie komisji jest zapis, który ma umożliwić nałożenie na kogoś 10-letniego zakazu sprawowania funkcji publicznych. [18] Znowu: być może naiwnie wydaje mi się, że zastosowanie tej prerogatywy wobec Tuska będzie dla Partii samobójstwem. Z drugiej strony: skoro tak, to czemu to w ogóle forsują? Żeby tego nie użyć?
Podsumujmy. Większość zjawisk, które sprawiały, że wybory z lat 2019-2020 były nieuczciwe - mają się świetnie i sprawią, że te również będą. Dodatkowo Partia uchwaliła zmiany kodeksu wyborczego, które znacząco dodadzą jej głosów, a także umożliwią fałszerstwa, nawet jeśli Partia miałaby się do nich nie uciec. Więc tak, wybory się odbędą. Ale nie, nie będą demokratyczne, bo nie spełnią podstawowych wymogów demokratycznych wyborów, które wymyślono właśnie po to, by demokracja była demokracją. Takie są fakty i nie ma się co na nie obrażać.
Na koniec chciałbym zaznaczyć, że nie podzielam powielanych w komentarzach pod moimi postami opinii, że “nie ma dla nas nadziei” i “te wybory nic nie dadzą”. Tak, Partia nagięła reguły gry pod siebie, co utrudni jej przegraną. Nie, nie znaczy to, że nie da się z nią wygrać. A już na pewno, że mamy siedzieć w kącie i płakać, że się nie da. Da się. Sondaże są całkiem niezłe. Trzeba tylko na te wybory iść, najlepiej wyjaśniając wcześniej niechodzącym członkom rodziny jaka jest stawka. Amen.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid02F9NRBUNkatGuqYy7FLwTVTzfuDhQ2ghY8ymYKgNTzPk7Tk5GXr95ek3EY48FNgful/

Zaloguj się aby komentować

#bekazpisu #polityka #wybory #neuropa #donoesieniazputpolski
Nie jestem pewien czy to dobra społeczność ma takie teksty ale i tak wrzucę.
#powyborach - odcinek 1 - czy wybory będą uczciwe - lekcja z lat 2019-2020
Nie będą, dziękuję, można się rozejść. 
Ok, ale na serio, bo to przecież najważniejsza rzecz w demokracji. Czy wybory będą uczciwe? Nie, nie będą. Wiemy to, bo już poprzednie wybory z lat 2019-2020 uczciwe nie były. Od razu zaznaczę, że nieuczciwość (zmiana reguł gry, by pomóc jednej stronie) to jeszcze nie fałszerstwo (dosypywanie głosów do urn). Na razie rozmawiamy o tym, że poprzednie wybory nie były uczciwe. No bo popatrzmy. 
TVP. 
Zgodzimy się chyba, że trzeba bardzo się natrudzić, by nie uznać TVP za sztab wyborczy Partii. My się do tego serwilizmu z Woronicza już przyzwyczailiśmy i przez to nieco zapominamy, że:
- TVP oglądają miliony Polaków
- TVP te miliony jawnie dezinformuje
- te miliony głosują w wyborach, opierając się m.in. na dezinformacji z TVP
- TVP jest pod całkowitą kontrolą Partii
Wbrew temu co mówią różni symetryści, żadna partia opozycyjna nie ma swoich mediów. Tylko Prezes ma ten luksus, że może powiedzieć COKOLWIEK, a Pereira będzie go za publiczne pieniądze bronił. Tylko Prezes ma ten luksus, że jego ludzie całkowicie kontrolują docierającą do milionów ludzi telewizję i mogą swobodnie tworzyć jej przekaz. A jeśli ktoś się zastanawia, czy TVP rzeczywiście jest sztabem wyborczym, to uprzejmie polecam obejrzeć ten [1] materiał z kampanii prezydenckiej w 2020 roku. Niestety, znajomość koreańskiego nie jest wymagana. A potem zalecam zapoznać się z opinią szefa misji OBWE, obserwującej wybory prezydenckie w 2020:
“Jego zdaniem Telewizja Polska "nie spełniła swojego regulowanego prawem obowiązku informowania w sposób obiektywny i bezstronny w czasie kampanii". - Funkcjonowała jako narzędzie prowadzenia kampanii urzędującego prezydenta - mówił szef misji. Dodał, że głównego konkurenta TVP przedstawiała wyłącznie negatywnie. - Materiały pokazywane w TVP były ksenofobiczne i antysemickie. Do KRRiT wniesiono 39 skarg, z czego 36 odnosiło się do relacjonowania kampanii wyborczej. KRRiT, mimo że ma mandat prawny do niezależnego monitorowania kampanii, po prostu tego nie robiła - mówił Boserup.” [2]
Yep, Polska jest już tym krajem, do którego OBWE wysyła misję, która wraca z raportem stwierdzającym, że kontrolowana przez rząd telewizja prowadziła kampanię wyborczą kontrolowanego przez rząd prezydenta, jak w jakiejś Rosji. Pokażcie to Waszemu koledze symetryście, który ciągle uważa, że mówienie o upadku demokratycznych standardów, to jakaś histeria fanbojów totalnej opozycji, pięknoduchów z OKO.press czy Tomasza Piątka. Cóż, wychodzi na to, żę ta histeria udzieliła się także międzynarodowej organizacji z dekadami doświadczenia w obserwowaniu wyborów w krajach demokratycznych inaczej. 
