Zdjęcie w tle
Nauka

Społeczność

Nauka

1k+

Społeczność dla wszystkich zainteresowanych nauką, jej zdobyczami, rozwojem, sukcesami i porażkami. Dla głodnych wiedzy i sprawdzonych informacji!

FARMAKOLOGIA PIEPRZU CZARNEGO

Czy istnieje druga tak popularna przyprawa jak pieprz czarny? Wykorzystanie owoców tego indyjskiego pnącza ma bardzo długą historię. Już w XIII wieku p.n.e., w Egipcie był popularnym surowcem służącym zarówno jako substancja aromatyczna, lek, jak i środek służący do konserwacji mumii. Co mówią współczesne badania na temat właściwości leczniczych pieprzu czarnego?


Pieprz czarny lekiem na hiperlipidemię?


Hiperlipidemia to schorzenie polegające na zaburzeniu gospodarki lipidowej. Objawia się to między innymi wysokim poziomem cholesterolu, lipoprotein o małej gęstości (LDL) i lipoprotein o bardzo małej gęstości (VLDL). Ten stan jest jednym z najważniejszych zagrożeń dla zdrowia publicznego. Nieleczony może powodować miażdżycę, chorobę niedokrwienną serca, a nawet zawał mięśnia sercowego.


W 2010 roku opublikowano wyniki badań, w których chomikom z indukowaną hiperlipidemią podawano pieprz czarny przez 12 tygodni. W czasie trwania tego doświadczenia parametry krwi (LDL, cholesterol całkowity) wróciły do ogólnie przyjętych norm. Dodatkowo opisywana przyprawa hamowała oksydację LDL (frakcja lipoprotein, która związana jest ze zmianami miażdżycowymi). Efekt ten wiązał się z antyoksydacyjnymi właściwościami piperyny – głównej substancji aktywnej zawartej w pieprzu. Dodatkowo związek ten wpływa na aktywność tarczycy, której hormony odpowiadają między innymi za gospodarkę lipidową organizmu czy za insulinooporność.


Pieprz czarny a obfite krwawienia miesiączkowe


Obfite krwawienia są najczęściej związane z zaburzeniami krzepnięcia o różnej etiologii. W tradycyjnej medycynie irańskiej, to właśnie pieprz był lekiem na tą dolegliwość. Ale co mówi na to nauka? Według badań, ekstrakt z tego surowca zmniejsza czynność skurczową macicy. Efekt ten związany jest prawdopodobnie z napięciozależnymi kanałami wapniowymi oraz receptorami adrenergicznymi.

Działanie przeciwdepresyjne pieprzu czarnego


Szczurom z indukowaną depresją podawano piperynę i jej pochodne w ilości 10-20 mg/kg masy ciała. Po 14 dniach stosowania zaobserwowano znaczącą poprawę stanu psychicznego badanych organizmów. Piperyna podawana w ilości 5-20 mg/kg masy ciała przez 6 tygodni powoduje wzrost zdolności kognitywnych. Oba efekty można wytłumaczyć faktem, iż związek ten wpływa na syntezę oraz wychwyt zwrotny neurotransmiterów odpowiedzialnych za dobrostan psychiczny i pamięć.


Pieprz czarny to nie tylko doskonała przyprawa, ale także źródło wielu substancji aktywnych o interesującym profilu farmakologicznym. Poza wymienionymi surowiec ten był testowany jako środek znieczulający miejscowo, uspokajający, przeciwbakteryjny czy nawet przeciwnowotworowy!


appendix do mojego starego artykułu: https://www.gulosus.pl/wszystko-o-pieprzu/

0068dbe5-3b79-4ecb-8cf5-a2604e67f9eb
Gulosus

@adrian-wieczorek Wieprze są bez pieprzu lepsze!

Zaloguj się aby komentować

Ziele angielskie

W przeciwności do pieprzu czarnego, historia wykorzystania tej rośliny jako przyprawy nie sięga epoki kamienia, lecz czasów wczesnonowożytnych. Pierwotnie to wiecznie zielone drzewo pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie w języku Maypure (język Indian mieszkających w dorzeczu Orinoko) było nazywane pumake. Rdzenni mieszkańcy Ameryki stosowali ją obok wanilii i chilli jako główny składnik pitnej czekolady. Warto także zaznaczyć, iż zarówno Majowie jak i Aztekowie stosowali tę roślinę w ceremoniach religijnych.

W przeciwności do pieprzu czarnego, historia wykorzystania tej rośliny jako przyprawy nie sięga epoki kamienia, lecz czasów wczesnonowożytnych. Pierwotnie to wiecznie zielone drzewo pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie w języku Maypure (język Indian mieszkających w dorzeczu Orinoko) było nazywane pumake. Rdzenni mieszkańcy Ameryki stosowali ją obok wanilii i chilli jako główny składnik pitnej czekolady. Warto także zaznaczyć, iż zarówno Majowie jak i Aztekowie stosowali tę roślinę w ceremoniach religijnych.


Dalsza część:

https://www.gulosus.pl/ziele-niby-angielskie/

f7536427-0d6b-4ba8-8448-1f2f814561fd
PeBe

bobiszki... nie czuję różnicy z czy bez.


@Gulosus się Ci zdublowało

Zaloguj się aby komentować

Pieprz czarny

Historia stosowania przypraw i substancji aromatycznych przez człowieka jest równie stara co historia samej ludzkości. Jednak niewątpliwym „królem przypraw” jest pieprz czarny. Jest on najpowszechniej stosowaną przyprawą na świecie (odpowiada za 34% rynku przypraw) i zarazem jest jedną z najstarszych przypraw znaną człowiekowi.

Pieprz czarny pochodzi z południowych Indii. Jednak pierwszym pieprzem stosowanym zarówno jako przyprawa, jaki i lek był pieprz długi (Piper longum L.). Już 4000 lat temu był on bardzo ważnym towarem eksportowym subkontynentu indyjskiego. Jednak najstarsze dowody dotyczące stosowania tej rośliny przez człowieka związane są z kulturą Hoà Bình (Wietnam) – 7000 lat p.n.e..

