Ostatnio dzieliłam się z Wami radością z nowego domu a dziś chcę się podzielić czymś smutnym. Z góry przepraszam bo wstęp będzie trochę długi ale to da Wam wgląd dlaczego temat mnie osobiście poruszył.


Kto kojarzy mnie z moich postów ten wie, że mam dużo kotów i dwa piesełki - Zojkę i Maćka. Zojka trafiła do nas kilka miesięcy po tym jak wprowadziliśmy się do tego mieszkania, prawie 8 lat temu. W moim mieście na słupach ogłoszeniowych pojawiło się ogłoszenie z prośbą o pomoc. Ktoś organizował zbiórkę karmy dla pani, która przygarniała pieski znalezione w lesie i uzbierało jej się małe schronisko - kilkanaście psów i pani nie stać było na ich utrzymanie. W ogłoszeniu było też napisane że jest możliwość adopcji pieska od tej pani. My niecały rok wcześniej straciliśmy ukochanego kota i ukochanego psa w odstępie miesiąca ale po przeprowadzce do nowego mieszkania z większym metrażem blisko lasu i terenów zielonych zaczęliśmy myśłeć (no może bardziej ja) o przygarnięciu psiaka. Kupiliśmy więc duży wór karmy dla tej pani i trochę puszek i zawieźliśmy jej i powiedzieliśmy że z chęcią adoptujemy od niej starszego pieska. Była tam taka śliczna mała suczka Nana ale jej pani nie chciała oddać, zaoferowała nam szczeniaki. Wyniosła dwa pieski i suczkę, pieski były wesołe a suczka trochę wycofana, jeden z piesków - puchata kulka był już zarezerwowany a suczka była tak ładna że pomyślałam, że na pewno znajdzie dom więc optowałam za tym drugim pieskem, który był najweselszy ale miał najmniej nachalną urodę. W rozmowie z właścicielką zaczęła nam się zapalać czerwona lampka, kobieta ewidentnie oplatała głupoty i po krótkiej rozmowie było dla nas jasne że tam się dobrze nie dzieje. Psiaki były malutkie a ona wciskała nam że mają cztery miesiące i że to w 3/4 chihuahua'y. Oplatała głupoty jak to co i raz ludzie jej podrzucają jednodniowe szczeniaki na podwórek, mówiła że szczeniaki były wczoraj odpchlone i odrobaczone a pchły biegały po nich aż miło. Mieliśmy podjąć decyzję następnego dnia i po zastanowieniu i po konsultacji z moją siostrą zdecydowaliśmy się na suczkę bo jak powiedziała moja siostra "jak nikt jej nie weźmie to niedługo sama będzie rodzić". I tak trafiła do nas Zojka, ważyła 80 dkg i nie miała ani jednego zęba. Potem dowiedzieliśmy się od weta że ten jej brak zębów mógł wskazywać na geny chihuahuy bo te małe rasy nieraz późno dostają zębów. Jej brat ten wesoły szczeniaczek, zęby miał bo mnie podgryzał. Zośce też w końcu mleczaki wyrosły ale były w tragicznym stanie, dopiero stałe zęby urosły normalne.

Rozmawiałam z kilkoma osobami o tej Pani, moje miasto jest małe i ludzie się znają i dowiedziałam się że jest wdową po weterynarzu i że kiedyś miała hodowlę czy raczej pseudohodowlę dalmatyńczyków a potem rzeczywiście miała jakieś pieski rasy chihuahua, które jej jednak długo nie pożyły. Wyciągnęłam z tego wniosek, że pani ma ambicje być właścicielką hodowli i dlatego ma niewysterylizowane suki. Wiem, że kobieta ta chodziła też płakać do burmistrza że ma dużo psów bo przygarnia i ludzie jej podrzucają i burmistrz wspierał ją karmą. Bajkę o podrzucanych na okrągło przez płot szczeniakach wciskała komu tylko mogła.


