Z pamiętnika prywaciarza
Poniedziałek, jak to zwykle bywa początek tygodnia lubi zaskoczyć, czasem mniej czasem bardziej pozytywnie.
Wstałem jakoś przed budzikiem za oknem patrzę deszcz, ale w mapach pogodowych pokazuje, że niedługo przestanie więc dzień będzie wykorzystany. Ale tylko ja tak myślałem...
Z reguły jest tak, że jak są opady deszczu to nie pracujemy, chyba, że jest jakaś delikatna mżawka trochę kropi to jakoś da się przeżyć.
Dzisiejszego poranka tą samą pogodę za oknem niestety, ale mieli tak zwani średnio płatni, wysoce wykwalifikowani pracownicy fizyczni, których mam zaszczyt zatrudniać.
No nic, łapie za telefon dzwonię do jednego żeby nie było za późno. Nie odbiera. Dobra zadzwonię później. do drugiego przespacerowałem się już osobiście.
Pytam się go czy jedzie. Mówi że deszcz pada i nigdzie nie będzie jechał. Akurat przestał. Więc cudem udało mi się go namówić żeby jednak pojechał, co nie było proste. Dobra jednego już mamy.
Dzwonię do tego pierwszego. Nie wspominając że jest już godzina 8:00. Odbiera.
- Jedziesz ?
- No jadę Jak nie jak tak.- przynajmniej tak zrozumiałem I miałem nadzieję że to w słuchawce coś przerywało.
- tylko podjedź po mnie.
- Dobra zaraz jestem.
Zbliżając się do jego miejsca zamieszkania z daleka już widziałem, że nie wygląda najlepiej.
Zatrzymuje się otwieram okno i nawet nic nie zdążyłem powiedzieć. Mówi do mnie.
- Ty, jestem na w półtrzeźwy i w pół pijany. Ale do roboty jadę, bo wstałem rano patrzę pada deszcz to chyba dzisiaj nie pracujemy. - oczywiście nie było to powiedziane Z taką gracją jak zostało napisane.
- No ja nie wiem czy ty się dzisiaj nadajesz, ledwie stoisz.
- Nie, dzisiaj jadę szkoda dniówki będę pracował.
- Dobra wsiadaj i jedziemy bo szkoda czasu.
Dotarliśmy na inwestycję i rozdysponowuję powoli obowiązki. Nie ma tego dużo po prostu rozgarnianie ziemi która była rozwieziona dzień wcześniej ładowarką.
Ja zająłem się uszkodzonym zraszaczem.
I nagle słyszę, wrzucane mięso na lewo i prawo obelgi na Bogu ducha winnego operatora ładowarki, który to porozwoził oraz na bogatego na niczym nieznającego się właściciela, który tylko wymaga a nic się nie zna.
Sarkastycznie, rzucam krótkim tekstem
- Ty dobrze Ci idzie !!!
W odpowiedzi usłyszałem tylko jakieś mamrotanie. Nie wnikałem.
Dobra zabrałem się do samochodu pojechałem do miasta na zakupy po części. zajęło mi to może tylko godzinę wracam i pytam się tego trzeźwego, nazwijmy go roboczo Tomek. A tego drugiego Piter.
- Gdzie Piter?
- Nie wiem gdzieś poszedł jakiś czas temu powiedział że się jednak dzisiaj nie nadaje.
Nosz k⁎⁎wa se myślę, teraz jeszcze zabawa w chowanego mnie czeka. Na szczęście daleko nie musiałem szukać, otworzyłem garaż, patrzę śpi.
Rozłożył sobie elegancko taką grubą fizelinę pod kamień. Samą rolkę podłożył sobie pod głowę i drzemie. Nie zdążyłem mu zdjęcia zrobić ani też żadnego psikusa bo się obudził.
Powiedział że się nie nadaje Nie wie czemu ale go ścięło A dużo nie wypił.
- A ile wypiłeś?
- No dzisiaj to piwo, może dwa ale z lodówki nic nie brałem, absolutnie nic nawet tam nie zaglądałem. - przypominam że w garażu u klienta jest cała lodówka zostawiona alkoholem,
- Na pewno nic nie brałeś?
- No nic nie brałem. Może tylko jedno piwo
- Jednak coś wziąłeś?
- No nie. Ale tylko piwo.
- Ale z lodówki to wyjąłeś
- Ale ja nic nie brałem, oprócz piwa.
- Dobra Peter, bierz d⁎⁎ę w troki i odwożę cię do domu.
Grzecznie wstał poszedł do samochodu i już czekał na mnie.
W samochodzie oczywiście tłumaczenie
- No bo wiesz, nie wiem czy mnie tak rozebrało. Wczoraj dużo nie wypiłem dzisiaj tylko rano i nie wiem czemu.
Dla jasności wspomnę, że w sobotę zrobił sobie zaopatrzenie w postaci 12 puszek piwa coś bardziej procentowego. I on nie wie dlaczego jest pijany przecież dużo nie wypił.
#pracbaza
#zpamietnikaprywaciarza
#zycie
#smieszne
#niesmieszne
#poniedzialek