Najstarsze zapiski dotyczące wykorzystania pieprzu czarnego pochodzą, a jakże, z Indii z 400 roku p.n.e., gdzie w sanskrycie był określany mianem maricha. Warto jeszcze wspomnieć, iż istnieją przesłanki o stosowaniu pieprzu już w 1550 r. p.n.e.. Informacja ta jest zawarta w medyczno-farmaceutycznym papirusie odkrytym w 1874 r. nazywanym Papirusem Ebersa. W 2018 r. podczas badań archeobotanicznych dokonanych w starożytnym porcie Mantai na Sri Lance odkryto, iż handel goździkami (Syzygium aromaticum (L.) Merr. & L.M.Perry) był bardzo dobrze rozwinięty już 1000 lat temu, a pieprzem czarnym 700. Za najstarszy ślad stosowania pieprzu czarnego uznaje się fragmenty, które wypełniały nozdrza mumii Ramzesa II (faraon ten umarł w 1213 r. p.n.e.).


Dalsza część: https://www.gulosus.pl/wszystko-o-pieprzu/

Gulosus

@JustMe Dopiero testuję publikację na tym portalu, pewnie poprawię i dziękuję za feedback

Gulosus

@lubieplackijohn Tak, kiedyś czytałem jego publikacje, jednak naukowo i publicystycznie zajmuję się nieco starszymi zapiskami. #opowiescismakosza czy #gulosus?

lubieplackijohn

@Gulosus pierwszy łatwiej zapamiętać. Wrzucaj wrzucaj, też trochę się ziołami interesuję, co prawda od strony czysto praktycznej, stąd to pytanie o Klimuszkę

Zaloguj się aby komentować

gacek

@Havelock_Vetinari btw kwantowo fajnie zrobiona stronka

adrian-wieczorek

@Havelock_Vetinari dzięki za ciekawe informacje

Havelock_Vetinari

@adrian-wieczorek Ja dziękuję za zainteresowanie!

Zaloguj się aby komentować

Kolega eoneon polecał rzeczony kurs na wykopie, a ja podbijam - niesamowicie ciekawe wykłady o sprawiedliwości i moralności w wykonaniu wykładowcy na Harvardzie. Obiektywne, bez skłaniania się do konkretnej filozofii, dodatkowo prowadzący stara się "podważać" zdanie studentów tak, żeby zmusić ich do myślenia, szczególnie w kontekście sytuacji skrajnych, na granicach różnych ideologii.


Polecam serdecznie, na przykład jako tło do układania puzzli

https://www.youtube.com/watch?v=kBdfcR-8hEY&list=PL30C13C91CFFEFEA6&ab_channel=HarvardUniversity

lubieplackijohn

@snufkin Super! Leci piorun i gwiazdka! Teraz tylko jakieś puzzle muszę sobie załatwić i będzie sztosik

Zaloguj się aby komentować

Płaskowce (Placozoa) to jeden z najprostszych typów zwierząt. Z wyglądu przypominają ameby i w podobny sposób się poruszają, ale są to organizmy wielokomórkowe. Odkrył je w 1883 r. niemiecki zoolog Franz Eilhard Schulze w akwarium morskim. I chociaż znajdowano później płaskowce w wielu morzach całego świata, to wciąż pozostawały one słabo zbadane i mało o nich pisano. Co więcej, panowało przekonanie, że jest to nietypowa larwa parzydełkowców (takich jak koralowce czy meduzy), dlatego najczęściej ignorowano je w literaturze zoologicznej.


Obecnie się to zmieniło i nastąpił wzrost zaintersowania tymi prostymi żyjątkami. Z badań genetycznych wynika, że choć nie są larwami parzydełkowców, to jednak pochodzą od organizmów do nich podobnych, które przystosowały się do życia na dnie. Wcześniej sugerowano jednak, by umieszczać je bliżej gąbek, ponieważ mają z nimi pewną wspólną cechę: brak prawdziwych tkanek i narządów wewnętrznych. To jednak niekoniecznie musi być cecha pierwotna, może to być też przystosowanie do określonego trybu życia i sposobu zdobywania pożywienia.


A płaskowce świetnie sobie radzą bez tkanek i narządów. Składają się z trzech warstw komórek, ułożonych jedna nad drugą. Komórki z zewnętrznych warstw wyposażone są w rzęski umożliwiające pełzanie po dnie (a młodym osobnikom także pływanie). Warstwa środkowa pełni częściowo funkcję tkanki łącznej (nadającej ciału elastyczność), ale też częściowo układu nerwowego, ponieważ bierze udział w transmisji bodźców i umożliwia w ten sposób reakcję na warunki środowiskowe. Oprócz tego część komórek na dolnej stronie ciała nie ma rzęsek, a ich zadaniem jest wytwarzanie enzymów trawiennych. Płaskowce nie mają bowiem układu pokarmowego - jak natrafią na cząstkę pożywienia, wytwarzają wokół tej cząstki jamkę, do której wypuszczane są enzymy trawienne. Strawiony pokarm (cząstki detrytusu - materii organicznej pozostałej z rozkładu komórek) jest następnie wchłaniany.


Płaskowce mogą rozmnażać się bezpłciowo przez pączkowanie i podział. Do rozmnażania płciowego dochodzi, gdy w jednym miejscu jest już nagromadzonych wiele osobników i zaczyna robić się ciasno. Płaskowce wtedy pęcznieją i odrywają się od dna, unosząc swobodnie w toni wodnej. Jeden osobnik wytwarza najczęściej jedną komórkę jajową, po czym uwalnia ją, samemu obumierając. W tym samym czasie tworzą się też drobne komórki bez wici. Nie wiadomo, jaka jest ich rola, ale podejrzewa się, że to sperma. Nie zaobserwowano jednak samego aktu zapłodnienia oraz pełnego rozwoju zarodków.


