@FriendGatherArena Kontekst był zupełnie inny niż dzisiaj. To było w trzy lata po rozpadzie ZSRR, nikt jeszcze nie wiedział jak potoczy się transformacja i czy na Ukrainie nie powstanie jakiś reżim albo do przycisków nie dorwą się terroryści. Sami Ukraińcy nie wiedzieli, czy bardziej chcą do Europy, czy do Sojuza i co zrobić ze swoją niepodległością. Jeszcze tego brakowało w postzimnowojennym świecie, żeby obok Rosji wyrosło drugie mocarstwo nuklearne. Naciski były więc ze wszystkich stron. Tymczasem Ukraina owszem miała głowice, ale bez Moskwy nie umiała ich przenosić; musiałaby więc rozwijać swój własny program nuklearny, ale to znowu kosztuje straszne pieniądze. O które trudno w kraju, gdzie właśnie załamała się gospodarka, zwłaszcza jeśli wszyscy sąsiedzi warczą, odmawiają współpracy i żądają rezygnacji z programu.