@moll
Idziemy w dobrym kierunku, tylko rozbijmy to bardziej żebyśmy znaleźli wspólny punkt zaczepienia
Feminizm powinien równać nierówności płci, kropka. Nie mówi której płci (patrz: definicja z poprzedniego komentarza).
To że teraz istnieje nierówność na korzyść mężczyzn nie znaczy wcale że za 30 czy 50 lat nie będzie odwrotnie. Wtedy feminizm dalej będzie feminizmem, zmieni się tylko stanowisko, bo będzie starał się wyrównać prawa mężczyzn w dobie matriarchatu.
Tu nie ma nic o tym, że w aktualnych czasach, kiedy to faceci są uprzywilejowani, kobiety walczą tylko i wyłącznie wyrównanie nierówności dotyczących kobiet. Definicja jest napisana na tyle ogólnikowo, że nie rozumiem skąd interpretacja że 'każdy swoją rzepkę skrobie'. No nie. Tu chodzi o równouprawnienie w każdym aspekcie. Jeżeli w tym momencie, w jakimś aspekcie facetom jest gorzej niż kobietom, wtedy powinny walczyć o wyrównanie tego prawa dla facetów. Bo w definicji nie chodzi o wyrównanie jednych względem drugich, tylko wyrównanie wszystkich praw, niezależnie od płci. Praw jest wiele, więc walcząc z jednym wyrównując je na korzyść kobiet, nie rozumiem czemu nie można by walczyć z drugim, wyrównując je na korzyść mężczyzn.
Feminizm z ruchu równościowego wyrósł na ruch seksistowski/szowinistyczny wobec męzczyzn, dlatego nie rozumiem postulowania przez męzczyz, by feministki dążyly do równości w ich imieniu
Z tym, że ja się cały czas opieram na samej definicji. Odcinam się z tym, jak same feministki rozumieją feminizm bo tutaj, jak sama zauważasz, dochodzi nawet do seksizmu. Pytałaś 'skąd zarzut' i do tego się odniosłem. Niektórzy najwyraźniej opierają się o definicję a nie to jak 'feminizm' jest rozumiany przez społeczeństwo.
Możemy zagłębić się dalej w naszych rozważaniach i zapytać czy jeżeli postrzeganie różni się od definicji to czy czas zmienić definicję. Innymi słowy czy my definiujemy rzeczywistość czy to jednak życie tworzy definicję.
Dla dużej ilości osób masa i ciężar to to samo, a mnie moje zamiłowanie do fizyki każe rozdzielać te dwie rzeczy i uważać, że używanie ich zamiennie jest błędem. Z drugiej strony możemy niedługo używać 'bynajmniej' jako potwierdzenia jeżeli wychodzimy z założenia że to słownik dostosowuje się do mowy używanej współcześnie. Już teraz zwrot "piszę" zamiast "jest napisane" jest tak samo poprawny. To czym jest feminizm też może się zmieniać.
Ja Ci tylko przedstawiłem moje argumenty, odpowiadające na Twoje pytanie, czemu można żądać żeby feminizm również bronił praw mężczyzn. Zrobiłem to opierając się o samą definicję feminizmu z Wikipedii - a to że każdy rozumie feminizm po swojemu - to jest właśnie powód dla którego masz dysonans Jakby każdy nazywał feminizmem to co de iure jest feminizmem a nie to co jest nim de facto - wtedy nie miałabyś tego dylematu. A to że ktoś sobie zrobił seksistowską bojówkę, którą określa się mianem feministycznej - a niech określa. Tylko to nie sprawia automatycznie że takową jest. A to jest właśnie to od czego wyszedłem na początku swojego poprzedniego komentarza:
Rozchodzi się o definicję tego, czym 'feminizm' w ogóle jest i z czym 'feministki' się utożsamiają.
Edit: Tak jeszcze tylko dodam. Dla mnie to nie powinien nazywać się 'feminizm' bo to właśnie wprowadza w błąd. Dla mnie to powinno nazywać się 'equalizm' czy coś w ten deseń. Femina czyli z łaciny kobieta karze nam domniemywać że to chodzi o równanie praw kobiet kosztem mężczyzn. Historycznie kiedy powstawał ten ruch miało to sens, bo kobiety nie miały prawie żadnych praw i nikt nie myślał o równaniu praw mężczyzn do praw kobiet Teraz czasy się zmieniły, nazwa została.