Obecność online jest obarczona jeszcze większym napięciem, bo w necie nie funkcjonują normy rządzące kontaktami twarzą w twarz. Tam znacznie łatwiej o nadużycia, rasizm, seksizm, osądzanie i agresję niż na ulicy, a nikt nas nie uczy, jak się poruszać w cyfrowym świecie lub radzić sobie z napaściami, które nas tam spotykają. To jeszcze zupełnie nowy problem. Źródłem niepokoju nie są jednak tylko objawy internetowej nagonki, ale też fakt, że wystawiamy się tam na pokaz. Życie w sieci wywiera presję: musimy być zabawni, cool, nieomylni, bystrzy i hot. Miarą sukcesu jest nasz ostatni post. Naszą atrakcyjność mierzy się liczbą otrzymanych polubień. Na szczęście im dłużej praktykujemy stoicyzm, tym bardziej obojętne staje się nam cudze zdanie na nasz temat. Poszukiwanie aprobaty innych ludzi przestaje być naszym celem, bo wiemy, że nie mamy wpływu na ich opinie o nas, a uzależnianie od nich poczucia własnej wartości i szczęścia przyniesie nam tylko zmartwienie i zaburzy wewnętrzną równowagę.
Brigid Delaney, Zachowaj spokój
#stoicyzm