Oczywiście TVP nadal jest sztabem wyborczym Partii, z tą różnicą, że w tym roku dostanie na to dodatkowe 700 milionów, więc w tej kwestii będzie tylko gorzej. Ale wybory się odbędą, jest demokracja. 
Po drugie: Pegasus. 
To jest jedna z tych rzeczy, która zabija we mnie nadzieję. Otóż okazuje się, że Polska to taki kraj, w którym powszechnie znanym jest fakt, że - teraz czytajcie to zdanie powoli i w skupieniu - partia rządząca szpiegowała sztab największej partii opozycyjnej w trakcie wyborów… i w sumie nic się nie dzieje. Wyborcy Partii, a przynajmniej ci, którzy w ogóle się o tym dowiedzieli, bo TVP (patrz: punkt wyżej) oczywiście nie raczyło o tym poinformować, najwidoczniej uważają, że to jest jednak spoko demokratyczna procedura. A poza nimi jest jeszcze rzesza pożytecznych idiotów, którzy zarzekają się, że Partii nie popierają, a potem w sposób dla mnie niepojęty przechodzą nad tym faktem do porządku dziennego i jeszcze się oburzają, jak ktoś wskazuje, że to przecież standard białorusko-rosyjski. No przepraszam, a jaki? Holenderski? Norweski?
W kontekście szpiegowania Brejzy popularna jest opinia, że “Partia i tak by wygrała”. Aha, no to spoko, nie ma tematu. A na serio: przypomnę, że po wyborach parlamentarnych w 2019, cała Zjednoczona Prawica miała ledwie 6 mandatów ponad połowę. A od wyrzucenia Gowina większość jest już w ogóle klejona na ślinę, Mejzę i Kukiza. Nie ma się co bawić w pisanie alternatywnych historii, ale też idiotyzmem jest udawanie, że przewaga była miażdżąca, a fakt, że Nowogrodzka przez długie miesiące wiedziała dokładnie co się dzieje w sztabie PO (Brejzie włamano się na telefon 33 razy, precyzyjnie korelując kolejne ataki ze spotkaniami w sztabie PO [10][11]), nie miał wpływu na wynik. Oczywiście, że miał, bo Partia mogła reagować na każdy pomysł konkurencji w dniu, w którym go wymyślano. Co więcej, ponieważ tak zdobyte dane w cudowny sposób trafiały do Pereiry z TVP, gdzie używano ich do szkalowania posła i jego ojca oraz tworzenia wokół nich jakiejś nieistniejącej afery, Brejza musiał w pewnym momencie kampanii de facto opuścić sztab i gasić pożar we własnym okręgu. 
Jaki to ma związek z uczciwymi wyborami? Nie wiem, radziecki?
A pamiętacie jeszcze, że prokuratura Ziobry z nieznanych nikomu powodów jest w posiadaniu SMS-ów Trzaskowskiego [12] z lipca 2020 roku, a więc z samego środka kampanii prezydenckiej? Wiecie, chodzi o te wybory, które przegrał o włos, więc jak najbardziej miało to znaczenie. Zadanie publicznie pytania “czy Trzaskowski był szpiegowany Pegasusem w trakcie kampanii” najwidoczniej przerasta nasze media, bo choć o sprawie wiadomo od listopada, a okoliczności w sposób oczywisty przypominają sprawę Brejzy - jakoś nie widzę wielkiego nacisku, by Partia miała się z tego tłumaczyć, choćby miało się okazać, że SMS-y zdobyto metodą wsteczną, już po wyborach. Jako, że nikt Partii o to nie pyta, to i Partia nic na ten temat nie mówi, a to każe nam przynajmniej rozważać także scenariusz pegasusowy.