Przez długi czas myślano, że istnieje tylko jeden gatunek płaskowców nazwany Trichoplax adhaerens (dosłownie "włochata przylegająca płytka"). Obecnie wiadomo, że jest tak naprawdę wiele gatunków i rodzajów, jednak wyróżnić je można jedynie poprzez analizę genomu, gdyż wszystkie wyglądają tak samo. Z jednym wyjątkiem: w 2019 r. opisano zupełnie odmienny gatunek płaskowca o nazwie Polyplacotoma mediterranea. Nie ma on kształtu płytki, lecz raczej siateczki nitkowatych wypustek.


Ciekawostka: płaskowce wyróżniają się bardzo małym genomem w porównaniu z innymi organizmami wielokomórkowymi.


Podaję link do krótkiego filmu na temat badań tych niezwykłych morskich stworzeń. Można na nim zobaczyć, jak wyglądają, poruszają się i zmieniają kształt:

https://www.youtube.com/watch?v=pnKXuVV5C18

Zaloguj się aby komentować

Gorąca woda zamarza szybciej niż zimna, czyli jeśli włożymy gorącą wodę do zamrażarki zamaraznie ona szybciej od zimnej.


Pierwszy efekt ten odkrył Erasto Mpemba z Tanzanii. Istnieje około 5 teorii, starających się wytlumaczyć to zjawisko, lecz żadna nie jest potwierdzona do tej pory.

98254cc2-816e-44d0-830e-b34b6fad58b4
PeBe

@lubieplackijohn nikt się nie spodziewa Hiszpanskiej Inkwizycji

arcy

Efektem Mpemby zajęła się grupa badaczy z uniwersytetu w Singapurze. Doszli do wniosku, że odpowiedź kryje się w wiązaniach, jakie powstają pomiędzy poszczególnymi atomami i molekułami wody.

Grupa naukowców pod kierunkiem prof. Xi Hanga odkryła, że gdy wiązania wodorowe przyciągają do siebie cząstki wody, zaczyna między nimi działać naturalna siła odpychająca je od siebie, która rozciąga wiązania kowalencyjne. Te natomiast, rozciągając się, magazynują energię. Kiedy jednak podgrzewamy wodę, jej cząstki znów zwiększają odległość między sobą. Wtedy wiązania kowalencyjne ponownie się skracają i oddają energię. Owo oddawanie energii jest równoznaczne. ze schładzaniem. Dlatego ciepła woda schładza się i zamarza szybciej niż zimna.

Naukowcy opracowali też metodę obliczania, jaka będzie wartość tego dodatkowego schładzania dla poszczególnych temperatur. Ich wyliczenia dokładnie pokrywają się z eksperymentem Mpemby.

Źródło: https://bit.ly/3bxblTc

Zaloguj się aby komentować

Caudovirales ("wirusy ogoniaste", od łac. cauda - "ogon") to rząd wirusów infekujących bakterie i archeany. Wirusy bakteryjne nazywane są też bakteriofagami czyli "pożeraczami bakterii" (bo początkowo nie znano zasady ich działania i jedynie dostrzegano, że sieją spustoszenie w kulturach bakterii). Do Caudovirales zalicza się większość znanych bakteriofagów. Wyróżniają się złożoną budową (z "główki" i "ogonka" - stąd nazwa) oraz sposobem działania (jak miniaturowe strzykawki).


Do rzędu Caudovirales należą trzy główne rodziny:

  • Podoviridae (podowirusy, z bardzo krótkimi ogonkami),

  • Siphoviridae (syfowirusy, z długimi, elastycznymi i niekurczliwymi ogonkami),

  • Myoviridae (miowirusy, z długimi, sztywnymi i kurczliwymi ogonkami).

Każda z tych rodzin wyróżnia się nieco odmiennym sposobem infekcji, a więc innym sposobem działania maszyny molekularnej - bo w ten sposób można określić cząstkę wirusa. Niemniej jednak wszystkie Caudovirales działają na zasadzie strzykawki.


Wirusy nie poruszają się samodzielnie i nie posiadają żadnej "woli". Aby więc nastąpiła infekcja, muszą przypadkowo zderzyć się z komórką - w tym przypadku z bakterią lub archeanem. Na początku wirus musi się przyczepić do komórki, co następuje w wyniku oddziaływań międzycząsteczkowych. Każda cząstka wirusa jest wyposażona w służące do tego wypustki, dopasowane do swoich ofiar. Np. koronawirus ma takie "gwoździki" na swojej powierzchni. Za to Caudovirales mają długie wypustki wyglądające trochę jak pajęcze odnóża, najczęściej w liczbie 4-8, choć może być ich też więcej lub mniej. Kiedy więc taka nóżka dotknie przypadkowo bakterii, zostaje "zakleszczona" i wzrasta prawdopodobieństwo, że za chwilę przyczepi się kolejna, a potem znowu kolejna itd. Dopiero kiedy wszystkie nóżki się przyczepią, następuje penetracja ściany komórkowej bakterii i jej miejscowe rozłożenie, a następnie "zwolnienie blokady" i wstrzyknięcie DNA z główki wirusa przez ogonek do wnętrza bakterii. Niektóre Caudovirales są w tym bardzo wyspecjalizowane i posiadają np. tylko jedną długą wypustkę, którą owijają wokół wici bakterii (przykład na załączonym obrazku). Uważa się, że spośród wymienionych rodzin to miowirusy mają najskuteczniejszą maszynerię i stopniowo wypierają pozostałe rodziny (ale to jeszcze nie nastąpiło - obecnie najliczniejsze są wciąż syfowirusy).


Zainfekowana komórka przeistacza się w fabrykę nowych cząstek wirusa (wirionów) - czasem od razu (tzw. cykl lityczny). Kiedy wiriony są gotowe, bakteria ulega rozkładowi i wiriony się uwalniają. Jednak niektóre bakteriofagi wchodzą w cykl lizogeniczny, który polega na tym, że genom wirusa zostaje właczony do genomu bakterii i wraz z nim może przez pewien czas się rozmnażać (gdy następuje podział bakterii) i dopiero po pewnym czasie następuje przejście do cyklu litycznego. Właściwości bakterii zainfekowanych wirusem w cyklu lizogenicznym zmieniają się, np. maczugowiec błonicy produkuje szkodliwe toksyny tylko po infekcji przez bakteriofaga.


