#niemieckawiocha #niemcy
W Niemcach bijo, kradno, gwałco!
Tymczasem u mnie na wsi stoi sobie odkąd pamiętam samoobsługowy straganik. Są owoce, warzywa, jajka czy pyszne świeże soki.
Obsługi nie ma. Jest puszka na kasę i tyle. Jeśli na produktach nie ma ceny wrzucasz co łaska.
Stoi sobie całą wiosnę, lato jesień i tylko asortyment się zmienia. Na noc właściciel tylko zasłania folię, rano podnosi.
Często lubię z Różową udać się na spacer "na soczek", za⁎⁎⁎⁎ste są.
Poza jednym przypadkiem nic nigdy nie zginęło czy nie zostało zniszczone. A ów przypadek okazał się dziełem tubylca.
Mlody szczyl wracał nad ranem z imprezy i coś mu nie przypasowało więc przeprpwadził demolkę całkowitą. Po miażdżącym zwyciestwie nad straganikiem udal się na zasłużony odpoczynek.
Rano na wsi afera, jednak zadziałała niemiecka zasada "bóg widzi wszystko, Twoi sąsiedzi jeszcze więcej" i pobudka typa wyglądała nieciekawie: Tatuś owego bojownika wyciagnął go z betów, napierdolił na dzień dobry po czym wsadził za kark do samochodu i przywiózł na miejsce zbrodni.
Wprawdzie młodzieniec probował tłumaczyć że to nie jego robota ale ostrzegawcza lampa w ryj (aż się poskladał) uzmysłowiła mu że dowody są mocne. Pod czujnym okiem troskliwego tatusia młodzieniec:
Przeprosił wlascicieli.
Pokrył koszt zniszczonych produktów, tak na oko z dziesieciokrotną przebitką.
Zobowiazał się do odbudowy w/w obiektu w ciągu 24h.
I od tego czasu straganik dziala sobie bezproblemowo.

