Zaliczyłem kolejne podejście do "apek randkowych".
Hinge, czyli niby lepszy tinder, choć należy do tego samego właściciela, ma być bardziej proludzkie, promować treściwe kontakty i zostać usunięte z powodu znalezienia kogoś. Tyle w teorii.
W praktyce po rejestracji otrzymujemy dziwną formę, oczywiście częściowo platną. Nie można opisać siebie w inny sposób niż używając rozpoczętych zdań do dokończenia. Zdań jest ograniczony zasób, wszystkie po angielsku. Przykład:
"Najbardziej kręci mnie ...".
Można dodać maksymalnie sześć zdjęć, przy czym cztery są obowiązkowe żeby odblokować pełną funkcjonalność serwisu. Pełną, czyli wysyłanie wiadomości, filtrowanie, jakieś polubienia. Bez tych czterech zdjęć można tylko odrzucać podsuwane profile. Tu właśnie poległem, bo jak chciałem zdjęcia dodać, to hinge nie umie w moim telefonie otworzyć przeglądania zdjęć. Bawić ze wsparciem mi się nie chce, bo...
Jest bardzo dużo profili kobiet zagranicznych, które mieszkają tylko w moim mieście. Nie w żadnym innnym, tylko akurat w wuwie. Podejrzane. Szczefólnie jak ma marzenie konserwować rafę koralową, a jest od niej oddalona o kilka tysięcy kilometrów.
Jest też trochę koniar i psich mam.
Tę przygodę także zakończyłem na smutno, no ale trudno.
#randki #hinge #randkujzhejto #zwiazki #hejtoswatki #podrywajzhejto