Jak nasza Zojka skończyła rok, dowiedziałam się od sąsiada, który pracuje w Miejskim Zarządzie Dróg w którym mieści się miejskie przytulisko, że władze miasta postanowiły pomóc tej pani i za darmo wysterylizować jej wszystkie suczki i oddać je z powrotem. Samochód z pracownikami MZD pojechał po pieski ale pani powiedziała że suk nie odda na sterylkę, jej suki "nie dają" i nie rodzą przesadziła im tylko przez płot 5 psów, wszystkie prawie identyczne i jedną większą suczkę w zaawansowanej ciąży. Psy według pani były roczne - natomiast weterynarze oceniali je na 4-6 lat. Dziewczyny z lokalnego stowarzyszenia zamieściły ogłoszenia o tych psach, żeby znaleźć im domy, żeby nie trafiły do schroniska. Dla 4 piesków domy znalazły się w przeciągu tygodnia a ostatni był bardzo lękliwy i nie dawał się nikomu dotykać, szczególnie bał się mężczyzn. Ja monitorowałam ogłoszenie i zrobiło nam się go szkoda bo zakładaliśmy że jest jakoś spokrewniony z naszą Zojką, może jest jej starszym bratem, może ojcem, może dziadkiem. Nasze założenie wynikało z silnego przekonania że u tej pani psy rozmnażają się jak mogą. Nie chcieliśmy żeby Lisek trafił do schronu i zdecydowaliśmy się na adopcje i tak Lisek trafił do nas i został Maćkiem. Maciek nie wiedział co to zabawa, nie patrzył ludziom w oczy, nie pozwalał się dotykać obcym, rzucał się z zębami na inne psy. Tydzień po tym jak do nas trafił podczas spaceru spotkaliśmy jego dawną panią. Przypominam w przytulisku spędził miesiąc, u nas tydzień a u tej kobiety 4-6 lat. Przestraszyłam się że jak ją zobaczy to zechce iść z nią do domu, to w sumie jedyna pani jaką znał. Jego reakcja mnie zszokowała. Jak się z nią mijaliśmy i stanęłam żeby zamienić z nią kilka słów, pies się za mnie schował i patrzył ze strachem w moje oczy jakby prosił "nie oddawaj mnie". Ona próbowała do niego zagadywać i wyciągała do niego rękę a on się chował. Do tego momentu myślałam że kobieta tak jak Violetta Villas za bardzo lubi zwierzaki tylko się w tym pogubiła ale po reakcji Maćka zobaczyłam że miłości to u niej psy raczej nie zaznają.


Minęło 7 lat nieraz chodziliśmy na spacer koło jej domu bo byłam ciekawa czy dalej ma tyle psów, od ludzi słyszałam że ma około 20 ale jak się szło koło domu to było cicho więc myślałam że to już tylko legendy krążą. Sąsiedzi się podobno nieraz skarżyli ale miasto nic z tym nie robiło. Sama zgłaszałam swoje podejrzenia do kobiety która jest odpowiedzialna za psy z przytuliska że tam się chyba za dobrze nie dzieje (mówiłam o reakcji Maćka) i że trzeba jej chociaż te zwierzaki posterylizować bo sama tego nie zrobi bo jej nie stać.

No i w zeszłym tygodniu dziewczyna, którą znam a która ratuje psy wyrzucone i po wioskach (dokarmia psy u złych gospodarzy, namawia ich na zrzeczenie się zwierzaka i szuka im domów) zamieściła posta że jest sprawa, kobiecie uzbierało się 28 psów a jeszcze ktoś jej podrzucił 6 szczeniaków i trzeba zrzutkę karmy i jaką pomoc zorganizować. Jako że się znamy skontaktowałam się z nią, żeby się dowiedzieć czy nie chodzi o tą samą "biedną" panią. No i oczywiście chodziło. Ja juz kilka razy mówiłam tej dziewczynie o moich podejrzeniach co tam się dzieje ale mimo to wspomagała od pół roku tą kobietę karmą i pieniędzmi. Ale po rozmowie ze mną, gdzie jeszcze raz wyłuszczyłam jej jak to u tej pani funkcjonuje, postanowiła sprawdzić jak to na prawdę jest. Poszły tam dwie wolontariuszki i okazało się że jest dramat, około 30 psów, wszystkie takie same, jak przez kalkę robione, głodne, zapchlone, nie szczepione. Wynegocjowały że właścicielka zrzeknie się suczek, które przejmie jedna fundacja ale na drugi dzień pani się rozmyśliła. Dziewczyny spróbowały jeszcze rzutem na taśmę zainteresować sprawą większą fundację i wysłały filmik z interwencji do Fundacji dla szczeniąt "Judyta". I machina ruszyła. Niestety skala tego co się działo w tej pseudohodowli kundelków przerosła wszelkie wyobrażenia.