Kiedy dwa lub więcej wirusów zainfekuje jednocześnie jedną komórkę, mogą się wymieniać genami - jest to ich odpowiednik seksu. Bakterie bronią się zaś przed wirusami w ten sposób, że gdy zostanie zidentyfikowana infekcja, komórka ulega samounicestwieniu, zanim wirusy się namnożą. A więc jedna bakteria poświęca się dla całej kolonii.


Uważa się, że rzędem wirusów najbliżej spokrewnionym z Caudovirales są Herpesvirales, do których zaliczają się m.in. wirusy opryszczki.


Na obrazku piękne, realistyczne rysunki Caudovirales wykonane przez Bena Darby'ego (www.darbyarts.com):

  • dwa po lewej na górze - miowirusy,

  • dwa po prawej na górze - podowirusy,

  • na dole - syfowirusy.

c0672072-880d-4ef7-89ef-9634c6e706c6
Bipalium_kewense

@chusteczka_haftowana Owszem, ich nazwa pochodzi od stopy. To ze względu na bardzo krótki ogonek, jakby nie miały "nogi" i stały od razu na stopie. Z kolei syfowirusy to od greckiego "sipho" czyli rura - nawiązanie do długich, rurkowatych ogonków. Zaś miowirusy to od greckiego "myo" czyli mięsień - nawiązanie do kurczliwych ogonków.

Rozkmin

Też ciekawe jest jak je odkryto, pewien naukowiec zauważył że hindusi kąpiący się w brudnym Gangesie są bardziej odporni na malarie (czy jakoś tak w tej historii było), przyczyną tego były oczywiście bakteriofagi

Zaloguj się aby komentować

Dzieńdoberek, dziś zapraszam na spotkanie z...


Neutrino - przedziwna, skryta i nieśmiała cząstka o fascynujących właściwościach:


  • neutrina prawie wcale nie oddziałują z materią i są przenikliwe. Co sekundę przez 1 cm2 Twojego ciała przelatuje około 60 500 000 000 neutrin!

  • cała planeta nie stanowi dla nich problemu, przelatują ją na wylot!

  • neutrina nie posiadają ładunku elektrycznego

  • neutrina maja masę niezerową, ale tak małą, że dokładna masa nie jest znana

  • powstają we wnętrzu gwiazd, podczas wybuchów supernowych, ale także w atmosferze Ziemi, we wnętrzu Ziemi (geoneutrina) oraz w elektrowniach atomowych i w ośrodku badawczym CERN

  • neutrina mogą służyć jako wczesne ostrzeganie o wybuchu supernowych. Ponieważ są superprzenikliwe, wydostają się z wybuchającej gwiazdy wcześniej niż fotony (światło).

  • w związku z poprzednim punktem pojawiła się sensacyjna hipoteza, że neutrina poruszają się szybciej niż światło; została ona jednak obalona w toku dalszych badań naukowych

  • neutrina mają zapach: pachną elektronowo, mionowo i taonowo W tym przypadku zapach=rodzaj

  • czasami zdarza się, że neutrino mionowe może zmienić zapach na taonowe. Jest to zjawisko oscylacji neutrin, za jego odkrycie w 2015 roku przyznana została Nagroda Nobla

  • potwierdzenie oscylacji neutrin udało się także dzięki polskim naukowcom z Warszawskiej Grupy Neutrinowej

  • neutrina mają swoją antycząstkę. Neutrina są tylko lewoskrętne, a anty-neutrina tylko prawoskrętne. Świat, w którym neutrino będzie prawoskrętne to odbicie lustrzane, nie zaś realny świat.

  • oddziaływania tych niewidocznych cząstek zaobserwowano po raz pierwszy w 1954 roku.

  • obserwacja bezpośrednia neutrin nie jest możliwa. Ale kiedy (anty)neutrino elektronowe oddziałuje z wodą, produkowany jest elektron lub pozyton. Emitują one słabe światło, które jest wykrywane przez około 11 000 fotoczujników, umieszczonych głęboko pod ziemią w basenie wypełnionym krystalicznie czystą wodą - przykład detektora na zdjęciu


Neutrinowego weekendu!


Źródła

https://www.fuw.edu.pl/~neutrina/index.html

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Neutrino

http://neutrino.ncbj.gov.pl/?lang=pl

http://t2k-experiment.org/

https://journals.aps.org/prl/abstract/10.1103/PhysRevLett.120.211801

___________________


Lubisz naukę i szukasz więcej ciekawostek? Dodaj @arcy do obserwowanych!

Obserwuj wartościowe tagi: #qualitycontent #nauka #fotografia

5919725b-0808-41c3-b0da-8430897a36a9
arcy

@adrian-wieczorek Nigdy nie wiesz kiedy taka wiedza się przyda, ja kiedyś na cząstki elementarne poderwałem dziewczynę Zaczęliśmy o kwarkach, skończyliśmy na kolacji Także czasem, z pozoru niepotrzebna wiedza, daje wymierne korzyści

adrian-wieczorek

@arcy Wydaje mi sie ze szybciej uda sie poderwać dziewczynę jak jest sie inteligenym a nie pustym mięśniakiem, mięsnie zawsze można wytrenować, wiedze nie każdy potrafi przyswoić

Zaloguj się aby komentować

W 2014 r. środowisko biologów obiegła sensacyjna wiadomość: u wybrzeży Tasmanii odkryto nowy organizm zwierzęcy, zupełnie odmienny od innych współcześnie żyjących i nie dający się zaklasyfikować do żadnego znanego nauce typu zwierząt. W dodatku był on bardzo podobny do wymarłych przedstawicieli tzw. fauny ediakarańskiej - żyjątek sprzed ok. 600 milionów lat, jednych z najstarszych znanych zwierząt wielokomórkowych. Fauna ediakarańska jest o tyle ciekawa, że były to jakby "modele eksperymentalne" lub "prototypy" w stosunku do organizmów, które pojawiły się później i żyją do dzisiaj. Gdyby okazało się, że któryś z jej przedstawicieli przetrwał aż do naszych czasów, można byłoby dokładniej prześledzić szczególnie zagmatwane na tym etapie ścieżki ewolucji.


