
„Nienawidzę Tuska.”
„Nienawidzę Kaczyńskiego.”
To zdania, które w Polsce funkcjonują jak hasła rozpoznawcze. Wypowiedziane przy stole potrafią w kilka sekund zamienić zwykły obiad w ideologiczną potyczkę. Nagle nie chodzi już o konkretne decyzje, ustawy czy liczby. Chodzi o przynależność.
Polityka coraz rzadziej jest sporem o rozwiązania, a coraz częściej konfliktem tożsamości. Nazwiska przestają oznaczać ludzi z krwi i kości, a zaczynają działać jak symbole - skróty myślowe, w które można wlać gniew, strach i frustrację. W takiej formie łatwo stają się „symbolami odmiennych plemion”.
Nie rozstrzygamy, kto ma rację. Nie próbujemy nikogo nawracać ani łagodzić sporów. Zamiast tego przyglądamy się mechanizmowi: dlaczego nienawiść polityczna jest tak silna, skąd się bierze i dlaczego tak dobrze się sprzedaje - mediom, algorytmom i samym politykom.
Jest tu prawo (bo emocje są legalne), biologia (bo mózg lubi proste podziały) i psychologia (bo oburzenie potrafi dawać realną przyjemność). Jest też pytanie, które rzadko się zadaje: czy ta nienawiść faktycznie komuś służy - poza tymi, którzy potrafią ją uruchamiać na zawołanie.
To tekst o tym, jak łatwo wpaść w tryb plemienny. I o tym, że czasem najbardziej radykalnym gestem w spolaryzowanej rzeczywistości nie jest krzyk, tylko chłodny dystans.
#polityka #psychologia #media #polska #wiadomoscipolska #racjonalia #jebacpis #jebacpo #bekazpisu #teoriespiskowe