Dziś ludzie z Judyty w asyście policji, pogotowia, przedstawicieli gminy odbierali psy - było ich 77! Żywych. Oprócz tego w lodówce znaleźli 2 zamrożone martwe szczeniaki i jednego dorosłego psa. To szok dla wszystkich, nikt się takiej skali problemu nie spodziewał. Baba się rzucała więc dostała uspokajacze i musieli zakuć ją w kajdanki, wkroczył prokurator i będzie miała zarzutu znęcania się nad zwierzętami. Na razie trafiła do aresztu na 48.

Ludzie z Judyty muszą teraz ogarnąć te 77 odebranych psów, założyli zbiórkę i szukają na cito domów tymczasowych.

Jeśli ktoś z Was może pomóc to sama też bardzo proszę o pomoc bo jak patrzę na te filmiki z interwencji to widzę klony mojej Zojki i Maćka, które są jednocześnie ich kuzynami i serce mi krwawi.


Wrzucam link do zbiórki Judyty a w komentarzu wrzucę linki do postów na fb na ten temat z filmikami i zdjęciami z interwencji zamieszczonymi przez Fundację i przez Gosię, która ruszyła sprawę.


#zwierzaczki #hejtopomaga #pomoc


https://www.ratujemyzwierzaki.pl/80-psow-wyrwanych-z-piekla


P.S Dom w którym ta kobieta prowadziła swój proceder jest na tej samej ulicy co nasz nowy dom

Komentarze (17)

bojowonastawionaowca

@serotonin_enjoyer masakra... Najgorsze, że tacy ludzie żerują na współczuciu i chęci pomocy

serotonin_enjoyer

@bojowonastawionaowca Dokładnie. No pani się chyba odkleiło o to nie lekko. Jestem wkurzona że gmina nic z tym nie robiła, chociaż sama mówłam o tym. Sąsiedzi się skarżyli od lat, chodzili do burmistrza, pisali skargi i nikt nie postanowił sprawy zbadać. A jeszcze "biedną" panią wspomagali karmą. Już to że nie chciała suk wydać do darmowej sterylizacji powinno sprowokować jakąś reakcję. Wszystkie te pieski z filmików mają pyszczki mojej Zośki. Ona też mogła się tam szczenić co pół roku.

NatenczasWojski

@bojowonastawionaowca żerują to chyba za dużo powiedziane. To są ludzie z problemami psychicznymi którzy się zatracają w pomaganiu "jeszcze jednemu pieskowi". Oni sami wymagają pomocy psychiatrycznej.


@serotonin_enjoyer jakie miasto? Mam znajomą powiatowa weterynarz, opowiadała że właśnie walczą z takim przypadkiem, ciekawe czy to może ten sam.

serotonin_enjoyer

@NatenczasWojski w tym sęk że pani nie zatraciła sie w pomaganiu kolejnym pieskom tylko od lat z premedytacją je rozmnaża.

Tomaszów Lub. here. Ale to to na pewno nie ten sam przypadek bo tutaj żadne odpowiedzialne służby nic z tym faktem nie robiły. Trzeba było az fundacji z Warszawy żeby przejechali 300 km żeby zrobic z tym porządek.

NatenczasWojski

@serotonin_enjoyer no i po co je rozmnaża? Sprzedaje je? Czy może lubi mieszkać z 70 psami? Czy więcej kasy i wsparcia dostaje jak ma 70 a nie 30?


Jeśli to stado się rozmnaża bez planu, sensu i logiki to nie są to działania z premedytacją normalnej psychicznie osoby tylko osoby chorej która ma zaburzona świadomość rzeczywistości i konsekwencji swoich działań.


Wiem że fundacji łatwiej zdobyć datki gdy pisze o złej osobie która się znęca nad zwierzętami a nie o chorej psychicznie która nie wie do końca co robiła.


O premedytacji można mówić w hodowlach które w niewłaściwych warunkach rozmnażają zwierzęta patrząc tylko na maksymalizację zysku. A nie o babie która ma 70 kundelkow i nie potrafi się z nimi rozstać bo wszystkie "kocha i im pomaga".

NatenczasWojski

@serotonin_enjoyer to inna sytuacja, my spod Warszawy. Ale to chyba jest częściej występujący problem.