Tu pojawił się jednak pewien problem. Zebrane w 1986 r. okazy zakonserwowano w formalinie, co zniszczyło DNA i uniemożliwiło badania genetyczne. Odkrywcy długo zwlekali z opublikowaniem opisów nowych gatunków, ponieważ chcieli ustrzec się pomyłek, jak np. w przypadku wymarłego organizmu o nazwie Anomalocaris (poszczególne jego części początkowo zinterpretowano jako odrębne gatunki z różnych typów). A jeśli idzie o grupę zwierząt zupełnie nieznaną wcześniej nauce, należy wystrzegać się przesadnego optymizmu i zachować wręcz podwójną ostrożność. Jednak ostatecznie w 2014 r. (po 28 latach) grupa naukowców z Uniwersytetu Kopenhaskiego zdecydowała się ogłosić odkrycie nowego rodzaju Dendrogramma z dwoma gatunkami: D. enigmatica i D. discoides. Rodzaju nie przyporządkowano do żadnej wyższej jednostki systematycznej, ponieważ, zdaniem naukowców, organizmy trzeba było najpierw dokładniej zbadać, najlepiej pod względem genetycznym, o ile tylko byłoby to możliwe.


Dendrogramma ma kształt jakby grzybka: płaskiego dysku z trzonkiem. U przedstawicieli gatunku D. enigmatica dysk ma wcięcie u nasady trzonka, natomiast u D. discoides nie ma wcięcia. Na szczycie trzonka znajduje się otwór prowadzący do wewnętrznego kanału, który dalej - w obrębie dysku - rozgałezia się, tworząc siatkę cienkich kanalików. Oprócz tych kanalików nie zidentyfikowano żadnych narządów wewnętrznych, brak nawet układu nerwowego. Nie było wiadomo, jak Dendrogramma porusza się i zdobywa pożywienie.


W 2015 r. ekipa badawcza wyruszyła statkiem w okolice, gdzie znaleziono okazy Dendrogramma w 1986 r. Misja zakończyła się powodzeniem, bo niezwykłe organizmy znaleziono ponownie. Teraz można było je dokładanie zbadać...


Co się okazało? Że ostrożność odkrywców była uzasadniona. To wcale nie był żaden nowy typ zwierząt, lecz fragmenty kolonii rurkopławów - dobrze znanej nauce grupy parzydełkowców, do której należy np. dotkliwie parząca i niebezpieczna dla ludzi bąbelnica (zwana też żeglarzem portugalskim). Badania DNA pozwoliły nawet zidentyfikować rodzinę, do której należy Dendrogramma: Rhodaliidae. Ustalono też, że D. enigmatica i D. discoides nie są wcale odrębnymi gatunkami. Jako obowiązującą nazwę gatunkową zachowano więc tylko Dendrogramma enigmatica. Kompletnej kolonii nie znaleziono jednak do dzisiaj.


Załączam link do polskiej wersji artykułu prof. Jerry'ego A. Coyne'a na ten temat:

http://www.listyznaszegosadu.pl/nauka/fascynujacy-nowy-typ-dendrogramma-okazuje-sie-byc-starym-typem


Na zdjęciu okazy Dendrogramma odkryte w 1986 r. (gwiazdką zaznaczono D. discoides, pozostałe: D. enigmatica).

ebf9fcd9-6ff7-4728-877c-2ba326f28dee
piwowar

@Bipalium_kewense Trochę rozczarowanko na końcu... Ale fajny artykuł. Leci piorunek!

Zaloguj się aby komentować

Foton (z greckiego φῶς - światło) to jedna z zadziwiających cząstek elementarnych. Posiada niebywale właściwości, które czasem przeczą logice.


  • foton nie posiada masy, a zatem może pędzić z prędkością światła (~300 000 km/s)

  • foton nie odczuwa upływu czasu. Chwila, z która zostanie wyemitowany np. z naszego Słońca oraz chwila, z która dotknie Twojej buzi to dla niego ten sam moment

  • foton nie odczuwa odległości w przestrzeni, jest ona dla niego skurczona do zera

  • foton nie posiada ładunku elektromagnetycznego

  • pojedynczy foton zachowuje się jak cząstka, ale grupa fotonów zachowuje się jak fala

  • foton to podstawowa cząstka czystej energii

  • najkrótsza droga z punktu A do punktu B to dla fotonu nie linia prosta, ale lekko zakrzywiona ze względu na oddziaływania grawitacyjne mijanych obiektów

  • fotonu nie można zatrzymać z jednym wyjątkiem - są nimi czarne dziury, które mogą zmusić foton do zmiany kursu w kierunku horyzontu zdarzeń

  • temperatura fali fotonów o długości 1 cm to 2,73 K czyli -270.42°C


Miłego fotonowego dnia

7641353e-1802-4078-9cea-e12558564bbf
arcy

@lubieplackijohn Będzie więcej, ale też nie będzie - obietnica Schrödingera

Zaloguj się aby komentować

To nie jest łatwa i przyjemna lektura. To nie jest książka, którą przeczytasz z przyjemnością i poczuciem, że trafiła w Twoje przekonania i zgodna jest z Twoim postrzeganiem świata. Jest to za to zbiór myśli, eksperymentów i dowodów naukowych, zmuszający przede wszystkim do głębokich przemyśleń dotyczących moralności zarówno swojej, otaczających nas ludzi jak i całych grup społecznych, politycznych czy religijnych.


