Ogólnie to pracuję se, uczę się, gdzieś czasem wyjdę, tu pójdę na basen, tam na siłownię itd, ale jak przychodzi weekend to nie mam nic do roboty i se gram na kompie.
Nie mam nic zaplanowanego na niedzielę, to siedzę jak ten debil i gram. A jakbym se dzień wcześniej pomyślał, żeby się pouczyć, posprzątać czy coś, obudził się o 6 a nie 11 (no dobra, wczoraj poszedłem spać o drugiej), to bym więcej z tego dnia wyciągnął.
Kurde jak walczyć z prokrastynacją i jakoś tak planować te dni żeby puste nie były?
#przegryw
@szmaragdowy_koral ooo właśnie! kiedyś wmówiłem sobie, że zapierdalanie 7 dni w tygodniu i spędzanie całego tygodnia pracując to idealny sposób na właśnie zabicie tej egzystencjonalnej pustki i tego "nic nierobienia" no i jakiegoś rodzaju ucieczką, od rzeczy i rzeczy o których nie chciałem myśleć… obecnie już tak nie mam, ale czuję, że przez to kiedyś byłem szczęśliwszy i bardziej zdyscyplinowany, wstrzemięźliwy od pewnych rzeczy oraz bardziej zdeterminowany, a teraz już mi zbrzydło ta praca, to wszystko, potem zdrowie, ehh…
zalety takie, że człowiek tylko w zasadzie poza pracą tylko pił kawę i brał prysznic, ledwo pospał i przeznaczał czas na dojazd do roboty, a nawet nie miał czasu dla siebie przez co też nie miał kiedy i jaka spożytkować zarobionych pieniędzy to też odłożył i przy okazji bardzo schudł… to tyle z pozytywów.