Z tego co wiem to schemat jest następujący:

- samotna nieszczęśliwa osoba ratuje pieska lub kotka. Zli ludzie wyrzucili albo przejechali samochodem i odjechali a ona znalazła i pomogła

- czuje się z tym dobrze, bo zrobiła dobry uczynek, piesek okazuje miłość i wdzięczność

- po jakimś czasie znajduje się kolejny potrzebujący. Schemat się powtarza

- wkrótce ma już kilka psów. Sąsiedzi ja doceniaja, że tak pomaga, że to dobra osoba, dostaje uwagę i wsparcie.

- wobec pozytywnej reakcji własnej i innych schemat się utrwala. Branie pieska powiązane jest z dobrym samopoczuciem i wzrostem poczucia wartości

- sąsiedzi to wykorzystują bo każdy wie że fajnie jest pomoc pieskowi ale potem trzeba się nim zajmować. Przynosza jej więc pieski bo wtedy czują że pomagają ale nie musza się zajmować i nie maja problemu.

- w pewnym momencie kolejny piesek już znika w grupie, 20 czy 21 to żadna różnica.

- następuje utrata kontroli nad ilością i warunkami, sąsiedzi zaczynaja się już skarżyć i pojawia się konflikt.


Nie u każdego to musi wyglądać tak samo i nie twierdzę że akurat w tej sytuacji tak było ale wg mnie motyw problemów psychicznych się w takich sprawach pojawia.

serotonin_enjoyer

@NatenczasWojski No tu motyw byl inny. Opisalam wszystko w poście. Mąż pani byl weterynarzem a ona miala chyba kiedys ambicje by miec hodowle psów. To że miała ich tak dużo nie jest szokujące, jestem w stanie to zrozumieć bo trudno odwrocic oczy jak na twojej drodze staje potrzebujacy zwierzak. Gdyby tak wyglądała sytuacja sama bym jej z chęcią pomagała. Ale pani miała dosłownie hodowlę kundelków. Ona je rozmnażała nie dlatego że nie stac jej było na kastracje tylko dlatego ze tego chciała. Juz stworzyla nową rasę prawie. My w domu mówimy na nie Zojkoidy albo Maćkoidy w zależności do ktorego z naszych psów sa bardziej podobne. Ta baba świadomie krzyżuje ze sobą osobniki bardzo blisko spokrewnione, żeby utrwalić ich cechy - ruda lekko dluzsza sierść, małe gabaryty. Teraz w tym stadzie zaczęły dominowac osobniki z gładsza sierścią ale dużymi sterczącymi uszami. Na filmikach to wszystko widać. Ta pani tam taką eugenikę na chlopski rozum uprawia i to jest straszne.

MostlyRenegade

@serotonin_enjoyer wszystko rozumiem, ale po co trzymała martwe psy w lodówce nie potrafię pojąć.

serotonin_enjoyer

@MostlyRenegade Ja mam cichą nadzieję, że po prostu nie miała czasu ich pochować i że nie chodzilo o to żeby karmić martwymi psami pozostałe pieski. Ale nad tym się będzie głowił prokurator. Zabezpieczyli te martwe psy.

Thereforee

@serotonin_enjoyer "Oprócz tego w lodówce znaleźli 2 zamrożone martwe szczeniaki i jednego dorosłego psa."


Ale... ale jak w lodówce? Co ona, żarła je? ಠ_ಠ

serotonin_enjoyer

@Thereforee Albo zamroziła bo nie miala czasu zakopać albo karmiła martwymi żywe.

LaMo.zord

@serotonin_enjoyer w Korei normalnie psy jedzą. W Italii zresztą też kotleta z psa dostaniesz, ale w Polsce to się jeszcze nie spotkałem

Co by to nie było to strasznie pobite gary ma kobieta...

serotonin_enjoyer

@LaMo.zord Nie sądzę żeby je sama jadła ale że karmiła psy psami to prawdopodobne. Baba nie pracuje nigdzie juz ma chyba media podłączane a popija troche, wiec kasy na karmienie 80 prawie psów nie miala, tyle co ludzie ją wspomagali. Na filmiku widac było jak wyglodzone byly psy. A darmowe mięso piechotą nie chodzi. Ta kobieta byla odklejona juz 8 lat temu a teraz to już chyba toczula sie po równi pochylej w dół.

Fly_agaric

Nóż mi się w kieszeni otworzył podczas czytania tego.

serotonin_enjoyer

@Fly_agaric nie tylko tobie, myślę

Zaloguj się aby komentować