Jeśli zadawaliście sobie pytanie jakim cudem w 2021 roku PiS ma nadal poparcie na poziomie 30% głosujących obywateli, jeśli ze zdumieniem patrzycie na nieustające wpływy kościoła katolickiego na stanowione prawo i wymuszane zasady moralne, jeśli z oburzeniem patrzycie na znaczenie nowych ruchów czy grup społecznych, jeśli zdziwieni jesteście wpływem absurdalnych zasad na życie ludzi w innych kulturach niż europejska i w końcu jeśli zastanawiacie się czy dyskusje i spory mogą być prowadzone w inny sposób niż obecnie, to ta książka niewątpliwie stara się wyjaśnić te wszystkie dziwy naszych moralności. Stara się także w sposób jasny pokazać drogę jaką można obrać, aby częściej rozmawiać pomimo różnic w postrzeganiu dobra i zła, różnic wydawałoby się fundamentalnych i niepodważalnych.


Myślę, iż ta publikacja niejednokrotnie wzbudzi w Tobie głębokie przekonanie, że autor pisze bzdury, że tezy w niej zawarte to przeintelektualizowane głupoty. Opór względem zawartych w niej tez niejednokrotnie każe Ci ze wzburzeniem czytać kolejne strony, niemniej z każdym następnym akapitem, z każdym kolejnym przedstawionym eksperymentem i dowodem skłania do przemyśleń czy aby na pewno Twój ugruntowany pogląd i moralność są tymi jedynymi słyszymy i dobrymi.

Na pewno z tej lektury dowiesz się skąd w ogóle bierze się moralność, etyka myślenia i postępowania. Jakie procesy kształcą naszą moralność i czy są one wspólne dla całego ludzkiego gatunku. Jak moralność wpływa na politykę i religię, jaki wpływ polityka i religia ma na nasze postrzeganie moralności. I w końcu jak wielki wpływ na nasze codzienne decyzje i zachowanie mają emocje i intuicje, a jak mały wpływ ma rozum i logiczne myślenie.


Książka jest napisana przystępnym językiem i choć opisuje wiele eksperymentów naukowych, często sięga do historii, biologii i innych dziedzin naukowych to czyta się ją sprawnie. Głównie dzięki autorowi, który potrafi przeplatać naukowe fakty z własnymi doświadczeniami i postrzeganiem świata.


To jedna z tych pozycji, po przeczytaniu której nasuwa się wiele różnych przemyśleń o fundamentalnym znaczeniu, z której wnioski wymagają głębokiego przemyślenia, a przy tym nie są jednoznaczne i oczywiste.


To książka, którą naprawdę może choć trochę zmienić postrzeganie moralności i zasad, które przyswoiliśmy w trakcie naszego dotychczasowego życia.

546d5558-df8c-493a-809c-a49aeb95758b

Zaloguj się aby komentować

Cóż to uczyniłem porywając się na tę książkę!

Ja, czytelnik wszakże doświadczony w świecie papieru i druku, a przy tym będący niemal fanatycznym wyznawcą nauk wszelakich. Stanąłem przed lekturą potężną, liczącą ponad 1 100 stron i ważącą tyle co worek ziemniaków sprzedawanych obwoźnie przez miejscowego rolnika. Do tego napisaną przez Sir Rogera Perose, człowieka niewątpliwie wybitnego, laureata nagrody Nobla z fizyki, z umysłem wielkim, przy którym jawię się jako kupka mięsa, grzebiąca zaostrzonym patykiem w ziemi szukająca dżdżownic i zjadająca własne gile Pisaną przez 8 lat i będącą pozycją kompleksową, całkowitą i będącą podręcznikiem do zmiany myślenia i nauki o rzeczywistości nas otaczającej, o zjawiskach, których doświadczamy w każdej sekundzie, a przy tym kompletnie o nich nie myślimy.


Jakby tego było mało zabrałem się za książkę poruszającą takie kategorie nauki jak fizykę, kosmologię, fizykę teoretyczną, mechanikę kwantową, astrofizykę i pewnie jeszcze kilka innych dziedzin, których nawet nazw nigdy nie słyszałem i o których pojęcia nie mam żadnego. Na dodatek opisaną często językiem niepodważalnej Królowej wszystkich nauk - Matematyką. Tą samą, z którą od zawsze, od lat dziecięcych szczerze się nienawidzimy. Matematyka bowiem ma mnie, słusznie zresztą, za kompletnego debila, który przez wiele lat nauki nie zdołał przyswoić często jej podstawowych zasad. Moja nienawiść do niej wynika zapewne z kompletnego jej niezrozumienia i ze strachu przed jej obliczem, podszytego wszakże wielkim szacunkiem na jaki niewątpliwie zasługuje nawet ze strony ignoranta i nieuka.


Zatem jakże to, zapytacie, oceniasz książkę i piszesz jej recenzję, a nawet polecasz bliźniemu mimo, że nie przeczytałeś jej całej, a co gorsza na pewno jej nie zrozumiałeś?! Otóż głównym powodem mojej śmiałości, jest fakty niepodważalny dla każdego kto będzie miał tę książkę w ręku i podejmie się próby jej przeczytania.


Ta książka to Wiedza.


Są wszakże takie pozycje, które na stałe wpisują się w historię literatury. Czasem tą globalną odciskając swe piętno w przekonaniach milionów, czasem tą intymną będącą dla nas osobiście pozycją wyjątkową z powodów różnych. Są także książki, które stanowią przełom i wpływają bezpośrednio na różne dziedziny życia zmieniając je, modyfikując ich paradygmaty, które do tej pory jawiły się nam jako logiczne i niepodważalne.

I to właśnie jedna z takich książek - podręcznik do zrozumienia rzeczywistości zarówno tej bliskiej, której możemy dotknąć, jak i tej odległej której skala jest niewyobrażalna i nieskończona. Jest to wyprawa, wielka ekspedycja aby pojąć to co się dzieje, dlaczego się dzieje i jak się dzieje. Podszyta historią liczącą tysiące lat, umysłami mającymi tak wielki wpływ na dzisiejszy świat, książkami, które zmieniły bieg historii ludzkiej cywilizacji.

