@sierzant_armii_12_malp Ah, płonący elektryk, woda na młyn, miód na uszy i benzyna dolana do ognia krytyki i wyśmiewania EV, przez ... . No właśnie, przez kogo? Miłośników samochodów z napędem spalinowym, "petrol-headów", pożytecznych idiotów?
Może, ale jednak mam wrażenie, że panująca od około 2 lat medialna nagonka na EV ma swoje źródło nieco w innym miejscu.
Otóż zaledwie kilka lat temu trafiłem na artykuł p. Artura Włodarskiego na moto.pl, gdzie autor porusza temat Tesli i jej szefa, czyli Elona Muska. Oprócz rozpisywania się o głównym temacie, porusza również problem przed jakim stanęły tradycyjne koncerny samochodowe. A problem to taki, że przez lata ignorowały istnienie EV jako jakiejkolwiek konkurencji dla ich produktów. Autor punktuje jakie przewagi ma nad tradycyjnymi koncernami Tesla, ze swoim specyficznym podejściem do organizacji produkcji. Jak zostały zabezpieczone łańcuchy dostaw i gdzie kierowany jest budżet R&D. Autor wspomniał też opinię niejakiego Alexa Voigta, niemieckiego inżyniera, skierowaną do niemieckich producentów samochodów: "albo natychmiast dostrzeżecie potrzebę inwestycji w rynek elektryków, albo skończycie jak Kodak".
Ogólnie wiadomo jak to poszło: giganci motoryzacji spróbowali ogarnąć temat EV, ale trochę im nie wyszło. By ocalić własne tyłki (biznesy), rozpętana została nagonka na EV, tak by zniechęcić kupujących do wybierania tych pojazdów. Poszły w ruch memy z kopcącymi agregatami prądotwórczymi doczepionymi do Tesli, naśmiewanie się ze słabej jakości EV Muska, rozpętywanie wizji jakoby tylko elektryki są pod pełną kontrolą producenta przez Internet i update software-u. Wielkokrotne nagłaśnianie każdego wypadku i pożaru samochodu elektrycznego, zupełnie jak ruscy obfotografowali każdego uszkodzonego/zniszczonego Leoparda by ilością zdjęć i publikacji sprawić wrażenie, że odnieśli więcej sukcesów niż w rzeczywistości.
Obecna medialna nagonka na elektryki sugeruje, że tradycyjni producenci samochodów nie nadążają z konwersją, albo wręcz nie chcą przejść na produkcję EV. Okazało się, że wrzucenie jakichś baterii i silnika elektrycznego w istniejący pojazd nie czyni z niego dobrego elektryka. Trzeba od nowa opracować założenia całej konstrukcji. Nie mają fabryk baterii, a kupowanie na rynku daje wyższe koszty i niepewność dostaw. Zaostrzające się non-stop normy emisji stawiają ich pod ścianą, albo będą wyposażać swoje samochody w coraz kosztowniejsze systemy redukcji emisji albo padną. Oszukiwać już próbowali i wyszło kiepsko.
A my? Dostaliśmy koleją, skłócającą zmotoryzowanych, wojenkę. Dodatkowo podsycaną przez polityków, wieszczących nadchodzące zakazy, nakazy, limity i terminy wprowadzania różnych ograniczeń.
Samochody spalinowe i elektryczne mają swoje wady i zalety. Mają też swoje miejsce na drogach. Dla jednych kierowców są te, dla innych tamte. Zamiast drzeć koty między sobą należy spojrzeć tam skąd biorą się te podziały i olać je. Robić swoje i cieszyć się swoimi samochodami. Szerokości!
Wspomniany artykuł:
https://moto.pl/MotoPL/7,88389,24454070,tesla-rozbije-sie-czy-rozbije-bank-ostra-jazda-na-krawedzi.html#s=BoxOpLink