@cweliat niestety nie jest zbyt kolorowo, wiadomo dużo zależy od szkoły, miasta i lokalizacji. Ale obok udanej koegzystencji, często zdarzają się też problemy.
Poniżej opis tego drugiego przypadku:
Mam w rodzinie wychowawce w szkole podstawowej. Sytuacje ma bardzo specyficzną bo ukrainskich dzieci jest więcej niż polskich. Wynika to z tego że szkoła w samym centrum jednego z największych polskich miast, gdzie większość młodych rodzin nie stać na mieszkanie.
Niestety z tego co opowiada to nie wygląda to za kolorowo, bo:
- ukrainskie matki się o wszystko wykłucają i ciężko z nimi poprostu porozmawiać i wytłumaczyć
- z jego obserwacji jest duża różnica w samym wychowaniu, ukrainki to twarde babki, tak samo twardo stąpające po ziemi, to się przeklada na wychowanie dzieci
- ukrainskie dzieci są bardziej zaradne jeżeli chodzi o takie sprawy codzienne jak zamiany, drobne handle i dość dobrze grasują na polskich dzieciach tutaj (np. Podczas wymian przeróżnych tego co dzieci aktualnie zbierają)
- ukrainskie dzieci są bardziej skłonne do przemocy, głównie między sobą co prawda, ale polskie dzieci są bardziej miękkie, to nie to co 10 czy 20 lat temu. Więc starają się siedziec cicho i mimo chodem zostały zdominowane.
Nie mam zamiaru tym wpisem piętnować ukraińców. Jest to poprostu sytuacja z życia wzięta, która pokazuję, że nie zawsze jest różowo. W takich przypadkach jak ta szkoła, przed nauczycielami są wielkie problemy. Tutaj zawiódł moim zdaniem klucz przydziału do szkół. Powinno się dążyć do proporcji umożliwiających zdrową asymilacje.