I choć zawiera ogrom Wiedzy to od pierwszych stron mówi, że jednym z zadań nauki jest podważanie wszystkiego, każdej teorii, każdego naukowego faktu, że obalanie pewnych dogmatów i wynajdowanie błędów w nauce jest za każdym razem tej nauki wielkim sukcesem. I że być może także to opasłe tomisko będzie w przyszłości niczym więcej jak zlepkiem pomyłek nie wartym więcej niż papier, na którym je zapisano.


Czy zatem warto podjąć trud przeczytania tej pozycji? Nawet gdy wzory i ryciny w niej zawarte mówić nam będą niewiele? Cóż, można wówczas zastosować metodę polecaną przez samego autora i po prostu... pominąć formuły matematycznie skupić się na tekście pomiędzy nimi. Choć może się to wydać dziwne gdy mamy kontakt z podręcznikiem aby pomijać jego podręcznikową formę, to naprawdę to działa. Nawet gdy czytelnik wchłonie jedynie cząstkę zawartej tu Wiedzy, to będzie to cząstka istotna, wpływająca na postrzeganie świata, być może ułatwiająca jego zrozumienie i funkcjonowanie w nim, będącą impulsem do dalszego poszukiwania i nauki.


Przyznaję - każdy rozdział tej książki jest dla mnie kolejną bitwą. Pokazuje mi jak mało wiem, jak ograniczone jest moje rozumowanie, jak marne jest moje wykształcenie, jak ciężko zmienia się dotychczasowe pojmowanie. Każdy akapit jest wyzwaniem, z którego czasem wyciągnę wnioski, ale częściej po prostu odpuszczam uznając, że te bitwę przegrałem.

Niemniej prowadzę tę wojnę z podniesioną głową. Świadom tego, że nawet jeśli ograniczenia mojego rozumu powodują, że kolejne bitwy przegrywać będę, to jest to wojna która prowadzić warto i którą mogę wygrać.

Wojna o poszerzanie własnych horyzontów, wojna o otwieranie umysłu, wojna o przekraczanie kolejnych, własnych granic. Walka, która przynosi konkretne korzyści nie tylko w formie umysłowej, ale zmieniająca często zasady moralne czy duchowe, zmieniająca moje "ja".


Bo Wiedza jest także Piękna.


I choć książka "Droga do rzeczywistości" jest niewątpliwie trudna, ciężka, wyczerpująca, często niezrozumiała i odpychająca to jest także Piękna. I warto pojąć próbę zapoznania się z tym Pięknem

665cb659-2a93-4952-9bd9-cbd1d5d309f6

Zaloguj się aby komentować

Zdjęcie satelitarne na dziś!


Zdjęcie przedstawia górską prowincje Junnan w południowo-zachodniej części Chin, oraz jej strzeliste grzbiety górskie, które otoczone są wąwozami rzecznymi. Warto tutaj wspomnieć, że grzbiety gór wznoszą się na wysokość powyżej 5000 metrów, gdy niższe partie wąwozów położone są zaledwie kilka metrów nad poziomem morza.


Zdjęcie satelitarne zostało wykonane 6 stycznia 2021 roku, przez Spektroradiometr obrazowania o średniej rozdzielczości - MODIS -który został zainstalowany na satelicie Terra. Która była już przez mnie opisywana na łamach serwisu hejto.


Gdy specjaliści z NASA obserwowali tę Chińską prowincje, zaciekawiła ich jedna uderzająca cecha tego zdjęcia, bowiem są to efemeryczne długie rzędy chmur, które wyznaczały postrzępione grzbiety chmur.


Chmury orograficzne powstają, gdy ukształtowanie terenu- na zdjęciu grzbietów górskich, wypycha wilgotne powietrze na wysokość dostatecznie wysoką i wystarczająco zimną, aby para wodna mogła się skondensować. Gdy powietrze przejdzie przez grzbiety, ponownie opada w dół, pozwalając powietrzu ogrzać się podczas opadania i zapobiegając tworzeniu się chmur, aż kolejny grzbiet ponownie wypcha powietrze do góry. Chmury orograficzne mogą przybierać różne kształty i formy, ale poruszają się powoli i często wydają się nieruchome, ponieważ ich powstawanie jest zależne od kształtu powierzchni lądu.


Ten widok musi zapierać dech w piersiach.

Następne zdjęcie będzie z kosmosu.


Pozdrawiam

Źródło: earthobservatory.nasa.gov

b2684733-01be-4dbc-a1e8-9bfb03603bf2

Zaloguj się aby komentować

Hej!


Zdjęcie przedstawia pożary, które wybuchły późna jesienią 2020 roku, na południowy wschód od Los Angeles. Są tam również widoczne ślady po pożarach z początku 2020 roku. Zdjęcia zostały wykonane 3 grudnia 2020 roku za pomocą OLI - Operational Land Imager, który znajduje się na pokładzie satelity Landsat 8.


Czym jest OLI?

OLI to Operational Land Imager - dokonuje pomiarów w zakresie widzialnym, bliskiej podczerwieni i krótkofalowej podczerwieni. Jego obrazy mają 15-metrową rozdzielczość panchromatyczną i 30-metrową wielospektralną rozdzielczość przestrzenną wzdłuż 185-kilometrowego pasma, pokrywając rozległe obszary ziemskiego krajobrazu, zapewniając jednocześnie rozdzielczość wystarczającą do rozróżnienia takich obiektów, jak centra miejskie, gospodarstwa rolne, lasy i inne formy użytkowania gruntów.


A co wiemy o Landsat 8?

Landsat 8 wystrzelono na pokładzie rakiety Atlas V 11 lutego 2013 roku.


Przejdźmy do pożarów.

Sezon pożarowy w Kalifornii zwykle trwa od maja do października. Wzrost globalny temperatur podniósł ryzyko pożarów, szczególnie jesienią.

Na zdjęciu widzimy pożary, które wybuchły późna jesienią.


Pierwszy pożar wybuchł 1 grudnia 2020 roku w pobliżu lotniska i miasta Corona.

