Żadne fikołki nie pomogą.
Kierowca ma uprawnienia, 0.12 to nie jest jazda pod wpływem. Pewnie trochę to potrwa, ale wyjdziesz z tego cało.
Szkoda zaistniała na Twoim pojeździe, więc poszkodowanym jesteś Ty. Byłoby gorzej gdyby sprawcą był mąż Twojej pracownicy, wtedy ubezpieczyciel wywijałby fikołki żeby uniknąć pokrycia szkody.
PRzeszedłem podobną ścieżkę, gdzie znajoma prowadziła moje auto i pod moim domem koleś w zasadzie urwał przód auta, a przebiegło to tak, że jechał za nią, nie ogarnął że ona skręca w prawo i ratują się przed uderzeniem w tył odbił na chodnik. Ona miała już przód auta wystawiony w strone bramy (auto bylo pod ukosem) w momencie uderzenia wiec typ zabrał zderzak, reflektory, i chłodnice.
Bronił się, że ona nadrzuciła lekko w lewo i on myslal ze ona skreca w lewo wiec nie przyjal mandatu. Na moje nieszczescie, przyjechala taka ekipa drogówki, że przez 4 godziny prowadzili dochodzenie kto zawinil, chcieli nawet wystawiac wraki na ulice i ustawiac je jak byly w momencie uderzenia.
Do tego byłem jedynym świadkiem (widzialem to z okna kuchni) i wlascicielem pojazdu. Co ciekawe - bylem dwukrotinie przesluchiwany przez policje i raz w sądzie - nikt o to nie pytał.
Sąsiad ma kamere monitoringu na ktorej było widać częściowo załe zajscie.
Sprawa trwała 2 lata ale ostatecznie sąd przyznał racje mojej znajomej.
Tu jedna wazna uwaga - jesli zdecydujesz sie naprawiac auto, to rob to teraz i zbieraj faktury. Po calej sprawie ubezpieczyciel bedzie odpierdalał fikołki z tulupem żeby zanizyc wycene bo minelo x czasu, wartosc auta spadla (rocznik) i milion innych wymowek.
Tak mi doradzil radca prawny (tobie tez radze takiego wziac) i dzieki bogu bo naprawa mojego auta kosztowala niemal 15k a ubezpieczyciel po sprawie chcial wyplacic 7k. Jedno pismo z kopia faktur i cala kwota splynela na konto.