Dalej: w minionym roku okazało się, że Partia ma dodatkowe źródła finansowania kampanii wyborczych, niedostępne dla opozycji. Chodzi mianowicie o masowe wpłacanie na kampanię, uskuteczniane przez partyjnych nominatów w spółkach Skarbu Państwa. Znowu, trzeba bardzo nie chcieć widzieć tu mechanizmu mafijnego. Partia od 7 lat obsadza spółki swojakami na skalę niespotykaną po 1989 roku (zwykle zresztą bez konkursów, bo po co), gwarantując im finansowy awans za publiczne pieniążki. Znaczna część tych nominatów to aparatczycy bez kompetencji, którzy bez tych stanowisk kisiliby się na jakichś podrzędnych funkcjach za zwykłe pensje. Oczywistym jest, że ich byt jest uzależniony od bytu Partii. Zatem gdy z Nowogrodzkiej przychodzi ukaz płacenia na sztab, to grzecznie płacą. 
Na przykład przed wyborami w 2019 roku, sam Pinokio zgarnął w ten sposób prawie pół miliona złotych. [7] Piotr Gliński - 84 tysiące, Kuchciński - 59 tysięcy, Sasin - 50 tysięcy. Ktoś powie, że mało? A ja powiem, że za wszystkie usługi promocyjne kampanii Pinokia na Śląsku zapłacono 329 tysięcy, czyli mniej niż przelali mu zależni od niego ludzie z państwowych spółek. Z punktu widzenia Partii, kampania premiera nie kosztowała nic, a nawet przyniosłą zysk. [3] I dodam, że obejmująca całą Polskę kampania roku 2019 kosztowała Partię 30 milionów. Startujący tylko z jednego okręgu jeden kandydat na jedno miejsce, z jednego tylko źródła dostał zatem ekwiwalent 1,5% budżetu całej kampanii. 
O skali dobrze mówić w kontekście eurowyborów z 2019 roku. Wszystkich wpłat na kampanię Partii było 4,7 miliona. Prawie połowę tej kwoty stanowiły wpłaty 250 osób zatrudnionych w spółkach Skarbu Państwa. PRAWIE POŁOWĘ. [4] Sam Jojo Brudziński przytulił 400 tysięcy, dzięki czemu ma teraz ciepłą posadkę w Brukseli. [6] I żeby nikt nie myślał, że to nie była zorganizowana akcja: Beata Szydło i Joanna Kopcińska dostały przelewy od 22 osób z Orlenu jednego dnia, na identyczne kwoty.
A jak jest teraz? Ano od lipca ubiegłego roku Partia już się zasiliła kwotą 1,3 miliona złotych.[5] Czyli już zbliżoną do kwoty z eurowyborów 2019, a przecież jest dopiero styczeń. A te 1,3 miliona to informacja sprzed dwóch tygodni, a wiemy, że od początku tego roku kwota ta rośnie co tydzień o liczby sześciocyfrowe.Tylko w jeden październikowy tydzień, pięć osób z zarządu PZU zasiliło konto Partii kwotą 225 tysięcy złotych, grzecznie wpłacając maksymalną, dopuszczalną prawnie kwotę.[8] 
Przepraszam, ale chyba zgodzimy się, że sytuacja, w której jedna partia może sobie zwiększyć budżet kampanii o kilka milionów ze źródeł niedostępnych dla pozostałych, jest przykładem nieuczciwości, ok?
Dalej: głosowanie Polonii w 2020 roku.
Wbrew temu co się może niektórym wydawać, Polonia od jakiegoś czasu nie daje zwycięstwa Partii. Już w wyborach w 2019 roku, Platforma odskoczyła Prezesowi na 39% do 25%, przy czym Partii po piętach deptała Lewica z wynikiem prawie 21%. Te wyniki są kontynuacją trendu obserwowanego od kiedy Polska weszła do UE, a nasza Polonia się, że tak powiem, odmłodziła i zdekonserwatyzowała. Na dowód dodajmy, że w ciągu 4 lat w Niemczech i Holandii przybyło aż po 130% wyborców, a najtłoczniejsze komisje z całej Polonii były w Londynie, Hadze, Amsterdamie i Frankfurcie, a nie - jak niektórym się wydawało - w Nowym Jorku i Chicago. [13] Przyszedł rok 2020 i wybory w reżimie covidowym. Partia podjęła decyzję o umożliwieniu głosowania korespondencyjnego. I się pokomplikowało.