Do 3 grudnia pożar ten strawił 750 akrów lasu i został powstrzymany tylko w 10 procentach.


Drugi - większy pożar wybuchł 2 grudnia 2020 roku w rejonie kanionu Silverado w hrabstwie Orange. Pożar ten nazwano pożarem Bonda i strawił 7200 akrów lasu.


Pomimo poprzednich pożarów, które były bardzo intensywne w tych rejonach. Wciąż nie brakowało i jak się domyślamy, nie brakuje suchej roślinności, aby nowe pożary były podsycane. 2-3 grudnia, podczas prowadzenia akcji gaśniczych, nawet wiatr utrudniał sprawę, ponieważ podmuchy wiatru wypychały płomienie na nowe, suche tereny.


Na koniec warto dodać, ze poprzednie pożary z 26 października (obok miejsc tych nowych) strawiły odpowiednio dla Blue Ridge (grudniowy pożar obok lotniska) 13 964 akrów roślinności, oraz dla Silverado 12 466 akrów w pobliżu grudniowego Bond Fire.

2f61a8af-0659-4141-95ed-8ab8a44716fb

Zaloguj się aby komentować

Cześć,


To zdjęcie satelitarne, przedstawia dwa ogromne pasma deszczowych chmur, które rozciągały się od wschodniego Oceanu Indyjskiego, przez Australię, aż po Nową Zelandię (widoczna w prawym dolnym rogu). Skupimy się tutaj jednak na Australii.


Te dwa pasma dostarczyły intensywne opady deszczu, po obu stronach kontynentu. Jest to bardzo regularne zjawisko, ale rzadko zdarza się aby dwie rzeki atmosferyczne uderzały jednocześnie. Takie rzeki atmosferyczne w Australii są zazwyczaj nazywane jako pasma chmur północno-zachodnich.


Jak donosi Australijskie Biuro Meteorologiczne, na wybrzeże Nullabar, ulokowane w zachodniej Australii, gdzie jest to najbardziej suchy obszar (w sierpniu zwykle spada tam 24 mililitry deszczu), jedno z tych pasm przyniosło opady deszczu przekraczające 150 mililitrów, w mniej niż 24 godziny.


Drugie pasmo przyniosło równie dużo deszczu, na Nowa Południową Walię.


Zdjęcie zostało zrobione 10 sierpnia 2020 roku, przez The Visible Infrared Imaging Radiometer Suite (VIIRS), który został zamontowany na pokładzie satelity - o długiej nazwie - NASA-NOAA's Suomi National Polar-orbiting Partnership (NPP),

Satelita została wystrzelona na pokładzie rakiety Delta II, z Space Launch Complex-2W, Vandenberg w Kalifornii.


Źródło: earthobservatory.nasa.gov

b3d29130-886f-4d75-8f66-e0b906743c97

Zaloguj się aby komentować

Przed Wami zdjęcie satelitarne wykonane przez satelitę Copernicus Sentinel-2.

Na zdjęciu możecie zobaczyć piękno oraz fenomen rozkwitu glonów na morzu Bałtyckim.


Źródło: earthobservatory.nasa.gov

ea77606e-7bab-4f40-88a6-27435348ab63
gacek

@Havelock_Vetinari extra, szkoda, że Bałtyk nie prezentuje się tak z lądu. Tylko tak:

f02912f9-8bf6-4956-b217-50a6534524c5

Zaloguj się aby komentować

Jako, że za oknem znów mamy atak zimy, a ja uwielbiam grzebać na stronach NASA, oraz ESA, to łapcie zdjęcie satelitarne zaśnieżonej Alaski.


Zdjęcie wykonał MODIS na początku stycznia 2017 roku. Fotografia obejmuje południowo wschodni obszar od Anchorage, gdzie zanotowano wtedy 50-cio centymetrowy przyrost pokrywy śnieżnej.


MODIS (Moderate Resolution Imaging Spectroradiometer) - to spektroradiometr, który bada właściwości chmur, strumieniowy przepływ energii oraz stężenie i właściwości aerozoli w atmosferze, pochodzące z pożarów lub wybuchów wulkanów.


To urządzenie zostało zainstalowane na pokładzie satelity Aqua (oraz Terra). W tym wypadku zwracamy uwagę na satelitę Aqua, ponieważ MODIS umiejscowiony na jej pokładzie zrobił tak ciekawe zdjęcie.

Satelita Aqua została wystrzelona na orbitę 4 maja 2002, na pokładzie rakiety nośnej Delta II z bazy sił powietrznych Vandenberg.


Źródło: earthobservatory.nasa.gov

ed4ac3f2-2bb4-4106-97cf-51109ca41212
Havelock_Vetinari

@piwowar To zdjęcie Alaski wykonano z Nikona D5 z ISS 27 kwietnia, 2019 roku

24d1b9f3-b8a0-45a4-ad3d-899e27811608
JustMe

@Havelock_Vetinari coś pięknego ahhh

Havelock_Vetinari

@JustMe Jest wiele zdjęć satelitarnych, z różnych okoliczności przyrody ;d

Zaloguj się aby komentować

mejwen

@Rozkmin @Rebeliant34PL George Carling w skeczu o planecie opowiadał właśnie o takich osobnikach budujących się u podnóża wulkanu i będących zaskoczonych przepływającą lawą w salonie

Rebeliant34PL

@mejwen o proszę jeśli są gdzieś zapisy z tego skeczu to z chęcią obejrzę ^^

Rozkmin

@mejwen W tym kontekście też ciekawe jest jak wygląda sprawa miast nadmorskich. Mam na myśli że ludzie już zazwyczaj wierzą w globalne ocieplenie, ale jakoś zupełnie się nie myśli że w przyszłości nadmorskie miasta będą zalane. I tak się one rozwijają. Póki co poziom wód się nie podnosi bo się topią głównie lodowce, ale po pewnym czasie zacznie się topić lądolód i wtedy już będzie gorzej

Zaloguj się aby komentować