Bowiem o ile w 2019 za granicą oddano 314 tys. głosów (i tak prawie dwa razy więcej niż w 2015), o tyle ledwie rok później oddano ich 400 tysięcy. Tyle że wybory prezydenckie mają dwie tury, odległe od siebie o ledwie dwa tygodnie. Odejmijmy czas na zliczenie głosów z pierwszej tury, druk kart na turę drugą i rozesłanie ich do zarejestrowanych wyborców, a okaże się, że często-gęsto po prostu brakowało czasu na ich dostarczenie. Wielu Polaków postanowiło wtedy oddać głosy osobiście. I wtedy partyjni konsulowie generalni w Irlandii, Wielkiej Brytanii i Niemczech, zupełnie bez powodu, zakazali głosowania osobistego. O ile decyzję o umożliwieniu głosowania korespondencyjnego, które w wielu przypadkach nie miało jak się wyrobić w czasie, można od biedy tłumaczyć głupotą, o tyle to była świadoma decyzja mająca ograniczyć ilość polonijnych głosów w trzech krajach z dużymi polskimi mniejszościami. Konsulowie powoływali się przy tym na zakazy państw gospodarzy, ale takowe po prostu nie istniały. 
Ciężko oszacować ilu Polonusów nie oddało przez to głosu, bo kreatywność ludzi była wielka (np. w Londynie Polacy założyli swoją firmę kurierską, która stała przed lokalami i raz na godzinę “dostarczała” do środka głosy), ale nie to jest najważniejsze. Kluczowe jest to, że funkcjonariusze Partii świadomie ograniczyli liczbę głosów, wiedząc, że większość pójdzie na Trzaskowskiego (75%) i nie ponieśli za to żadnej odpowiedzialności. W jutrzejszym odcinku dokładnie wyjaśnimy w jaki sposób Partia planuje powtórzyć ten trik w tym roku, tyle, że odwrotnie.
I na koniec takie drobniutkie fałszerstwo. Wiecie, że w 2020 roku w Domach Pomocy Społecznej prawdopodobnie wprost dochodziło do fałszerstw? A i owszem. Okazuje się, że w kilkudziesięciu DPSach - cytuję stanowisko Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej - “Na głosowanie mieszkańcy byli prowadzeni przez opiekuna, który „pomagał” oddawać głos. Mieszkańcy relacjonowali później opiekunom, że inny opiekun zakreślał za nich na karcie do głosowania. Personel DPS-ów szczególnie niepokoiła sytuacja, gdy na głosowanie był prowadzony np. mieszkaniec niewidomy lub niesamodzielny w zakresie zdolności do podejmowania decyzji.” [9] Biuro RPO Adama Bodnara otrzymało aż kilkaset bardzo podobnych skarg. Efekt? W czterdziestu placówkach Adrian dostał okrągłe 100% głosów. No cud. Te liczby nie miały może znaczącego wpływu na wynik wyborów, ale chyba się zgodzimy, że było to nieuczciwe, prawda? Co ważniejsze: ta akcja pokazała Partii jedno. Że to można zrobić i w sumie to nikt się nie rzuca. Czy ktokolwiek z tych DPS-ów został pociągnięty do odpowiedzialności, byśmy dziś mogli mieć pewność, że to się nie powtórzy? Nie.
Podsumujmy. TVP jest sztabem wyborczym Partii, co stwierdza nawet OBWE. Partia przynajmniej raz (w 2019) po prostu szpiegowała sztab PO i fabrykowała kompromaty na jego lidera. A całkiem niewykluczone, że szpiegowała też kandydata na prezydenta w 2020, co - chyba nawet symetryści się zgodzą - standardem rosyjskim. Partia masowo finansuje sobie kampanię mechanizmem “hajs za stanowiska”, który jest po prostu niedostępny opozycji. Partia robiła to w 2019 i robi to nadal. Partia w 2020 roku świadomie ograniczała głosy Polonii, a w tym roku planuje je ograniczyć jeszcze bardziej. Wreszcie w państwowych DPS-ach dochodziło do, cóż, chyba nie ma na to innego określenia, fałszerstw wyborczych, za które nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności.
Czy wybory były uczciwe? Nie. I wszystko wskazuje na to, że nadchodzące wybory będą jeszcze mniej uczciwe, co rozwinę w jutrzejszym odcinku. Tak, Partia jak najbardziej nagina reguły wyborczej gry. Wiecie, tej, której mieli nie odważyć się ruszyć, a jednak ruszają od ponad trzech lat, zbliżając nas do realiów rosyjsko-białorusko-węgierskich. Fakt, nie opinia.
https://www.facebook.com/101886211778956/posts/pfbid0hHrxqhtHX1UGTojeBUarDgp8qMcYCqfxCS562NzJ34TuhQWfwB8SVpLcMCARLUyTl/
Paciu06

Rewelacyjny tekst, rób dalej taką robotę! Dzięki takiemu podejściu może uda się pozbyć tego raka.

fitoplankton

@Tran_Soptor tag ci się nie stworzył

Zaloguj się aby komentować